Chloe
Siedziałam przy stole czytając jakiś modowy magazyn. Raczej w pośpiechu przewracałam z kartki na kartkę, zwracając uwagę tylko na to ile stron zostało do końca. Nie ciekawiło mnie to, ale nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Jak zabić czas. Wszyscy byliśmy już spakowani i gotowi do drogi. Nie było jeszcze nawet południa, a my czekaliśmy na Justina, Dylana i Maggy. Z Mamą i Ashley zdążyłyśmy nawet już wybrać się na małe zakupy. Mama jak zawsze przypilnowała, żebym nie wyszła z galerii bez szalika, czapki i rękawiczek. Nie było jeszcze zimy, ale pogoda była fatalna. Słońce i ciepłe dni całkowicie odeszły w zapomnienie. Jedyne czego można było się spodziewać nie wyglądając nawet za okno to okropny wiatr i szare niebo bez jakiegokolwiek wyrazu. Już dużo wcześniej robiło się też ciemno. Nadchodził czas ponury i nijaki. Nie przepadałam za tą porą roku, choć koloru jej nie brakowało. Kiedyś potrafiłam się cieszyć każdą porą roku, teraz nie zauważałam już, że kończy się jesień. Z niewygody i długiego siedzenia na krześle zadarłam jedną nogę na siedzenie, podsuwając sobie kolano pod brodę. Zastanawiałam się ile czasu będę musiała jeszcze czekać. Reszta domu funkcjonowała jakby w spowolnionym tempie. Mama bez pośpiechu chodziła z kuchni do pokoju, nie musiała się w sumie pakować, przecież nawet się nie rozpakowała. Ale Sam też wcale nie biegał po domu martwiąc się czy czegoś jeszcze nie spakował. I byłam pewna na sto procent, że czegoś ze sobą nie zabierze. Ashley siedziała obok i piła herbatę korzystając z laptopa Sama
Siedziałam przy stole czytając jakiś modowy magazyn. Raczej w pośpiechu przewracałam z kartki na kartkę, zwracając uwagę tylko na to ile stron zostało do końca. Nie ciekawiło mnie to, ale nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Jak zabić czas. Wszyscy byliśmy już spakowani i gotowi do drogi. Nie było jeszcze nawet południa, a my czekaliśmy na Justina, Dylana i Maggy. Z Mamą i Ashley zdążyłyśmy nawet już wybrać się na małe zakupy. Mama jak zawsze przypilnowała, żebym nie wyszła z galerii bez szalika, czapki i rękawiczek. Nie było jeszcze zimy, ale pogoda była fatalna. Słońce i ciepłe dni całkowicie odeszły w zapomnienie. Jedyne czego można było się spodziewać nie wyglądając nawet za okno to okropny wiatr i szare niebo bez jakiegokolwiek wyrazu. Już dużo wcześniej robiło się też ciemno. Nadchodził czas ponury i nijaki. Nie przepadałam za tą porą roku, choć koloru jej nie brakowało. Kiedyś potrafiłam się cieszyć każdą porą roku, teraz nie zauważałam już, że kończy się jesień. Z niewygody i długiego siedzenia na krześle zadarłam jedną nogę na siedzenie, podsuwając sobie kolano pod brodę. Zastanawiałam się ile czasu będę musiała jeszcze czekać. Reszta domu funkcjonowała jakby w spowolnionym tempie. Mama bez pośpiechu chodziła z kuchni do pokoju, nie musiała się w sumie pakować, przecież nawet się nie rozpakowała. Ale Sam też wcale nie biegał po domu martwiąc się czy czegoś jeszcze nie spakował. I byłam pewna na sto procent, że czegoś ze sobą nie zabierze. Ashley siedziała obok i piła herbatę korzystając z laptopa Sama
-Kochanie, na pewno spakowałaś sobie coś ciepłego?- odepchnęłam się na krześle, by zobaczyć w
salonie zamykającą walizkę mamę.
-Taaak- krzyknęłam przybierając swoją poprzednią pozycję.
-Żebyś nie latała tam w krótkim rękawku czy w spódniczce,
tak jak teraz. Spakuj długie skarpetki.- uśmiechnęłam się do siebie,
spoglądając w stronę okna. Cała mama, jak dawno nie słyszałam tego jej
marudzenia. Nie miałam zamiaru marznąć, spakowałam i długie skarpetki.
-Ile można na nich czekać- powiedziałam bardziej do
siebie, ale Ash oderwała się od komputera. Uśmiechnęła się popijając parującą
herbatę.
-Powinni być za półgodziny, mają jeszcze sporo czasu.-
spojrzałam na zegarek na ręku. Nie wiem czemu się tak niecierpliwiłam.
Cieszyłam się, że spędzimy trochę czasu i to w takim gronie. Nigdy bym nie
spodziewała się tutaj rodziców! Jeszcze nie cieszyłam się tak na żaden wyjazd.
No prawie, nie licząc tego z Justinem. Wyprostowałam się nagle, gdy usłyszałam,
że ktoś podjeżdża pod dom. Gdy byłam pewna, że to oni, wsunęłam na nogi
cieplutkie kapcie, które dostałam od Maggy i ruszyłam do drzwi. Zrobiło się
nagle mega zimno, ale nie chciało mi się wracać po kurtkę. Ruda przyjaciółka
wyskoczyła szybko z tylnego siedzenia zmierzając w moim kierunku. Dylan zaraz stanął
obok niej.
-Nie masz pojęcia jak cię cieszę na ten wyjazd- złapała
mnie za rękę ciesząc się.
-To będą najlepsze dni w naszym życiu.- odwzajemniłam
uśmiech, ściskając ją.
-Cześć Chloe- machnęłam do Dylana ręką, choć stał obok.
-Hej, wchodźcie do środka.- uśmiechnęłam się i zeszłam ze
schodków. Justin trzasnął właśnie drzwiami. Podeszłam do samochodu, a Justin
spojrzał na mnie poważnym wzrokiem.
-Gdzie Ty do cholery masz kurtkę, chcesz być chora?!-
zignorowałam jego uwagę i zawiesiłam mu się na szyi. Justin objął mnie jedną
ręką w pasie, a drugą włożył pod moją spódniczkę łapiąc mnie za tyłek i mocno
do siebie przyciągnął, aż musiałam stanąć na palcach. Pocałował mnie mrucząc mi
śmiesznie do ust. Takie powitania zdecydowanie zapowiadało wspaniałe wakacje
prawie zimowe.
-Mua- uśmiechnął się, szybko mnie puszczając.- Biegnij do
środka.- Otworzył bagażnik, a ja stanęłam obok niego. –Chloe, nie żartuje.-
przygryzłam wargę, żeby powstrzymać się od zbędnego komentarza, albo
przewrócenia oczami. Jednak naprawdę było zimno, więc ruszyłam szybko do domu.
Gdy weszłam do środka, zauważyłam jak Maggy dyskutuje z moją Mamą. Ona naprawdę
z wszystkimi potrafi się dogadać. Jest przecudowna.
-Dzień dobry- wszyscy odwrócili się do drzwi, gdy Justin
wszedł do środka.
-Justin, dobrze synu, że jesteś. Chloe nie mogła się
doczekać.- Justin spojrzał na mnie, na słowa mojego taty. Uśmiechnęłam się
szeroko, gdy zobaczyłam, że wyraźnie się rozluźnił, mimo że nie wydawało się,
żeby był spięty. Tak strasznie się cieszyłam, że moi rodzice tak od razu
polubili mojego chłopaka. Choć może dlatego, że nie wiedzieli czym się zajmuję.
Nie jestem pewna, czy tata byłby zadowolony, gdyby wiedział, że Justin się
ściga. A już najlepiej, że nie wie, że ściga się także Sam. Lepiej, żeby rodzice
wszystkiego nie wiedzieli. I tak tata przepytał go o wszystko wczoraj. Na
szczęście Justin wspomniał tylko, że ma warsztat. Justin podał szybko rękę
mojemu tacie, na przywitanie.
-Chloe, dociera do ciebie, że jedziemy w góry? Będzie
mega zabawa. Kupiłam coś nawet, żebyśmy wieczorkiem sobie z Ash wypiły-
rozmawiałam z przyjaciółką, ale kątem oka obserwowałam Justina. Moja mama także
zauroczona podeszła do Taty i Justina, i złapała chłopaka za ramię. Ten
uśmiechnął się do niej i wręczył jej bukiecik świeżych kwiatów. Nawet nie
zwróciłam uwagi, że z nimi wszedł. Mama była w siódmym niebie. Chciało mi się
śmiać, Justin tak bardzo się starał.
-To co, pakujemy się do samochodów. –powiedział Sam, i
każdy zaczął łapać się za swoje bagaże. Było nas ośmiu, więc zmuszeni byliśmy
jechać na dwa samochody. Ja z Justinem, Maggy i Dylanem, a brat z Ash i
rodzicami. Zapięłam kozaki i już miałam łapać się za moją walizkę, ale nie
dziwiło mnie wcale, że Justin już się za to zabrał.
***
Siedziałam z przodu obok Justina i nuciłam sobie pod
nosem piosenkę, która leciała z płyt Justina. Teraz się przekonałam, że
naprawdę lubił Beyonce. Wpatrywałam się w szybę przede mną, ale nie skupiałam
się na drodze. Myślałam. Zdałam sobie sprawę, że w sumie dużo z Justinem gdzieś
jeździmy. Ale lubiłam to. Mogłam z nim siedzieć nawet w aucie. Lubiłam mu się
wtedy przyglądać. Uśmiech sam cisnął się na usta. Poczułam na kolanach
wibrację, po raz pierwszy chyba dzwonił do mnie Sam.
-Co się dzieje?
-Niedaleko tutaj jest mały hotelik, możemy zatrzymać się
na przerwę. Mama potrzebuje następnej dawki kawy.- Serce od tej kawy jej kiedyś
stanie. Kto jak kto, ale mama pijała kawę litrami. Ale nie było nikogo, kto
byłby w stanie jej to przetłumaczyć. Ale przerwa była chyba najlepszym
rozwiązaniem, mieliśmy przed sobą jeszcze trzy godziny drogi. To tyle ile już
zdarzyliśmy przejechać. Oznaczało to tylko, że dziś na pewno nie uda nam się
wyjść na narty czy na cokolwiek. Na pewno będzie już ciemno.
-Dobra, prowadź- rozłączyłam się i oświadczyłam
wszystkim, że robimy przerwę. Chciało mi się śmiać z reakcji Maggy. Kto jak
kto, ale ona to chyba cieszyła się najbardziej.
-Dzięki Bogu, bo myślałam już, że dłużej nie wytrzymam.
Jest tu jakaś toaleta prawda?- mogłam z wielką odpowiedzialnością stwierdzić,
że dodawała wszelakiego uroku tej podróży.
Hotelik był
nie duży, ale posiadał to czego wszyscy potrzebowaliśmy. Toaletę i coś do
picia.
-Masz na coś ochotę?- stałam z Justinem przy barze, gdy
reszta zajęła już miejsca przy stoliku w kawiarni.
-Może gorącą czekoladę.
-Poproszę dwa razy gorąca czekoladę- Justin schylił się
do mnie, więc odwróciłam głowę, by mógł powiedzieć mi coś do ucha.
-Przydałaby się jeszcze truskawki co?- uśmiechnęłam się
szeroko na to wspomnienie. Gdy Justin pokazał swoje białe zęby w uśmiechu,
stanęłam na palcach by mu odpowiedzieć.
-Z miłą chęcią powtórzyłabym to. Chociaż wolałabym nadać temu
więcej pikanterii.- Justin wyprostował się, próbując zachować poważną minę.
Odwrócił się, by upewnić się, że nikt nie słyszy o czym szepczemy.
-Trzymam za słowo- mrugnął do mnie okiem i w tym momencie
dziewczyna za barem przerwała nam nasza miłą pogawędkę.
-Z dodatkowym cukrem?- Justin spojrzał na mnie a ja
pokiwałam przecząco głową.
-Nie, dziękujemy. – uśmiechnął się do niej z grzeczności,
a ona wręcz zaczęła się rozpływać. Zatrzepotała rzęsami, niechętnie się
obracając. Szturchnęłam Justina łokciem, a on szybko na mnie spojrzał.
-Nawet na nią nie spojrzałem. Poza tym to ona się do mnie
ślini, a nie na odwrót.
-Proszę- dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, ale to ja złapałam
szybko za nasze kubki. Coś długo to robiła jak na gorącą czekoladę. Odwróciłam
się zmierzając w kierunku stolika. Justin szybko dotrzymał mi kroku.
-Chloe, zaczekaj. Gdzie tak biegniesz?
-Chyba nie jestem niewidzialna. Głupia krowa, następnym
razem chyba muszę dobitnie dawać znać, że jesteś zajęty.- Justin zaśmiał się na
moje słowa, a ja tylko na niego spojrzałam.
-Po pierwsze to nie była wcale w moim typie. Wolę
brunetki- no akurat jej blond wyprostowana kitka rzucała się w oczy. Można było
jej tych włosów pozazdrościć. Ale w sumie Susan też była ciemna… Szybko
odrzuciłam od siebie tę myśl- Po drugie, nawet nie zwracałem na nią uwagi.
Nawet nie dałbym rady, to ty szeptałaś do mnie takie sprośne rzeczy.- Justin
zaczął się śmiać, a ja spojrzałam na niego szybko, próbując się nie śmiać, ale
nie udało się.
-Jakie sprośne? Poza tym to ty zacząłeś tą rozmowę.
-A wiesz, że jesteś taaaak strasznie seksowna jak się
złościsz. No i jesteś zazdrosna. To miłe.
-Nie jestem zazdrosna!- oburzyłam się, ale nadal chciało
mi się śmiać.
-Nazwałaś ją głupią krową. Która dziewczyna nazywa tak
inne dziewczyny, które próbują poderwać jej faceta?! – Justin setny raz dzisiaj
zaśmiał się a ja sprzedałam mu kuksańca w bok, gdy znaleźliśmy się przy
stoliku.
Odwróciłam
się do tyłu i spojrzałam, że Dylan z Maggy śpią. Nie jechaliśmy nawet dziesięć
minut, a oni już spali. Wow. Ale nie zaprzeczę, że takie podróże są męczące, bo
są. W sumie to może i dobrze, że spali. Odwróciłam się z powrotem do przodu,
poprawiając na się na siedzeniu.
-Śpią.- Justin spojrzał w lusterko i pokręcił głową,
śmiejąc się z nich. Jego dłoń szybko znalazła się na moim kolanie. Udawałam
jeszcze trochę oburzoną, więc postanowiłam zachować kamienną twarz.
-Powinieneś chyba jechać ostrożnie nie uważasz?-
spojrzałam w prawo za szybę, a Justin niepewnie zabrał rękę i z powrotem
zamieścił ją na kierownicy. Uśmiechnęłam się do siebie, gdy usłyszałam jak
mówi.
-Nie jesteś chyba zła o tamtą blondynę? Już mówiłem ci,
że wcale na nią..
-Już ci mówiłam, że nie byłam o nią zazdrosna.-
Przerwałam mu i poprawiłam się na siedzeniu, zadzierając spódniczkę lekko do
góry. Justin spojrzał na mnie, a ja niewinnie jak gdyby nic się do niego
uśmiechnęłam. Widziałam, że jego ręka znów wędruje w moim kierunku, sięgnęłam więc
do radia, uniemożliwiając mu dostęp. Cofnął rękę, a ja założyłam nogę na nogę,
bardziej odsłaniając ciało.
-Doskonale wiem, co robisz- uśmiechnął się pod nosem. Ja
też się uśmiechnęłam, udając, że strzepuje coś z nogi. –Jeśli ta spódniczka
podniesie się jeszcze choćby o milimetr, przesiadam się- wskazał palcem na
jadącego przed nami Sama.- zaśmialiśmy się, a Justin szybko na mnie zerknął.
Trochę jak zakochani w sobie szesnastolatkowie.
-Mam rozumieć, że dajesz mi poprowadzić swoje auto?
-Marzę tylko, żeby móc przełożyć Cię przez kolano-
spojrzałam do tyłu patrząc czy ta dwójka dalej śpi, udając zdziwioną.
Przysunęłam się jednak po chwili dużo bliżej, wplątując mu palce we włosy.
-Tym razem to ja trzymam za słowo. – Justin uśmiechnął
się i nachylił by mnie pocałować. Odwzajemniłam pocałunek, i szybko zajęłam
wygodnie miejsce, by nie rozpraszać Justina. Nie mógł się oprzeć i tak położył
dłoń na moim udzie. Nie mogłam się już w sumie doczekać aż dojedziemy. Zaczynał
mnie boleć już tyłek.
***
-Tu jest przepięknie- domek był rzeczywiście śliczny, nie
tylko Maggy to zauważyła. Ale mimo wszystko byłam zawiedziona, że nie ma śniegu,
nie wiedziałam, co będziemy tu robić.. Mieliśmy całą ósemką mieszkać razem.
Nasza czwórka, jak i w aucie miała spać na górze, a pozostali na dole.
-Zanieście swoje rzeczy do pokoi, i przyjdźcie dobrze?
Zrobię nam kolację. –Mama złapała za swoją walizkę i ruszyła. Zauważyłam, ze
ostatnio dużo lepiej się z tatą dogadywali. Cieszyłam się, że te wieczne
kłótnie im minęły. Oczywiście Justin złapał za moją walizkę, a do tego jeszcze
puścił mnie przodem. Podziękowałam i pośpiesznie ruszyłam schodami. W naszym
pokoju mieściła się wielka szafa i wielkie, ale dwuosobowe łóżko. I okna od
sufitu do podłogi, tak jak u Justina w domu. Pewnie w każdym z naszych pokoi
tak było. Justin postawił koło łóżka nasze walizki, i podszedł do mnie.
-Co ty tam dzisiaj się odgrażałaś? Bo nie pamiętam? Coś,
że trzeba dodać pikanterii, tak? I że chętnie dasz się przełożyć przez kolano?
– Przygryzłam wargę, a Justin pchnął mnie na łóżko. Opadłam, a Justin od razu
znalazł się nade mną. – Powiem szczerze, że nie spodziewałem się takich słów, z
tak ślicznej buźki. I chętnie zobaczyłbym Cię w takiej pikantnej scenerii. To
może być dużo bardziej podniecające niż mi się na początku wydawało. – jego
kciuk uwolnił moją mocno przygryzioną wargę i sam przywarł do niej ustami.
-To ja nie sądziłam, że samo mówienie o tym, dostarczy
tyle wrażeń. – Zacisnęłam nogi, a Justin uśmiechnął się szeroko. Złapał za moje
nadgarstki i przesunął je nad moją głowę.
-Nie masz pojęcia, co przez ciebie dzieje się teraz w
mojej głowie. Nie wiem, czy to jest do zniesienia.
-Chloe? Justin?- Jus puścił mnie szybko, gdy do pokoju
wparowała Maggy. Siedliśmy szybko na łóżku, próbując udawać, że to właśnie cały
czas robiliśmy. Przyjaciółka poczuła jednak zakłopotanie.
-Ehm, sorki, ale.. Twoja mama kazała zawołać Was na dół,
robi kolację. Chętna do pomocy?
-Jasne- spojrzałam na Justina i zwlekłam się z łóżka.
Maggy uśmiechnęła się i wyszła z pokoju. Justin wstał za mną.
-Czar prysł. Nie wiem, czy z moją mama pójdzie nam tak
łatwo.
-To przez to, że tak krzyczysz, gdy doprowadzam cię do..
-Justin!- spojrzałam na niego nie dowierzając, że
powiedział to tak głośno, i złapałam go za rękę, ciągnąc na dół. Jego śmiech
odbił się echem w moich uszach.
_______________________
HEJ, MAM NADZIEJE, ŻE SIĘ PODOBAŁO :)
ZACHĘCAM I NAMAWIAM DO SKOMENTOWANIA ROZDZIAŁU, TO DLA MNIE BARDZO WAŻNE:) ORAZ DO ODDANIA GŁOSU W ANKIETACH PO LEWEJ ;)
zapraszam do siebie :)
Bosko. Pojechać z chłopakiem w góry <3
OdpowiedzUsuń<3
Usuńrozdział genialny. oni stanowią taką genialną parę! czytając to, nie można się nie uśmiechać! :D
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci kochanie! czytając Wasze komentarze nie da się nie uśmiechać ! :*
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńK
OdpowiedzUsuńO
C
H
A
M
Oki <3
Dziękuje Skarbie, ja też Was KOCHAM <3
UsuńGenialny rodział ;D Uwielbiam to opowiadanie! ❤ Czekam na następny ^^
OdpowiedzUsuń