-Wskakuj- wdrapałam się na łóżko i siadłam na środku po
turecku naciągając na nogi kołdrę. Justin wziął z szafki obok łóżka szczotkę do
włosów i siadł za mną. Złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie, rozkładając
nogi po oby dwóch stronach moich. Odgarnął moje włosy do tyłu i pocałował w
szyję.
-Ładnie pachniesz – powiedział mi do ucha, rozczesując
delikatnie moje końcówki.
-Tobą- przyłożyłam do nosa rękaw jego koszuli, wciągając
do płuc odrobinę więcej powietrza niż zazwyczaj. Justin zaśmiał się dalej
rozczesując moje włosy.
-Wiesz, przypomniało mi się dzisiaj jak zobaczyłam Ciebie
pierwszy raz. Z Susan.- Justin zwolnił czesanie. Odwróciłam się, żeby zobaczyć
jego reakcje, ale jego mina nic nie zdradzała. Nie miałam pojęcia co może o tym
myśleć.
-Dlaczego o tym mówisz?- odwróciłam się z powrotem,
pozwalając żeby dokończył rozczesywanie moich włosów.
-Nie wiem. Po prostu mi się przypomniało.- przez chwilę
nie odpowiadał.
-Susan nie była ze mną na poważnie. Nie był to związek
jak z Tobą. Zresztą już Ci to mówiłem.
-Wiem.
-Kiedyś w sumie nie widziałem związku w ten sposób co
teraz. Nie wiem jak to zrobiłaś- uśmiechnął się a ja odwróciłam się w jego
stronę. Zabrałam od niego szczotkę, przeczesując bez celu końcówki.
-Jak byłyśmy małe, często się razem bawiłyśmy.
–uśmiechnęłam się na to wspomnienie -Jest moją kuzynką, ale traktowałyśmy się
też jak przyjaciółki. Była moją siostrą, której nigdy nie miałam. Bawiłyśmy się
razem lalkami i przebierałyśmy w sukienki cioci. Miała ich pełno. Zawsze nie
mogłam się doczekać, aż do mnie przyjedzie. Chodziłyśmy do tej samej szkoły i
podobali nam się ci sami chłopacy- spoważniałam odrobinę.- I gdy trochę już
dorosłyśmy właśnie to stało się problemem. Stwierdziła, że odbiłam jej
chłopaka, a nasza przyjaźń prysła. Wtedy zobaczyłam jaka jest naprawdę, nie
sądziłam, że będzie się na mnie mścić. On nawet mi się nie podobał-
uśmiechnęłam się. Justin przyglądał mi się nic nie mówiąc. Tylko słuchał.- Nie
chciałam tego, ale ona zobaczyła we mnie wroga. Już dawno o tym zapomniałam,
ale teraz... Widziałam się z Susan kilka dni po tym jak się spotkaliśmy. Była u
mnie.
-Czego chciała? Dlaczego mi nie powiedziałaś?
-Nie uważałam tego za bardzo istotne. Ale później
pomyślałam, że..
-Nie jesteś jak ona. I nie próbuj siebie obwiniać. – przerwał
mi szybko i położył dłoń na moim policzku.
-Byłeś dla niej ważny. I pomyślałam dziś, że znowu to
zrobiłam.
-To było dziwne, co poczułem, gdy zobaczyłem cię wtedy na
wyścigu. Nigdy tego nie poczułem, a tylko na ciebie spojrzałem. To ja wybrałem,
nie możesz siebie obwiniać.
-Powiedziała, że nie odbierasz od niej telefonów. Ani nie
odpowiadasz na wiadomości.
-Spotkałem się z nią i powiedziałem jej, że to koniec. Że
nic z tego nie wyjdzie i chcę to zakończyć. Nie miałem pojęcia, że u ciebie
była. Nawet nic nie wspomniała. Nie masz czym się zamartwiać. Jesteś innym człowiekiem.
Przez to i ja jestem.- moje kąciki ust podniosły się, ale nic nie
odpowiedziałam. Nie wiedziałam co. –Ale czy musimy rozmawiać o takich poważnych
tematach? Nie lubię tego grymasu na twojej buźce. -przygryzłam wargę
spuszczając głowę. Miałam wyrzuty sumienia. Nie chciałam jej tego robić.
-To uśmiechniesz się czy nie?- spojrzałam na niego lekko
się uśmiechając -Szerzej?? Szerzej.- złapał mnie nagle w pasie i zaczął mnie
gilgotać.
-Nie rób tego!- uprzedziłam.
-Czego? Tego?- zaczęłam się śmiać, za wszelką cenę
próbując mu uciec. Złapał mnie za biodra z powrotem mnie do siebie
przyciągając. Rzucił mnie na poduszki łaskocząc po brzuchu.
-Justin! Proszę!-
nie mogłam złapać oddechu ze śmiechu. –Justin!
-Nie krzycz!- Justin zaczął się śmiać całując mnie.
-Błagam, wszystko ale nie łaskotanie- uśmiechnął się
lekko wpatrując się we mnie. Przejechał dłonią po moim policzku i pocałował
mnie w czoło. Justin zszedł ze mnie, a ja szybko wpakowałam się pod kołdrę. Zgasił
lampkę i już po chwili leżeliśmy wtuleni w siebie. Przytuliłam się policzkiem
do jego torsu, przerzucając przez niego rękę, a Justin głaskał mnie po włosach.
-Cieszę się, że tu przyjechaliśmy.
-Jak do tej pory, nie mogłem wyobrazić sobie tego lepiej-
zaśmiałam się, rysując palcem wzorki na jego opalonym mimo, że była prawie zima
torsie.
-Dawno nie widziałam, żeby rodzice mieli ze sobą taki
kontakt. Jedyne co pamiętam to ciągłe kłótnie i awantury. Ale chyba to, że mama
wybaczyła mu zdradę wyszło na dobre.
-Nie wiem, co mam Ci Skarbie na to powiedzieć. Chyba
dobrze, że mimo wszystko się kochają. I wszystko się jakoś układa. Widocznie są
sobie przeznaczeni.-
-Może- jestem w sumie zaskoczona decyzją mamy. Kocham
Tatę, ale ja mimo wszystko nie mogłabym wybaczyć zdrady. Strasznie się
cieszyłam, że mam takiego kogoś jak Justin. I może nie potrzebnie zawracałam
sobie głowę różnymi, niepotrzebnymi myślami. Powiedział mi, że mnie kocha. Ja
jego też. I mam nadzieję, że wszystko się ułoży. Tak strasznie mi na tym
zależało. Justin wniósł w moje życie tyle nowego, że nie wyobrażam sobie teraz
tego stracić.
-Nie powinnaś tyle rozmyślać- przerwał ciszę. –Spróbuj
już zasnąć myszko- miał racje. Przecież było dobrze, powinnam się tym cieszyć.
Pocałował mnie w głowę, a ja zamknęłam oczy.
***
Usłyszałam pukanie do drzwi, ale nie miałam ochoty się
budzić. Nie chciało mi się nawet podnosić powiek. Justin mruknął mi coś do
ucha, zacieśniając uścisk. Schowana byłam pod kołdrą, a Justin dodatkowo
przytulał się do moich pleców, obejmując mnie ramieniem, z nosem w moich
włosach. Gdy ktoś drugi raz zapukał, niechętnie otworzyłam jedno oko,
minimalnie się obracając.
-Kto to?- Justin wymamrotał niezrozumiale, ale zaraz
mieliśmy już odpowiedź. Dylan z Samem wparowali do pokoju, krzycząc i śmiejąc
się. Aż bolała od tego głowa.
-Wstawać. Idziemy na narty. – Dylan podszedł do łóżka i
pociągnął za kołdrę, ale Justin szybko złapał za nią z drugiej strony.
-Widzieliście ile śniegu? Nie mam pojęcia kiedy zdążyło
napadać.- Sam podszedł do okna, i jednym pociągnięciem odsłonił zasłony. W
pokoju zrobiło się tak jasno, że musiałam zamknąć z powrotem oczy. Miałam
ochotę wstać i podejść do okna, ale nie był to najlepszy pomysł w tej sytuacji.
Justin ignorując ich schował twarz w moich włosach. Dylan jeszcze raz próbował
pociągnąć za kołdrę. Justin podniósł się i chwycił za swoją poduszkę. Oby dwoje
spaliśmy na jednej połowie łóżka, dzieląc się nawet jedną poduszką, więc nie
poniesiemy żadnych strat.
-Spierdalaj!- Justin zamachnął się i rzucił poduszką w
Dylana. Ten zaczął się śmiać, ale postanowił odpuścić denerwowanie przyjaciela.
-Aaaa, rozumiem. Zmęczeeeni. Chloe w twojej koszuli, a Ty
pewnie nie masz na sobie gaci. Widzisz Sam co tutaj się w nocy działo?- zaśmiał
się a Sam się skrzywił.
-Ohyda. Nie mam zamiaru tego słuchać.- podniósł z podłogi
poduszkę i odrzucił ją w Justina. Wyszedł z pokoju zostawiając Dylana samego.
Przyznaje, że była to dziwna sytuacja, ja też nie miałabym ochoty słuchać, co
to Sam nie robił w łóżku z Ashley.
-Kurwa, wyjdź stąd.- Justin przeciągał zaspany, a ja
naciągnęłam na siebie bardziej kołdrę.
-Ile wam dać, pięć minut wystarczy?- zaśmiał się
podchodząc do drzwi.
-Poczekaj, aż wstanę..- Dylan śmiejąc się wyszedł z
pokoju, a Justin z powrotem się we mnie wtulił. Złapałam za jego rękę i
odsunęłam od siebie, chcąc wstać.
-Dokąd idziesz, zostań w łóżku.- nie odpowiedziałam, i
wstałam podchodząc do okna. Śniegu napadało na pewno po kostki jak nie więcej.
Nie mogłam się doczekać, kiedy wyjdziemy, a na pewno nie miałam zamiaru wracać
już do łóżka.
-Justin, wstawaj. Bo pójdą bez nas.- ruszyłam od razu do
łazienki. Puściłam wodę, nałożyłam pastę na szczoteczkę do zębów i jednocześnie
rozczesywałam włosy. Słyszałam, że Justin krząta się po pokoju. Wyplułam pianę
z buzi, przepłukując ją i umyłam twarz, szybko ją wycierając. Spojrzałam w
lustro i zobaczyłam siebie jakby za mgłą. Zakręciło mi się nagle w głowie,
szybko siadłam na wannie. Złapałam się za głowę, chcąc żeby zawroty jak
najszybciej minęły. Poczułam nagle jak w zatokach spływa mi krew. Podeszłam jak
najszybciej do umywalki. Miałam już tego dość. Kolejny raz.. Nie chciałam
jedynie, żeby Justin wszedł do łazienki. Odkręciłam szybko wodę, żeby czerwona
ciesz jak najszybciej zniknęła. Miałam już dosyć tych krwotoków. Nie miałam
pojęcia dlaczego ostatnio tak się działo. Coraz częściej miałam też zawroty
głowy. Poczułam przechodzący mnie dreszcz, gdy usłyszałam otwierające się
drzwi.
-Chloe, wiesz gdzie położyłem moje…- zamknęłam oczy, a
Justin szybko do mnie podszedł.
-Co się dzieję?- złapał za moje włosy, odgarniając je do
tyłu.
-Nic takiego.
-Jak nic, przecież widzę.
-To nic poważnego.- Przemyłam szybko twarz wodą, i gdy
upewniłam się, że krew już nie leci, przetarłam twarz ręcznikiem. Nie chciałam
o tym rozmawiać, ale musiałam z powrotem usiąść na wannie, gdy znów wszystko
zakręciło mi się przed oczami. Justin kucnął przede mną. Nie miał zamiaru
odpuścić tej rozmowy.
-Znów leciała ci krew? Co się dzieje, Chloe?
-Nic, co prostu poczułam się gorzej. To nic takiego, już
przeszło. Nie ma o czym mówić.
-Jest coś, o czym nie wiem?- spojrzał na mnie uważnie.
Nie miałam jak uciec od jego wzrokiem.
-Nie. Jasne, że nie. Jest ok, żyje.- wysiliłam się na
uśmiech, ale chyba nie przekonałam tym Justina.
-To nie jest drugi raz prawda?- spojrzałam na niego
przestraszona. Nie miałam ochoty o tym rozmawiać, bo wiedziałam, że Justin
będzie się tym przejmował. -To dzieje się któryś raz, mam racje?- nie
dopowiedziałam, zaczęłam bawić się tylko pacami.- Dlaczego mi nie powiedziałaś?
-Nie chciałam Cię martwić. Zresztą nie ma czym. To tymczasowe.
-Dlatego lepiej mi nie mówić nic? Co się z tobą dzieję?
-Nic!- zasłoniłam oczy dłońmi, unikając jego wzroku. – Po
prostu, poczułam się źle. To tyle.
-Martwię się o Ciebie, powinnaś iść do lekarza.-
spojrzałam na niego, kręcąc przecząco głową. Nienawidziłam lekarzy, ani
szpitali. Nie chciałam o tym rozmawiać.
-Nie, Justin. To nie jest konieczne.- wstałam, a Justin
zaraz za mną.- Przepuścisz mnie? – zmrużył oczy, dalej nie mając zamiaru mnie puszczać.
-Nie bądź uparta.- widziałam, że był już zły. Ale
postanowiłam zostać przy swoim.
-Nie jestem, po prostu nie mam zamiaru nigdzie iść, bo
nic mi nie jest.
-Dlaczego nie? Czegoś mi nie mówisz? Chloe, co się dzieje?
-Nic!- krzyknęłam zamykając oczy.
-Właśnie widzę! A co gdyby nikogo w pobliżu nie było?
Gdybyś zasłabła i..
-Nic się nie stało i nie mam zamiaru już o tym rozmawiać
-Idź do lekarza. Pójdę z Tobą, nie musisz..
-To jest moja sprawa!- przerwałam mu, a Justin spojrzał
się na mnie bez żadnych emocji.
-Twoja sprawa..- powtórzył po mnie.- Mam się nie
wpieprzać tak?..
-Nie to miałam na myśli- powiedziałam łagodnie, ale
Justin się odsunął. – Nie to chciałam powiedzieć.- odwrócił się i wyszedł z
łazienki , trzaskając drzwiami. Oparłam się rękoma o umywalkę. Nie chciałam się
z nim kłócić. Nie chciałam tego powiedzieć..
***
Było mi już tak zimno, że jedyne o czym marzyłam to
gorąca kąpiel. A przynajmniej kubek gorącej herbaty. Wszyscy świetnie się
bawili i mimo, że nigdy nie jeździłam na nartach, nawet mi szło. No prawie
wszyscy. Justin świetnie sobie z tym radził i mimo naszej kłótni, cały czas był
obok mnie i w razie potrzeby, szybko reagował łapiąc mnie w pasie. Ale nie
odzywał się prawie wcale. Usiadłam na ławeczce i zdjęłam czapkę. Odpięłam
narty, kładąc je obok ławki. Maggy szybko zajęła miejsce obok mnie, też
pozbywając się sprzętu.
-Świetna zabawa prawda? Trzeba to powtórzyć.
-Yhym- odpowiedziałam krótko, rozglądając się za
Justinem. Razem z Samem, Dylanem i moim Tatą zmierzali w naszym kierunku. Maggy
bez słowa ulotniła się do Ash i Mamy, gdzie zaraz dołączyli także Tata, Sam i
Dylan. Justin podszedł do ławki obok
mnie i oparł o ścianę budynku swoje narty. Wstałam szybko, podchodząc do niego
o krok.
-Justin?- spojrzał na mnie, naciągając mocniej
rękawiczki. – Przepraszam. Ja nie to miałam na myśli.- Nachylił się po moją
czapkę, i bez słowa założył mi ją na głowę. Schował starannie wszystkie kosmyki
moich włosów. – Długo masz zamiar się gniewać?- spojrzał na mnie, i złapał moje
dłonie.
-Twoje problemy, to też moje problemy. A mi chodzi tylko
o twoje bezpieczeństwo i zdrowie.- uśmiechnęłam się, i widziałam, że
kąciki ust Justina też się podnoszą na
moją reakcję. –I szczęście.
-Przepraszam, ja..
-Nie przepraszaj już. I nie bądź taka uparta.- pokiwałam
głową.- Jeśli to powtórzy się chociaż raz, nie będę z Tobą już dyskutował. Ani
pytał Cię o zdanie. Po prostu na siłę wsadzę cię w samochód. – uśmiechnęłam się
a Justin złapał moje policzki w dłonie i pocałował długo i romantycznie.
Cieszyłam się, że nie ma zamiaru gniewać się na mnie w nieskończoność. Nie
odzywaliśmy się tylko kilka godzin, a dla mnie wydawało się to być wiecznością.
W sumie może miał rację, sama zaczynałam się bać, że dzieje się coś nie tak.
-To teraz idziemy przebrać się w coś co nie jest mokre-
zaśmiałam się, powodując, że i on się zaśmiał. Rzeczywiście wszystkie nasze
rzeczy były mokre i zimne. –Wypijemy coś ciepłego, a później zabieram Cię na
łyżwy.
-Co? Nie umiem jeździć na łyżwach- uśmiechnęłam się.
Justin zaśmiał się i pocałował mnie w czoło.
-To świetnie się składa, bo ja też nie umiem.
___________________________
Nie wierzę, że to już tyle rozdziałów. Dziękuję Wam bardzo, jesteście niesamowici :*
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
z góry dziękuję <3
Koooocham <3
OdpowiedzUsuńDziękuję miś :* ily 💕
Usuń<3!
Usuń❤
OdpowiedzUsuń❤
UsuńJeju jacy oni są idealni <3 Tak bardzi uwielbiam to ff! :3 Juz nie moge sie doczekac nastepnego ❤
OdpowiedzUsuńdziękuję Ci skarbie bardzo :* strasznie się cieszę, że się podoba, ily <3
UsuńJezu oni są kochani, mam nadzieję że nie będzie dram <3 /ZuzaG
OdpowiedzUsuńTrochę musi być ;)
UsuńAww Justin jak się martwi. Idealni. Już nie mogę się doczekać następnego 💕
OdpowiedzUsuń💕💕
Usuń