Nie mogłam się ruszyć. Czułam czyjeś wielkie
dłonie na ramionach, które za wszelką cenę chciały odciągnąć mnie od mojego
anioła. Próbowałam wykrzyczeć jego imię najgłośniej jak tylko potrafiłam, ale
mój głos zdawał się bezgłośnie ulatniać w pustej przestrzeni otaczającej
wszystko dookoła. Nie widziałam jego twarzy, ale doskonale wiedziałam do kogo
należy cień, który coraz bardziej znikał za mleczną mgłą. Justin walił
pięściami w szklaną ścianę, chcąc znaleźć się obok mnie. Próbowałam się wyrwać
z mocnego uścisku, ale nie miałam wystarczająco siły.
-Justin!-
krzyczałam ile sił w płucach, ale słowa nadal odbijały się tylko echem w mojej
głowie. Gdy jego sylwetka zaczynała znikać z pola mojego widzenia poczułam, że
zaczyna brakować mi powietrza w płucach. Zaczęłam się dusić a mój krzyk stał
się nagle słyszalny.
-Justin!
-Jestem, Skarbie- otworzyłam
oczy, i oparłam się na łokciach, żeby jak najszybciej usiąść i złapać trochę
powietrza. Miałam niespokojny oddech i bałam się. Spojrzałam na Justina, i gdy upewniłam
się, że jest obok, przyciągnęłam nogi do klatki piersiowej i zakryłam twarz
dłońmi. –To tylko zły sen. – czułam jego dłoń na moich plecach. Jeździł nią w
uspokajającym rytmie.
-Która godzina?
-Po drugiej.- odłożył
telefon z powrotem na moją szafkę.
-Znów to widziałam. Kiedyś
już mi się to śniło.- Justin przybliżył się i pocałował mnie w głowę.
-Chodź- położyłam się, a
Justin przyciągnął mnie do siebie i przytulił mnie, głaskając po włosach.
–Opowiesz?- złapałam odruchowo jego koszulki i lekko ścisnęłam. Nie miał nic
przeciwko temu, nadal spokojnie gładził mi włosy.
-Byłeś za jakąś ścianą i
znikałeś. Chciałam iść w twoim kierunku, ale ktoś mnie trzymał.
-Kto?
-Nie wiem. To znaczy..- od
razu na myśl przyszło mi, że to Brad. Chociaż nie wiem skąd ten sen, ostatnio w
ogóle zapomniałam o jego istnieniu, a on o naszym chyba też – Nie wiem. To było
takie prawdziwe- dokończyłam.
-Jestem tu, myszko. I nic
się nie dzieje.
-Nie mogłam złapać oddechu,
gdy się oddalałeś. To tak jakbym nie mogła bez Ciebie oddychać.- położył na
moim policzku dłoń i długo mnie pocałował. W taki sposób, że czułam się
bezpiecznie.
-Jestem, i nigdzie się nie
wybieram, Kochanie. Ani teraz, ani nigdy. –uśmiechnęłam się, gdy jeszcze
ciaśniej objął mnie umięśnionymi ramionami. Nie wiem czy w jego objęciu w ogóle
było mnie widać. Justin leżał nadal w swoich ubraniach. Tak jak leżeliśmy, tak
zasnął. Zamknęłam oczy. Cieszyłam się, że tutaj jest. –Spróbuj zasnąć.
-A Ty będziesz spał?-
podniosłam głowę, żeby na niego spojrzeć. Uśmiechnęłam się, gdy spojrzał na
mnie pytającym wzrokiem.
-Nie masz zamiaru się
wyspać?
-Odechciało mi się.- Justin
zaśmiał się i pocałował mnie w czoło. –Przepraszam za wczoraj.
-Przepraszasz?
-Że byłam taka zła na
Ciebie. Ale rozumiem. Też bym była wściekła, gdybym usłyszała takie coś na
przykład od Susan.- spojrzałam na niego, a on tylko przewrócił oczami.
-Myślałem, że to sobie już
wyjaśniliśmy.
-Racja.- Odpuściłam ten
temat. Wolałam cieszyć się tym, że Justin bawił się moimi włosami, zanim znowu
poruszę zakazany temat. Zauważyłam, że coraz bardziej nie lubi o niej
rozmawiać. Postanowiłam więc nie poruszać jej tematu.
-Szkoda, że rodzice
pojechali. Cieszyłam się z tego wyjazdu.
-Nie będziesz wiedzieć
kiedy, a znów się zobaczycie. –w sumie miał rację, odkąd tu jestem tyle się
dzieje, że nawet nie wiem kiedy minęło tyle czasu. Ale nie narzekam, że tu
jestem. Z kim tu jestem. –Tęsknisz?- przerwał ciszę.
-Za rodzicami?
-Za tamtym życiem. Zanim tu
przyjechałaś?- szczerze to zauważyłam, że nawet nie mam kiedy myśleć o dawnym życiu. Jasne, że tęskniłam, bo moje życie
zmieniło się o chyba milion stopni, ale polubiłam też to nowe. Po części nawet
pokochałam.
-Tęsknie. Ale nie tak
bardzo, jak się tego spodziewałam. Na początku było ciężko. Ale teraz nie chcę
niczego zmieniać. – Justin uśmiechnął się w zamyśleniu. – Po za tym to ja się
zmieniłam. Nie jestem taka sama jak kiedyś.
-Byłaś jeszcze bardziej
słodsza? A myślałem, że to nie możliwe- przerwał mi, śmiejąc się. Klepnęłam go
w ramie, też się śmiejąc.
-Nie. Miałam na myśli, że
wydoroślałam.- udawałam poważną, ale chciało mi się śmiać.- A Ty za czymś
tęsknisz?
-Za Tobą. Jak wychodzisz
gdzieś dłużej niż na godzinę.
-Pytam serio.
-Ale ja odpowiadam serio-
zaśmiałam się, gdy zrobił śmiertelnie poważną minę. Udawał oczywiście
poważnego.
-Brakuje mi wtedy tego
śmiechu- zaczął mnie gilgotać, a ja zaczęłam się głośno śmiać. Doskonale
wiedział, że miałam łaskotki, i nie znosiłam jak mnie gilgotał.
-Justin! – nie reagował, a
ja próbowałam się wyrwać i odsunąć go od siebie, co niestety było nie możliwe.-
Justin, przestań! Mówię poważnie!
-Poważnie?- przerwał,
patrząc na mnie z udawanym niedowierzaniem. Widziałam, że znów ma zamiar zacząć
mnie łaskotać, więc szybko złapałam za jego ręce.
-Nie.- pchnęłam go, żeby ze mnie
zszedł i się położył. Usiałam na nim szybko okrakiem i przytrzymałam jego ręce.
-Widzę energia Cię rozpiera.
-To ty mnie do tego
zmusiłeś- zaśmiał się na moje słowa. Ja też się uśmiechnęłam. Puściłam jego
ręce i usiadłam wyprostowana na jego brzuchu. Jego dłonie od razu powędrowały
na moje nagie nogi. Przejechał po moich udach i zatrzymał dłonie na tyłku.
Przygryzłam wargę, gdy ścisnął moje pośladki. Nachyliłam się nad nim, gdy
chciał mnie do siebie jeszcze bardziej przybliżyć.
-A czy ty czasami nie chciałeś
iść spać?- spojrzał mi w oczy i trochę spoważniał.
-Jesteś smutna, za chwilę
się śmiejesz. Jesteś zła, za chwilę wybaczasz. Jesteś jak anioł, ale oby dwoje
wiemy, że potrafisz być niegrzeczna.- uśmiechnęłam się na te ostatnie słowa.
Nie wiem co jemu siedziało w tym momencie w głowie, ale w mojej.. same nie
wskazane myśli. Ale po chwili spoważniałam, biorąc do siebie jego poprzednie
słowa. – Cieszę się, że nie chcesz niczego zmieniać. Bo ja też nie miałem
takiego zamiaru.- nachyliłam się i długo go pocałowałam. Gdy się oderwałam od
jego ust, zobaczyłam jego świecące się oczy. Wydawał się być szczęśliwy. Złapał
mnie w pasie i już po chwili leżałam obok niego.
-A teraz czas chyba iść już
spać, bo nie wyśpisz się, Skarbie. – przykrył mnie kołdrą i przytulił do
siebie.
-W sumie to chyba zrobiłam
się śpiąca.- pocałował mnie w czoło i splątał nasze nogi.
-Dobranoc- podniosłam głowę,
żeby go pocałować. Złożył na moich ustach pocałunek i gdy wtuliłam się w jego
tors, tak jak ja zamknął oczy.
-Dobranoc, Justin.
***
-Mam po Ciebie później
przyjechać?
-Nie. Wezmę taksówkę.-
spojrzał na mnie z przymrużonymi oczami.
-Przecież wiesz, że to dla
mnie nie problem.
-Muszę kupić sukienkę na
ślub, a poza tym Maggy zaplanowała cały dzień, nie mam pojęcia
co będziemy
robić.
-Myślałem, że kupimy ją
razem. – zaskoczył mnie trochę. Justin na zakupach.
-Maggy mi nie odpuści.
-Mogę przyjechać, o której
chcesz.
-Poradzę sobie, naprawdę. –
uśmiechnęłam się, nachylając się w jego kierunku i składając na jego ustach
długi pocałunek. Odetchnął i pokręcił głową.
-W takim razie uważaj na
siebie.
-Będę.
-I dzwoń w razie czego.
-Ok- powiedziałam i
wysiadłam szybko z auta. Pomachałam mu, gdy zatrzasnęłam za sobą drzwi. Maggy
stała już po drugiej stronie ulicy i uśmiechała się szeroko. Ta opiekuńczość
Justina czasami była nie do zniesienia. Przecież nie byłam małą dziewczynką. Miałam
zamiar spędzić po prostu dzień z przyjaciółką.
-Już nie mogłam się
doczekać. Przypomnij mi, kiedy my byłyśmy na jakichkolwiek zakupach?
- Maggy
dała mi buziaka w policzek.
-Musisz mi pomóc. To musi
być wyjątkowa sukienka.
-Weź tą- przyjaciółka podała
mi czerwony materiał. Sukienka była piękna, ale chyba nie na tą okazję.
-Maggy, miałabym iść w tym na
ślub? To musi być coś wyjątkowego.- przyłożyła ją sobie do ciała i stanęła
przed lusterkiem.
-Justin by oszalał, gdyby
Cię w niej zobaczył.- uśmiechnęłam się, bo zdałam sobie sprawę, że to mógłby
być powód, dla którego Justin chciał chodzić ze mną po sklepach. Nie umiałabym
chyba znaleźć innego, niż gapienie się podczas przymierzania.
-Za duży dekolt. I za
krótka.- Maggy odwiesiła sukienkę i ruszyłyśmy w dalszym poszukiwaniu. Sama w
sumie nie wiedziałam czego chce, to musiało mnie trafić od razu.
-A ta?- popatrzyła na mnie z
niesmakiem.
-Nie czarna! Już ta jest o
niebo lepsza.- zabrała mi sukienkę i wręczyła swoją.
-Niebieska?
-Błękitna. Masz ciemną
karnację, więc pasuje idealnie.- była rzeczywiście piękna, ale i tak do końca
nie byłam do niej przekonana.
-Nie wiem czy pasuje.
-Chloe- zaczęła i podeszła
do mnie. Stanęłam przed lusterkiem, a Maggy przyłożyła sukienkę. – Nie możesz
ubrać na siebie golfu. Nie może być za krótka okej, ale musisz trochę pokazać.
Musisz zrobić wrażenie.
-To nie ma być mój wieczór.-
odłożyłam sukienkę, w poszukiwaniu kolejnej. Maggy tylko przekręciła oczami.
Przeszłyśmy chyba jeszcze dziesięć takich rozmów, przez kolejne dziesięć
sukienek. Postanowiłyśmy w końcu iść na koktajl. Może to nie był mój dzień.
Choć nie miałam ich za wiele. Przeraziłam się, gdy doszło do mnie, że zostały
trzy nieszczęsne dni. Szłam całkowicie zrezygnowana, popijając napój.
-Chloe..- Maggy zatrzymała
się, wręczając mi swój kubeczek.- Zobacz.- Stałyśmy przed szybą, gapiąc się na
manekina. Spojrzałyśmy na siebie i wiedziałam, że mam czego potrzebowałam.
-Już? Pokaż się!-
wygładziłam dłońmi materiał i odsłoniłam kotarkę – Wyglądasz jak księżniczka. –
okręciłam się, a pudrowa rozkloszowana sukienka, podniosła się lekko. Ramiona
były odsłonięte, a ramiączka układały się w poziomie, równo z dekoltem.
-Nie za duży?
-Idealny. Chloe, jak Justin
Cię zobaczy to oszaleje.
_____________________________________________
PRZEPRASZAM, JEŚLI POJAWIŁY SIĘ JAKIEŚ BŁĘDY :) MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ PODOBAŁ. I PRZEPRASZAM, ŻE KRÓCIUTKI
I po raz kolejny super rozdział:* Mam nadzieję że kolejny pojawi się niedługo:)
OdpowiedzUsuńDziękuję 💘 za tydzień słońce :*
UsuńJejku rozdział taki świetny <3 Nie mogę się doczekać/Heresna
OdpowiedzUsuńCieszę się miś 😙 dziękuję 💋
UsuńKc
OdpowiedzUsuń<3
UsuńKiedy kolejny?:)
OdpowiedzUsuńjutro wieczorkiem Skarbie ;*
OdpowiedzUsuńKiedy rozdział?
OdpowiedzUsuń