28 marca 2016

Rozdzial 36

Chodziłam w tą i z powrotem przez cały salon, od drzwi do telewizora. Nie miałam dziś humoru, a włamanie, które miało wczoraj miejsce, nie dawało mi spokoju. Miałam w głowie miliony myśli na sekundę, a z każdej minuty na minutę, robił mi się większy mętlik.
-Kochanie.
Justin siedział w fotelu obok kominka, co chwilę coś do mnie mówiąc. Ale nie mogłam się na niczym skupić. Na niczym oprócz tej sprawy. Spojrzałam na niego, zmuszając się do uśmiechu. Podeszłam do okna, biorąc głębszy oddech. Na usta cisnęło mi się tylko jedno imię. Brad. Ale bałam się wypowiedzieć to na głos.
-Chloe, Skarbie. Możesz mnie na chwilkę posłuchać?
Spojrzałam w jego stronę, a Justin wyciągnął w moim kierunku rękę. 
–Chodź do mnie.
Podeszłam do niego, szurając po podłodze skarpetkami. Byłam jakaś nie do życia. Justin chwycił moją dłoń, i pociągnął mnie lekko do siebie. Posadził mnie sobie na kolanach, obejmując w talii. Pocałował mnie w ramie, a ja objęłam go za szyję. 
–Przestań już się tym przejmować, bo nie mogę patrzeć na tą smutną minę. Policja się tym zajęła, wszystko się wyjaśni.
-Przepraszam.
Zsunęłam się tyłkiem do tyłu, siadając obok niego. Pocałował mnie w głowę, głaszcząc mnie po moich przełożonych przez jego ciało nogach.
-Nie przepraszaj, myszko. Po prostu już o tym nie myśl, okej?
Uśmiechnęłam się, ale tym razem szczerze. Przełożył rękę przez moje ramie, a ja bardziej się w niego wtuliłam.
-A co, jeśli..
-Będzie dobrze, musi być.
Przerwał mi. Spojrzałam na niego, szeroko się uśmiechając. Justin nachylił się, żeby mnie pocałować. Cieszyłam się, że jest ze mną.
-Chciałabym, żeby było dobrze. Już zawsze.
Przejechał knykciami po moim policzku i spojrzał mi głęboko w oczy. Uśmiech trochę zszedł mi z twarzy. Jego spojrzenie było szczere i głębokie.
-Wyobrażam sobie nas za kilka lat.
-Tak?
Uśmiechnęłam się szerzej.
-Ty, trójka dzieci i ogromny dom. Z ogrodem. 
Poprawiłam się, by było mi wygodniej przyglądać się Justinowi.
-Trójkę?
-Kiedyś tak. 
Pokiwałam głową, podnosząc kąciki ust. 
–Ty byłabyś nadal taka piękna jak teraz, a ja nie mógłbym doczekać się kiedy wrócę z pracy do domu. Wieczorem czytałbym bajki, a rano robił kakao.
-To jest to czego chcesz?
Rozmowa zrobiła się poważna. Taka na serio. Szczerze chciałam wiedzieć, czy to jest to o czym marzy.
-Tak, Chloe. Chcę spędzić z Tobą resztę życia. Trzymam w rękach cały mój świat. Nie dociera do mnie jak bardzo wpłynęłaś na moje życie, co miłość może zrobić z człowiekiem.
Położyłam dłoń na jego policzku, i pocałowałam go namiętnie. Uśmiechnął się, muskając opuszkami palców po mojej skórze na szyi.
-Zaczekaj sekundę
Uśmiechnął się szeroko, i wysunął się z fotela. Naciągnęłam rękawki od sweterka, krzyżując ręce na piersi. Justin wrócił po chwili z kuchni, z miseczką ciasteczek. Podniosłam nogi, i po chwili siedzieliśmy w takiej samej pozycji jak poprzednio. Uśmiechnęłam się szeroko.
-Wiem, że je lubisz.
Justin uśmiechnął się a ja rozłożyłam jedno ciasteczko na dwie części. Uwielbiałam śmietankowy krem ze środka. Jus zaśmiał się i wytarł palcem w kąciku moich ust.
-Moje ulubione. Jadłam je jak byłam mała.
Spojrzałam na Justina i nie rozumiałam, jak można je jeść w taki sposób jak on je jadł.
-Co?
Spojrzał na mnie zajadając się. Wzruszyłam ramionami i szeroko się uśmiechnęłam. Jak można jeść ciasteczka normalnie je gryząc. To nie możliwe, żeby nie rozłożyć wafelków na tyle części, z ilu się składają. Wyglądał śmiesznie.
-Jak Mamy nie było w domu, to Tata po kryjomu nam je dawał. I nalewał pełną szklankę soku pomarańczowego albo mleka. Sam pił mleko.
-Sok pomarańczowy ani trochę nie pasuje do ciastek.
-Pasuje!
Sprzeciwiłam się. 
–I dlatego to było takie wyjątkowe. Zjadałam ich tyle, że później bolał mnie brzuch i wołałam Mamę.
Oby dwoje się zaśmialiśmy. 
–Ale Tata nigdy nie miał za złe, że go wydałam.
-Ale niestety nie mam soku pomarańczowego. Ale jest mleko.
Spojrzałam na niego z przymrużonymi oczami. Zaśmiał się, a ja wróciłam do jedzenia.
-Nie ważne. Kocham te ciastka. 
Zabrałam się za kontynuowanie wyjadania kremu.
-Bardziej niż mnie? 
Pokiwałam głową, a Justin zrobił udawaną zszokowaną minę.
-Dwa razy bardziej.
Justin roztworzył swoje ciastko i wytarł krem o mój nos. Znieruchomiałam, a Justin zaczął się śmiać. Nie zdążyłam zareagować, a zostałam wysmarowana także na policzku.
-Możesz jeszcze odwołać swoje słowa.
-O nie! Nie ma takiej opcji. 
Wytarłam brudne palce o jego polik, a Justin odstawił szybko miseczkę obok fotela. Próbowałam jak najszybciej zwiać mu z kolan, ale niestety na marne. Złapał mnie szybko w pasie, i wstał. Machałam nogami, ale nie było mowy o jakiejkolwiek ucieczce. Położył mnie na kanapie i usiadł na mnie okrakiem.
-Justin, pobrudzisz kanapę!
-No to już wiemy kto będzie ją sprzątał.
Zaśmiałam się, a Justin nachylił się i zlizał krem z mojego polika. 
-Blee.
Zaśmiałam się, a Justin zaczął składać krótkie pocałunki na mojej całej twarzy. Dokładnie wiedział co zrobić, by zająć moje myśli. W sumie czułam się lepiej nie myśląc o Bradzie. Kochałam go za to.

***

Wysmarowałam twarz kremem, i ściągnęłam ręcznik z głowy. Sięgnęłam po szczotkę i wyszłam z łazienki. Dziś nie było Sama, więc postanowiłyśmy, że Maggy przyjedzie do mnie na noc. Nie zaprzeczę, że bałam się być sama w domu, więc cieszyłam się na wieczór filmów z przyjaciółką. Dobrze ją znając, spóźni się pewnie z jakieś pół godziny. Włączyłam 
głośno telewizor i ruszyłam do łazienki umyć zęby. Byłam wyczerpana i senna. W sumie nie zdziwiłabym się, gdybym zasnęła w połowie akcji. Sięgając do kosmetyczki, chwyciłam odruchowo za kalendarzyk. Znieruchomiałam, gdy zobaczyłam, że coś jest nie tak. Okres spóźniał mi się o cztery dni. Nawet nie zwróciłam na to uwagi, nie miałam czasu o tym myśleć. Zamarłam, gdy zdałam sobie sprawę, że nigdy się tak nie działo.
-Cześć, Chloe.
-Cześć.
Zatrzasnęłam za Maggy drzwi, i ruszyłam do kuchni, nie czekając na przyjaciółkę.
-Co Ty taka, jakaś.. zła? Pokłóciłaś się z Justinem? 
Maggy usiadła przy stole, a ja położyłam przed nią kalendarzyk. 
–Co to?
-Spóźnia się. Cztery dni.
-Co?
-Okres, Maggy. Spóźnia się!
Spojrzała na mnie badawczo i wzięła do ręki notesik. Głos mi drżał i trzęsły się ręce.
-Może to nic takiego, zdarza się tak przecież.
-Ale nie mi.
Podparłam się rękoma o stół, i wskoczyłam na niego, wygodnie siadając. 
–Zawsze miałam go regularnie. Nigdy nie spóźniał mi się o ani jeden dzień, Maggy.
-Chcesz powiedzieć, że..?
-Nie. To nie możliwe.
Zakryłam oczy dłońmi, a moje serce zaczęło bić chyba z dziesięć razu szybciej, i stało się chyba o wiele bardziej słyszalne. Nie mogłam dopuścić do siebie takich myśli.
-Zabezpieczaliście się?
-Tak.
Odpowiedziałam odruchowo, ale wyprostowałam się szybko.
-Nie.. 
Dodałam o wiele ciszej, niż przed chwilą. Zeszłam ze stołu podchodząc do okna.
-Jak to? 
Głos mi drżał i nie mogłam z siebie wydusić ani jednego słowa. Przełknęłam ciężko ślinę. Odwróciłam się do przyjaciółki, gestykulując rękoma.
-Pamiętasz? Góry. Impreza. Wróciłam wtedy z Justinem wcześniej. To była wymówka, chcieliśmy być sami, oby dwoje wypiliśmy. Justin miał gumki. 
Ale nie pod prysznicem. Nie miałam zamiaru ze szczegółami Maggy tego opowiadać. 
–Ale za drugim razem nie.
-Chloe, nie sądzisz, że to za wcześnie, żeby to stwierdzić. To nie musi być ciąża. 
Spojrzałam na nią, gdy wypowiedziała te słowa. To nie mogło tak być. Ja nie mogłam być teraz w ciąży. Nie teraz.. Gdyby Justin się o tym dowiedział. Nie był na to gotowy, i dawał mi to do zrozumienia.
-Nie mogę powiedzieć Justinowi.
Zaczęłam chodzić od okna, do lodówki, jak poprzednio. Za dużo wrażeń.
-Chloe, musisz.
-Nie mogę! Justin nie jest teraz gotowy na dziecko. Ja też nie!
-To co chcesz zrobić? Musi się dowiedzieć, nie możesz go okłamywać. 
Kucnęłam przy ścianie, i osunęłam się, siadając na podłodze. Maggy wstała, i za chwilę znalazła się obok mnie. Brzuch zaczął mnie strasznie boleć, a ja pomyślałam, że mój świat zawalił się. Nie mogę być teraz w ciąży.
-Nie chcę tego dziecka.
Maggy spojrzała na mnie i mnie przytuliła,
-Nie wolno Ci tak mówić.
Poczułam jak nieświadomie zły zaczęły kapać mi na kolana.

***

Leżałyśmy u mnie w łóżku i oglądałyśmy film. To znaczy film leciał, ale nie zwracałyśmy na niego uwagi. Maggy głaskała mnie po włosach, a ja nie wiedziałam co mam myśleć. Miałam w sobie małe ziarenko? Fasolkę? Odkryłam bluzkę i spojrzałam na swój brzuch. Wydawał się nie powiększyć… Ale ja jestem głupia.. przecież na to stanowczo za wcześnie. Może wcale nic tam nie ma. A jeżeli jest.. Podniosłam się i usiadłam po turecku, patrząc na przyjaciółkę. Pocierała mnie pocieszająco po nodze.
-Maggy, ja nie mogę mieć teraz dziecka.
-Kochasz Justina, tak?
-Tak.
Odpowiedziałam bez zastanowienia. Kochałam go, ale dziecko, to całkiem inna bajka. Jestem za młoda. Justin też. Stwierdził, że zmieniłam jego życie, ale nie mogłam w nie ingerować aż tak.
-To zrozumie.
-Ale to Ty nie rozumiesz. Justin nie chce dziecka. Nie teraz. Nie to mu w głowie, przecież on chce być wolny.
-Nie, Chloe. Jeśli Justin ciebie kocha, to weźmie to na klatę, musi się z tym pogodzić.
-Maggy, o czym ty mówisz. 
Łzy znów zaczęły mi kapać, położyłam się z powrotem obok niej. 
–Ja nie jestem gotowa, żeby być matką, Justin, żeby być ojcem.
Miałam miliony myśli. Może wcale nie byłam w ciąży. Ale z drugiej strony nigdy nie spóźniał mi się kres. Nie ma mowy, że aż o tyle dni. Moje życie zmieniło się w sekundę. To jakiś koszmar. A taniec.. nie. To nie może być prawda. To się nie dzieję. Nie naprawdę.
-Obiecaj mi coś.
Przyjaciółka uważnie skupiła na mnie uwagę
–Obiecaj, że nie powiesz o niczym Justinowi.
-Chloe..
-Obiecaj, Maggy.
Przerwałam jej stanowczym głosem. Nie miałam zamiaru niszczyć Justinowi życia.
-Obiecuję, że nikt się nie dowie.
Zamknęłam oczy, nabierając gęstego powietrza. Poczułam nagle wibrację pod poduszką. Sięgnęłam po telefon, i gdy zobaczyłam, że dzwoni mój chłopak, odrzuciłam telefon.
-Odbierz.
-Co?
-Odbierz. Telefon.
-Zwariowałaś.. dlaczego mam niby odbierać twoje telefony od niego?
-Powiesz, że śpię.
Maggy spiorunowała mnie swoim spojrzeniem.
-Zachowuj się jak zawsze. 
Wzięłam głęboki oddech, i odebrałam telefon.
-Halo?
-Dobry wieczór, Skarbie. Mam nadzieję, że nie obudziłem.
-Nie, oglądamy film. 
Spojrzałam na przyjaciółkę, a serce zaczęło mi dosłownie walić.
-Chciałem tylko dowiedzieć się, czy wszystko w porządku.
Chodziło mu o włamanie.
-Tak, tak. A Ty jeszcze nie śpisz?
-Siedziałem z warsztacie, chciałem trochę popracować. Odebrać cię jutro z treningu?
-Nie trzeba.
Odpowiedziałam szybko i bez zastanowienia. 
–Trening mam dosyć późno- dodałam szybko, żeby nie brzmiało to dziwnie.
-O której?
-O szesnastej.
-W takim razie będę po ciebie o osiemnastej.
Nie chciałam się sprzeczać bo wiedziałam, że i tak nic nie wywalczę.
-Dobrze, dobranoc.
-Dobranoc, Słońce.
Rozłączyłam się i rzuciłam telefon obok poduszki, wpatrując się w sufit.

***

Nie mogłam w nocy spać, co chwilę się budziłam. Szłam teraz jak wrak człowieka, całkiem bez życia. Nie wiem jak dziś będzie wyglądał mój trening. Miałam jeszcze pół godziny, więc spokojnie szłam spacerkiem. Zastanawiałam się rano, czy to co działo się wieczór wcześniej, jest prawdą. Czy może to tylko mi się przyśniło. Niestety nie. Ale musiałam się upewnić. Nie chciałam rujnować najważniejszemu człowiekowi w moim życiu świata. Sobie przy okazji też. Chodzi o to, że nie teraz. Jest na to stanowczo za wcześnie. Jego życie zmieniło by się nagle w kolki i pieluchy. Aż przeszły mnie ciarki. Nie potrafiłam myśleć o niczym innym. Ciągle snułam nowe wnioski, bardziej się przygnębiając. Wyciągnęłam telefon z kieszeni, przełączając muzykę, na zdecydowanie coś szybszego. Nie zdałam sobie sprawy jakie właśnie smęty leciały w słuchawkach. Po chwili postanowiłam je jednak zdjąć, zanim znów wlecę pod koła jakiegoś samochodu. I poczułam nagle, że nie mogę złapać oddechu. Nie mogę wciągnąć powietrza ani ustami, ani nosem. Czyjaś ręka mocno przycisnęła mnie do swojego ciała. Zaczęłam się dusić, prosząc o powietrze. Poczułam ogromny ból w głowie.


______________________________________________________

HEJ MIŚKI, MAM NADZIEJĘ, ŻE PODOBAŁO SIĘ, BO MI SAMEJ TAK :D AKCJA SIĘ ROZPOCZYNA I BĘDZIE SIĘ DZIAŁO AAAAWWWW!!!! 
JEŚLI PODOBAŁO SIĘ, TO ZOSTAWCIE JAKIŚ KOMENTARZYK, TO DLA MNIE BARDZO WAŻNE ;)
NO I UDANEGO LANEGO PONIEDZIAŁKU SKARBY ! KOCHAM ! <3

ONI MUSZĄ BYĆ RAZEM, NO SPÓJRZCIE TYLKO NA NICH !!! *.*

10 komentarzy:

  1. Oooo nie!

    Mam nadzieję, że to wszystko się dobrze skończy.

    Tak jak to mówiła Chloe:
    Przecież to,nie musi być ciąża!

    Błagam, błagam zaskocz

    A może to tylko problemy ze zdrowiem? Nerwy?

    Nie postąp źle i nie napisz najpopularniejszego wyjścia z sytuacji pod kryptonimem: ciąża.

    Wierze, że mnie zaskoczysz.
    Nie prosze o to, bo mam nadzieję, że sama z siebie tak postąpisz.

    Wiele osób czeka na zaskoczenie.
    Myślę że je nam zapewnisz, a przynajmniej mam taką nadzieję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. MOGĘ POWIEDZIEĆ TYLKO TYLE SKARBIE, ŻE NIE ZAMIERZAM KOŃCZYC OPOWIADANIA. MAM ZAMIAR GO KONTYNUOWAĆ JESZCZE PRZEZ BARDZO DŁUGI CZAS. I BARDZO SIĘ CIESZĘ, ŻE JESTEŚ TU ZE MNĄ <3

      Usuń
  2. Ale pomimo wszystko rozdział bardzo udany. ❤😘

    Love love love ❤ ❤ ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Chloe nie potrzebnie odrazu panikuje...być może to nie jest ciąża...tak mi się wydaję. Już chcę kolejny rodział, a ten świetny jak zawsze <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha w kilku najbliższych rozdziałach wszystko się okaże :) i dziekuję :*

      Usuń
  4. Za każdym razem mnie zaskakujesz , rozdział świetny i czekam na kolejny mam nadzieję że już niedługo:**

    OdpowiedzUsuń
  5. *z góry przepraszam za spam*
    Zapraszam na moje ff o Justinie 🙈
    Last-time-is-never-found-jbff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy