2 maja 2016

Rozdzial 41

Przesunęłam się na środek wanny, a Justin usiadł za mną. Złapał mnie w pasie i ostrożnie do siebie przyciągnął. Gorąca woda z ogromną ilością piany, nieziemsko pachnącym olejkiem do kąpieli i oczywiście Justin, to wszystko o czym w tej chwili marzyłam.
-Jak się czujesz?
Justin pocałował mnie w ramię, a ja oparłam się o jego tors. Przygryzłam wargę, gdy poczułam męskość Justina.
-O wiele lepiej.
Założyłam za ucho kosmyk związanych w koka włosów, mażąc się przy tym pianą po policzku. Justin zaśmiał się wycierając mi go i głaszcząc. Pocałował mnie w głowę i objął, przytulając mnie do siebie. Bawiłam się pianą, udając, że coś z niej lepie, rozdmuchując ją po chwili przed siebie.
-Tęskniłem, wiesz?
Zaczął głaskać moje ramię, przejeżdżając po nim w dół i w górę, w spokojnym tempie. Nie wiem czemu, przypomniało mi to coś, o czym oczywiście nie chciałam pamiętać. Poczułam niechciane ukłucie w brzuchu, i szybko postanowiłam zająć swoje myśli czymś innym.
-Najważniejsze, że wszystko jest już dobrze. Nie musimy o tym rozmawiać.
Odwróciłam głowę, by na niego spojrzeć. Justin uśmiechnął się do mnie, nachylając by złożyć na moich ustach długi i namiętny pocałunek. Siedzieliśmy tak chyba z piętnaście minut gadając i śmiejąc się z różnych rzeczy. Tak jak kiedyś. Zaczęłam się trochę wiercić, było mi już nie wygodnie. Gdy na mojej twarzy wylądowała dość spora porcja piany, podparłam się o nogi Justina i szybko się wyprostowałam. Justin zaśmiał się a ja odwróciłam się w jego stronę. Chciałam odpłacić mu się tym samym, ale zrezygnowałam, gdy poczułam ból w klatce piersiowej. Skrzywiłam się, a Justin nagle spoważniał.
-Wszystko jest ok.
Wyprzedziłam go, widząc, że się przejął. Oparłam się o przeciwną stronę wanny, przyglądając mu się. Podobał mi się w tych wilgotnych i rozczochranych włosach. Jego tatuaże świeciły się w świetle odbijającym się od jego mokrej skóry. Uśmiechnął się widząc, że skanuje dokładnie każdy centymetr jego twarzy i ciała. Obserwuję każdy jego ruch i drgnięcie.  Chciałabym, żeby nasze życie składało się tylko z takich chwil jak te, ale nie było to możliwe. Postanowiłam więc cieszyć się tą.
-Może się odwrócić? Lewy profil mam lepszy.
Zaśmiałam się, a Justin zrobił to samo. Złapał za moje stopy, i delikatnie zaczął mi je masować. Zamknęłam oczy, zsuwając się aż po samą szyje w pianę. Jego cudotwórczy masaż sprawiał, że stopa nie bolała mnie aż tak. Momentami tylko dawała o sobie znać.
-Tak jest dobrze. Ten zarost cię postarza, wiesz?
Przejechał dłonią po brodzie, zdając sobie chyba sprawę, że nie golił się od przynajmniej tygodnia. Czyli od czasu, gdy wpadłam w ręce tego strasznego człowieka.
-Sądzisz, że umawianie się z dużo starszym facetem nie jest fajne?
Zaśmiałam się w reakcji na jego ton.
-Uważam, że to podniecające. Zwłaszcza w takich sytuacjach jak ta.
-Znam inne, równie ciekawe, a może i nawet ciekawsze sytuacje niż ta.
-Tak?
Próbowałam brzmieć w miarę możliwości, tak poważnie jak on, lecz obawiam się, że nie wychodziłam z tego tak dobrze. Nie dało się nie śmiać. Poza tym, Justin naprawdę wyglądał na dużo starszego i poważniejszego. I nawet mi się taki podobał.
-Jasne, tylko że teraz nie mogę Ci tego zdradzić. Musisz być cierpliwa.
Pokiwałam twierdząco głową, a Justin wskazał ręką moje włosy.
-A wiesz, że w takiej fryzurze ty wyglądasz na młodszą? Zastanawiam się czy to w ogóle w takiej sytuacji jest legalne.
-Chyba nie.
Zrobiłam przestraszoną minę, zabierając nogi. Justin podniósł się, po chwili nachylając się nade mną i całując mnie namiętnie. Zawiesiłam ręce na jego szyi, przyciągając go bliżej. Oderwał się po chwili ode mnie, skanując moją twarz i uśmiechając się lekko.
-Czas chyba iść już do łóżka. Musisz odpocząć.
Justin wyszedł z wanny, owijając się w biodrach ręcznikiem. Podał mi ręce, pomagając wyjść, żeby nie stanąć źle na nodze. Gdy już stałam przed nim, owinął mnie delikatnym i puszystym ręcznikiem, wycierając pianę z brody i policzków oraz szyi. Justin podniósł mnie po chwili i zaniósł do sypialni.
-Zaraz wracam.
Pocałował mnie w czoło i wyszedł z pokoju. Zaczęłam rozglądać się, jakbym szukała czegoś, co się zmieniło. Ale nie zmieniło się nic. Było nawet posprzątane. Sięgnęłam do mojej torby obok łóżka i sięgnęłam po czystą bieliznę. Założyłam na siebie majtki a ręcznik owinęłam pod pachami. Justin wrócił po chwili, ubrany już do spania. Miał na sobie szarą koszulkę, na której odznaczał się każdy maleńki zarys jego mięśni, i spodnie od piżamy. Niebieskie, długie i w kratkę. Włosy miał jeszcze wilgotne. Uśmiechnęłam się, gdy rozłożył przede mną swoją czarną koszulkę. Justin pociągnął za mój ręcznik, kładąc go na łóżku.
-Uważaj.
Powiedział, przytrzymując mnie, bym znalazła równowagę. Noga zaczynała mnie boleć coraz bardziej. Wsadziłam ręce w rękawy, a Justin naciągnął materiał. Koszulka, jak każda inna, która należała do mojego chłopaka, sięgała mi do połowy ud. Pachniała świeżo wypranym praniem. Justin odsunął pościel, a ja szybko wskoczyłam na łóżko. Wyszedł do łazienki, wracając po chwili ze szczotką do włosów. Uwielbiałam, kiedy Justin czesał moje włosy. Był naprawdę delikatny.
-Zmęczona?
-Odrobinę.
Gdy skończył czekać moje włosy, odłożył szczotkę na szafkę nocną i też wszedł pod kołdrę.
-Chodź, Myszko.
Przytuliłam się do niego, a Justin mocno mnie objął. Zaczął głaskać moje włosy, namawiając, żebym spróbowała zasnąć. Byłam naprawdę zmęczona, więc nie miałam zamiaru się sprzeciwiać. Zamknęłam oczy, uśmiechając się sama do siebie, że jest przy mnie Justin, a to wszystko w końcu się skończyło.

***
Justin
Nie otworzyłem jeszcze oczu, sięgając ręką na drugą połowę mojego łóżka, miałem ochotę jeszcze chwilkę pospać, ale coś mi nie pasowało. Podniosłem się szybko patrząc, że Chloe nie ma w łóżku. W ogóle nie było jej w pokoju. Wstałem i poszedłem do łazienki, ale była pusta. Zbiegłem szybko po schodach i zatrzymałem się dopiero w progu kuchni, gdy zobaczyłem tam Chloe. Zdałem sobie sprawę, że nie potrzebnie aż tak na to zareagowałem, ale po tym wszystkim.. Chloe odwróciła się w moją stronę i szeroko się uśmiechnęła.
-Dzień dobry, Skarbie.
Powiedziała, a ja ruszyłem w jej kierunku, ale dużo wolniejszym krokiem niż przed chwilą. Stała przy blacie kuchennym, podpierając się o kule i coś robiąc.
-Nie słyszałem jak wstałaś.
Objąłem ją w pasie, przyglądając się co robi. Pocałowałem ją w skroń, a Chloe uśmiechnęła się. Miała dziś dobry humor.
-To dobrze, wyspałeś się?
Zamruczałem jej do ucha twierdząco, chodź miałem zamiar jeszcze poleżeć. Ale z nią przy boku.
-Tosta? Z dżemem?
Chloe złapała za oparte kule, a ja odsunąłem się.
-Pomogę Ci, siadaj.
Powiedziałem, widząc jak sięga do szafki z talerzami.
-Dam sobie radę.
-Chloe, nie bądź uparta i siadaj.
Usiadła ostrożnie odkładając kule, a ja kucnąłem przed nią, głaszcząc ją po udzie.
-Nie powinnaś się przemęczać, pamiętasz co mówił lekarz?
-Justin, ja tylko chciałam zrobić Ci śniadanie. To nie żaden bieg w maratonie.
Uśmiechnęła się, a ja wstałem.
-Dziękuję Ci, Serduszko, ale pozwól, że dokończę.
Pocałowałem ją w czoło i podszedłem do kredensu. Tosty właśnie wyskoczyły z tostera.
-Rozmawiałam dziś z Maggy, i przywiezie mi później trochę moich rzeczy.
Podszedłem do lodówki i wyciągnąłem z niej dżem. Zalałem kakao gorącym mlekiem i postawiłem na stole.
-Przecież ja mogłem to zrobić.
Usiadłem obok niej, zachęcając ją do jedzenia. Ja byłem głodny, ale Chloe tylko dzióbała.
-Justin, nie możesz wszystkiego robić za mnie. Doceniam to, ale poradzę sobie. Nie musisz zaprzątać sobie cały czas głowy mną.
Sięgnęła po kakao, miałem wrażenie, żeby zając czymś usta. Wiedziała jak to na mnie działa.
-Słyszysz co mówisz? Muszę, bo jestem twoim chłopakiem. A poza tym chcę.
Westchnęła tylko, nie odpowiadając już.
-Będziesz dziś pracował? Słyszałam jak umawiałeś się z Dylanem.
Spojrzała na mnie nie pewnie, zastanawiając się, czy nie jestem zły o to, że podsłuchiwała moje rozmowy. Byłem obok, więc nie miałem jej tego za złe.
-Cody miał przyprowadzić auto, ale dziś nie, przełożę to na kiedy indziej.
Chloe złapała mnie za rękę, patrząc na mnie.
-Justin, proszę Cię. Ja zajmę się sobą, włączę sobie jakiś film, albo porozwiązuje krzyżówki. Nie przekładaj tego. Poza tym pracujesz koło domu. No i Maggy wpadnie, nie będę sama.
Spojrzałem na nią, i zdałem sobie sprawę, że w sumie ma trochę racji. Nie chcę, żeby pomyślała, że mi odbiło. Musiałem jej ufać, nie mogłem pilnować jej dwadzieścia cztery godziny na dobę. Postanowiłem, że dziś jednak trochę popracuję.
-Dobrze, ale pod warunkiem, że zjesz tego tosta.
Wskazałem na prawie nie ruszone śniadanie. Chloe uśmiechnęła się i zabrała za jedzenie.

***

Chloe
Siedziałam przy kominku i wpatrywałam się w okno, popijając herbatę. Na telewizor, który grał w tle, prawie nie zwracałam uwagi. Przyglądałam się jak małe płatki śniegu wirują w powietrzu. Za dwa tygodnie święta, cieszyłam się, że już prószy. Lubiłam tę porę roku. Uśmiechnęłam się do siebie, gdy przypomniało mi się, że w tym roku śnieg widzę już po raz drugi. Góry. To tak wszystko się zaczęło.. Od tych myśli odgonił mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Mama? Nie spodziewałam się, że może dzwonić, ale ucieszyło mnie to.
-Halo? Chloe, Skarbie. Jak twoja noga? Jak się czujesz? Wszystko w porządku?
-Ciebie też miło słyszeć, Mamo.
Nie takiej rozmowy oczekiwałam, ale było to do przewidzenia. Musiałam ją uspokoić.
-Wszystko dobrze mamo. To nic poważnego, tydzień i noga będzie jak w nienaruszonym stanie.
-Córeczko, tak się martwiłam. Dobrze, że Sam mi powiedział. Inaczej pewnie nic bym się nie dowiedziała.
Przekręciłam oczami. Cała mama
-Nie jesteś w pracy?
-Jestem, ale musiałam zadzwonić, bo chciałam upewnić się o twoje zdrowie, i powiedzieć Ci coś. Zastanawialiśmy się z Tatą i mamy nadzieję, że przylecicie do nas na święta? Bardzo polubiliśmy Justina i bardzo chcielibyśmy,  żeby nam towarzyszył.
Nie spodziewałam się takiej rozmowy, ale ucieszyło mnie to. I to bardzo.
-Jasne, Mamo. Jeśli Justin się zgodzi.
-O, to cudownie. To ja jeszcze do Ciebie zadzwonię córeczko. Uważaj na siebie, proszę Cię.
-Tak, Mamo. Będę uważać. Kocham Cię, pa.
Pewnie gdyby nie było jej w pracy, rozgadała by się. Odłożyłam telefon i sięgnęłam po herbatę, gdy śnieg przybrał na sile. I na objętości też. Poczułam ból w głowie, gdy przypomniały mi się słowa Brada o narkotykach związanych z Justinem. Myślałam o tym już w szpitalu, ale nie chciałam tam zaczynać takich rozmów. No a kiedyś będę musiała z nim o tym porozmawiać. Chciałam w końcu dowiedzieć się prawdy, której pewnie nie dowiedziałabym się, gdyby nie ON. Odwróciłam się, gdy usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu. Po chwili ujrzałam w salonie Justina. Śmiesznie wyglądał umazany czymś ciemnym na policzku.
-Mamy przerwę, wpadłem zobaczyć co robisz.
Podszedł do mnie i pocałował. Uśmiechnęłam się blado, i spojrzałam z powrotem na to co dzieje się na zewnątrz.
-Hej, wszystko w porządku?
Pokiwałam głową, biorąc łyka herbaty.
-Może zjedz coś.
Usiadł na kanapie obok, przyglądając mi się.
-Nie mam ochoty jeść. Widzę, że coś jest nie tak.
-Wydaje Ci się.
Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się lekko. Ale Justin nie był do końca przekonany.
-Nie wydaje. Dowiem się?
Spojrzałam znów przed siebie. Nie wiedziałam, czy mam zaczynać teraz ten temat, może powinnam wybrać inny moment?
-Chciałabym wiedzieć, co masz wspólnego z Bradem. A bardziej z..
Urwałam, ale Justin intensywnie się we mnie wpatrywał.
-.. z narkotykami.
Justin spojrzał w podłogę, zamykając oczy.
-Dlaczego o to pytasz?
-Brad mi powiedział.
Spojrzał na mnie, z miną, która mówiła, że chyba czas najwyższy powiedzieć prawdę. Trwała między nami chwilę cisza, ale postanowił w końcu się odezwać.
-Pracowaliśmy dla takiego faceta. Ja i Brad. I jeszcze dwóch innych. Chodziło o przewóz dużej ilości tego gówna. Mieliśmy z Bradem umowę. Nikt miał o tym nie wiedzieć. Umówiliśmy się na coś. Mieliśmy wystawić tego gościa, to był ogromny hajs.
Przełknęłam ciężko ślinę, krążąc palcem wokół kubka.
-Niespodziewanie ten facet, dla którego pracowaliśmy, zaproponował mi coś. Coś dużo lepszego, bardziej opłacalnego. Do tej pory nie wiem, dlaczego akurat mi. Przyjąłem jego propozycję. Wystawiłem Brada. Dalej już się pewnie domyślasz.
-Brałeś?
Zaskoczyłam go tym pytaniem. Milczał, ponowiłam więc pytanie.
-Justin, brałeś to świństwo?
Najpierw prawie niewidzialnie, ale po chwili bardziej zdecydowanie kiwnął głową. Zmieniłam pozycję, byłam gotowa w każdej chwili wstać.
-Ty, nadal..?
-Nie, Chloe. Już dawno nie. Przyrzekam Ci, skończyłem z tym.
-Mówiłeś, że nie brałeś. Pytałam Cię o to, a Ty mnie okłamałeś.
-Chloe..
Wstałam, zabierając szybko kule.
-Chloe, nie powiedziałem wtedy prawdy, ok. Ale wydawało mi się to nie aż tak bardzo istotne. Teraz między nami jest inaczej, chce być szczery.
Nie odpowiedziałam. Starałam jak najszybciej znaleźć się na schodach. Justin podszedł do mnie, stając mi na drodze.
-Przepraszam, Chloe, chodziło mi o to, że..
-Możesz zejść mi z drogi?
Przerwałam mu. Spuściłam wzrok, nie chciałam z nim teraz rozmawiać.
-Nie będziesz ze mną rozmawiać?
-Chcę zostać sama, możesz?
Justin odsunął się nie chętnie, w reakcji na mój podniesiony ton.
-Chloe!
-Zostaw mnie w spokoju.
Gdy znalazłam się na górze, zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie zamykając oczy. Chciałam pobyć trochę sama


_________________________________________________

czytasz = komentujesz <3


4 komentarze:

  1. o mooj boze <3 chce wiecej

    OdpowiedzUsuń
  2. Więcej, więcej, więcej!
    💗💗💗💗💗💗

    OdpowiedzUsuń
  3. Znowu brak mi słów 😱😍😍 Pisz szybko kolejny😘😘

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow
    Pieknie pięknie pięknie . ... uwielbiam cie

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy