Zaczynałam się już po woli denerwować, w tym domu nic nie
można było znaleźć, i kompletnie nic nie leżało tam, gdzie powinno. Mimo, że
Sam miał Ashley, nie potrafił sobie beze mnie poradzić.
-Na co masz ochotę?
Czekałam na odpowiedź Justina, ale nie przestawałam
szukać jakiegoś garnka, lub najzwyklejszej na świecie patelni. W szafce na ich
starym miejscu stał kosz na śmieci, zresztą cały pełny. Bałam się, że jeżeli go
dotknę, coś z niego wyleci. Mimo, że nie powinnam tam się tego spodziewać,
otworzyłam szafkę nad zlewem. Zamknęłam na chwilę oczy i pokiwałam
niedowierzająco głową. Co garnek robił pośród talerzy…Obawiałam się, że nie
poznam odpowiedzi. Stanęłam na palcach by po niego sięgnąć, ale poczułam w
pasie dłonie Justina. Odwróciłam się, i podziękowałam uśmiechem, gdy podał mi
to czego chciałam. Osunął sweterek z mojego ramienia i pocałował mnie
delikatnie, gdy nalewałam do garnka wody na makaron.
-Spaghetti?
Nie odpowiedział mi, więc postanowiłam go w tym wyręczyć.
-Twoje spaghetti zawsze.
Odwróciłam się w jego
stronę i złożyłam szybki i króciutki pocałunek. Justin uśmiechnął się z
niezadowoloną za bardzo miną i wrócił do stołu, grzebać dalej w swoim
komputerze. Wiedziałam tylko tyle, że chodzi o jakieś auta, ale nie chciałam
więcej wypytywać.
-Sprzątałam tutaj dwa dni temu, a kuchnia wygląda, jakby
przeszło przez nią tornado. Gdzie można położyć sól?
-Tutaj.
Odwróciłam się, i zobaczyłam, że Justin przysuwa w moją
stronę pojemniczek z solą. Uśmiechnęłam się i zabrałam potrzebną mi przyprawę.
-Gdzie on w ogóle jest?
Ściągnęłam z nadgarstka gumkę do włosów i zaplątałam je w
najwygodniejszego na ziemi koka.
-Może miał coś do załatwienia. A gdzie Ashley?
-Wiem, że miało nie być jej na weekend. Chyba pojechała
do rodziny.
Miałam dość tych poszukiwań. Jeśli w szafce gdzie
powinien być makaron nie ma makaronu, to poddaje się. Chwyciłam za telefon i usiadłam naprzeciwko Justina.
Gdy na niego spojrzałam, zauważyłam że mi się przygląda. Wydawał się być jakiś
zdenerwowany, ale nie dziwiło mnie to aż tak bardzo. Od kilku dni znosiłam jego
zachowanie.
-Nie odbiera. A zawsze ma telefon przy sobie.
Wykręciłam numer jeszcze raz. Justin przymknął lekko
laptop i nachylił się do mnie.
-Najwidoczniej nie może odebrać. Pomogę Ci szukać tego
makaronu.
Wstał i podszedł do kredensu. Otworzył pierwsza lepszą
szafkę i wyciągnął z niej opakowanie.
-Widzisz? Nie ma problemu.
Podszedł go kuchenki z zamiarem chyba dokończenia za mnie
obiadu. Ale zastanawiało mnie dlaczego Sam nie odbiera. Kto jak kto ale on
nosił telefon przy sobie. Przynajmniej od jakiegoś czasu. Co takiego ważnego
mógł robić?
-Zaczynam się martwić. Może coś się stało? Nie mówił, że
dziś nie będzie go w domu. A Wiedział, że ja będę.
Justin podszedł i kucnął między moimi nogami. Zabrał mi
telefon z ręki i odłożył do na stół. Złapał moje dłonie w swoje i uśmiechnął
się lekko. Nie wydawało mi się jednak, że to szczery uśmiech.
-Nic mu nie jest, okej?
-Ok. Jeszcze minutę temu w to wierzyłam. A ty skąd możesz
to wiedzieć. Rozmawiałeś z nim? Wiesz gdzie jest?
Justin wstał i usiadł na swoje miejsce.
-Niepotrzebnie się martwisz na zapas.
-Tak jak ty?
Spojrzał na mnie bez żadnych emocji. Nie spodziewał się
takiej odpowiedzi z mojej strony. Po chwili dotarło do mnie jednak, że to był
cios poniżej pasa. Doskonale wiedziałam jakie Justin ma powody do tego by się o
mnie martwić. Przecież przeżyłam to na własnej skórze. A jedynym powodem do
zmartwień Sama, to chyba bałagan w kuchni. Tak mi się przynajmniej wydawało.
-Może zadzwonię do Ash.
Chciałam wykręcić jej numer, ale Justin szybko złapał
mnie za rękę.
-Nie dzwoń. Chcesz, żeby i ona się martwiła? Może zaraz
wróci.
Spojrzałam za okno i stwierdziłam, że pogoda się
poprawiła. Ale nadal było okropnie zimno i ślisko. Zdałam sobie sprawę, że sama
siebie nakręcam, wmawiam sobie, że coś musi się stać. Uśmiechnęłam się i
wróciłam do gotowania. A Justin do grzebania w komputerze. Jednak gdy się
odwróciłam, przyłapałam Justina na tym, że mi się przygląda. Szybko wrócił
wzrokiem na ekran.
-Ashley poprosiła mnie, żebym jej pomogła w niespodziance
dla Sama. Na ich rocznice. Miała wrócić w poniedziałek, ale będzie dzień
wcześniej. Jest tym strasznie podekscytowana.
Woda właśnie się zagotowała, więc włożyłam do niej
makaron. Podskoczyłam lekko, gdy usłyszałam jak Justin głośno zamknął laptopa.
Podszedł do mnie i wyłączył gaz.
-Musze Ci to powiedzieć..
-Powiedzieć co?
Widziałam w jego oczach strach. Już miałam powiedzieć,
żeby tego tak nie przedłużał, ale otworzył usta.
-Musimy jechać na tor. Sam ściga się dziś z Alex’em.
Zamarłam na sekundę. Zamrugałam kilka razy oczami, gdy
zakręciło mi się w głowie. Nie docierało do mnie, co właśnie usłyszałam. Justin
złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę drzwi.
***
Wysiadłam z auta i trzasnęłam drzwiami. Mimo tak okropnej
pogody, była tu cała masa ludzi. Najgorsze to, że pośród niej był Sam.
-Chloe, zaczekaj!
Poczułam jak Justin łapię mnie za ramię, ale wyrwałam się
prawie biegnąc.
-Nie rozumiem dlaczego nie powiedziałeś mi od razu!
-Nie mogłem.
-Nie mogłeś!..
Zaczęłam przepychać się przez tłum ludzi. Wiedziałam, że
Justin idzie tuż za mną. Zaczęłam biec, gdy usłyszałam głos dziewczyny przez
megafon. Miałam ochotę wbiec na środek i przerwać to wszystko. Stanęłam jednak
jak wryta, gdy usłyszałam startujące piski opon. Stałam przy samej barierce
patrząc jak obydwoje ślizgali się na tafli lodu. Odwróciłam się do Justina i
schowałam głowę w jego uścisku. Objął mnie, a ja miałam ochotę zacząć płakać.
Tak strasznie chciałabym zatrzymać czas. I wyciągnąć go z tego. Usłyszałam
nagle wielki hałas i odwróciłam się, otwierając z przerażenia usta. Puściłam
się Justina, i nachylając się pod barierką wbiegłam na tor.
-Chloe!
Chciałam jak najszybciej znaleźć się przy wmiażdżonym w
ścianę aucie, ale poczułam dłonie Justina w pasie.
-Puść mnie do cholery!
-Powinnaś tu zostać.
Chciałam się wyrwać, ale nie miałam najmniejszych szans.
Machałam tylko nogami w powietrzu, gdy Justin podniósł mnie, niosąc w
przeciwnym kierunku niż chciałam.
-Justin!
Krzyczałam, ale zachowywał się jakby tego nie słyszał.
Gdy byliśmy już za barierką postawił mnie na ziemi, mocno do siebie
przytulając. Zaczęłam uderzać pięściami w jego klatkę piersiową, ale nie
reagował. Trzymał mnie mocno i głaskał mnie po głowie. Łzy zaczęły mi spływać
po policzkach. Musiałam się poddać, nie miałam tyle siły. Odwróciłam głowę w
stronę tego całego zajścia, przyglądając się ludziom przy samochodzie Sama.
Facet w zielonym kombinezonie otworzył drzwi, a Sam wyleciał z środka na
ziemie. Zwijał się z bólu, ale żył. Uspokoiłam się całkowicie, oddychając
szybko. Oparłam głowę o tors Justina i zamknęłam oczy. Poczułam ogromną ulgę.
-Wszystko będzie dobrze, Chloe. Zabiorą go do szpitala,
zanim pojawi się tu policja.
***
Usiadłam na skraju łóżka, uśmiechając się do brata. Na
całe szczęście miał tylko lekko rozwaloną głowę, od uderzenia w kierownice.
Lekarz twierdzi, że miał cholernie wielkie szczęście, że nie rozwalił sobie
czegoś jeszcze.
-Przyniosłam Ci coś do jedzenia. Sama nie przepadałam za
jedzeniem tutaj.
Uśmiechnął się i podniósł się na rękach, opierając o
wysoki stos poduszek.
-To moja wina. Ja nie kazałem Justinowi nic mówić.
Dlatego nie powiedział Ci na początku. Jest świetnym przyjacielem.
Spuściłam wzrok na swoje palce, bawiąc się nimi. Nie
chciałam teraz o tym rozmawiać. I w sumie nie byłam na Justina aż tak bardzo
zła. Cieszyłam się, że nie skończyło się to żadną większą katastrofą.
-W porządku. Mam zadzwonić do Ashley?
Sam złapał mnie szybko za dłoń i spojrzał na mnie
przestraszonym wzrokiem. Pokiwał przecząco głową.
-Ja to zrobię. Powinna dowiedzieć się ode mnie.
Uśmiechnęłam się i przytaknęłam. Rozluźnił się i oparł
wygodnie o poduszki.
-Gdzie Justin?
-Był rano, ale spałeś. Powinni Cię jutro wypuścić. Pojadę
teraz do niego, dobrze?
Pocałowałam Sama w policzek i wyszłam z sali. To miejsce
doprowadzało mnie do białej gorączki. I znajdowało się na ostatniej pozycji
najbardziej okropnych miejsc.
***
Justin otworzył mi drzwi, a ja weszłam do środka lekko
się do niego uśmiechając. Nie wiedziałam w sumie jak mam się zachować. Ale
Justin był jakby smutny i zły w jednym.
-Z Samem wszystko dobrze. Miał strasznie dużo szczęścia,
jutro powinien wyjść.
-To super.
Ruszył do salonu, a ja ruszyłam za nim. Chciałam zapytać
czy wszystko w porządku, ale wskazał dłonią, żebym usiadła na kanapie. Siadł
obok mnie i splątał swoje dłonie.
-Musimy porozmawiać.
-Nie jestem zła, jeśli chodzi Ci tą sprawę. Rozumiem, że
Sam Cię o to prosił. Oby dwoje chcieliście mnie chronić.
Uśmiechnęłam się, ale Justin spojrzał na mnie przerażony.
-Nie chodzi o to. Chloe, my..
-My..co?
Przyznam, że serce zaczęło mi trochę walić, a Justin
schował twarz w dłoniach. Nie chciał na mnie spojrzeć, wpatrywał się teraz z
szklankę na stole. Zaczynałam się bać.
-Chloe, my nie możemy być dłużej razem.
-Co?
Wstałam z kapany przerażona. Nie docierało do mnie to co
właśnie usłyszałam. Justin także wstał i stanął naprzeciwko mnie. Podniosłam na
niego wzrok.
-Tak będzie lepiej.
-Lepiej? Dla kogo lepiej? Justin co ty mówisz,
zwariowałeś?
Czułam, że zaczęły drżeć mi ręce. Nie mogłam zapanować
nad głosem. To wszystko mi się śniło.
-Dla Ciebie. Gdyby nie ja..
-Justin, ale ja Cię kocham.
-Chloe nie masz pojęcia, jak cholernie to dla mnie
trudne. Ja już oszalałem z miłości do Ciebie. Nie wyobrażasz sobie jak mocno
Cię kocham. Dlatego powinienem pozwolić Ci odejść. Ja tylko utrudniam Ci życie!
Nie mogę zapewnić Ci takiego życia na jakie zasługujesz. Bycie ze mną jest
niebezpieczne. Nie mogę pozwolić na to, żeby znowu coś Ci się stało. Nie zniósł
bym tego.
Zamknęłam oczy głębiej oddychając. Ja naprawdę nie
wierzyłam w to co słyszę. Zdałam sobie sprawę, że było naprawdę masę kłopotów,
ale we dwoje zawsze z nich wychodziliśmy.
-Poradzimy sobie. Zawsze jakoś dawaliśmy radę.
Chciałam złapać go za dłoń, ale cofnął rękę. Poczułam
ogromny ból w sercu. Jakby rozrywało się na miliony części.
-Nie rób tego. Nie zniósłbym twojego dotyku… Życie beze
mnie będzie prostsze. Zależy mi na twoim bezpieczeństwie.
-A nie zależy Ci na mnie?! Justin to nie może się stać!
Nie możesz być tak samolubny!
Miałam ochotę uderzyć go w całej siły. Poczułam jak łzy
szybko zleciały mi po policzku.
-Proszę Cię nie płacz..
-Zostaw mnie..
Odsunęłam się, gdy Justin zrobił krok w moim kierunku.
-Zasługujesz na kogoś lepszego..
Czułam, że przez płacz nie mogę złapać oddechu.
Odwróciłam się i ruszyłam w stronę wyjścia.
-Chloe!
Nie chciałam już słyszeć jego głosu, ani na niego
patrzeć. Wyszłam na zewnątrz, próbując złapać trochę świeżego i lodowatego powietrza.
Czułam, że się duszę. Zamknęłam oczy, gdy usłyszałam huk rozbijającego się o
płytki szkła. Zaczęłam biec. Nie chciałam tu być. Chciałam zniknąć.
________________________________________
JEŚLI ZNALAZŁY SIĘ BŁĘDY, PRZEPRASZAM, ALE ZAZNACZAM, ŻE TO JESZCZE NIE KONIEC TEJ CZĘŚCI !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! POJAWI SIĘ JESZCZE JEDEN ROZDZIAŁ :* JEŚLI SIĘ PODOBAŁO, LICZĘ NA KOMENTARZ :*******
Supi, supi,upi,upi !!! Świetny czekam na następną część, to się będzie działo ������
OdpowiedzUsuńObiecuję, że będzie się działo :)))
UsuńSuper. Czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńCzekam na next <3
OdpowiedzUsuńAle cudny *-* Tyle się teraz dzieje :O Juz nie moge sie doczekac nastepnego ❤
OdpowiedzUsuńDziękuje :*
UsuńOMG co on wyprawia. Musza byc razem, oni sa idealni dla siebie ;3. Czekam na nowy :*
OdpowiedzUsuń:)
UsuńJa jebie, o boże, tak na zakończenie roku :((/( takie smutki o boże
OdpowiedzUsuńNiech oni będą razem
z ciężkim bólem serca mi się to pisało :'(((
UsuńCudowny. Nie spodziewałam sie tego. Jezu już nie moge sie doczekac następnej części !!!!❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńJestem pod ogromnym wrażeniem i zresztą strasznie dumna z takiego postępu bo ciągle się rozwijasz kochana brawo 💕💗 Będę do końca świata czytać wszystko co napiszesz jak nie dłużej 💕👑
OdpowiedzUsuńhahah dziękuje, jestem ci naprawdę wdzięczna za takie miłe słowa, i strasznie się ciesze, że ze mną tu jesteś <3333
Usuń