3 kwietnia 2016

Rozdzial 37

Justin
Zaparkowałem przed studiem i zgasiłem silnik. Wolałem poczekać w samochodzie, niż gapić się na tego frajera. Po ostatniej kłótni z Chloe, wolałem nie wdawać się w dyskusję z tym pajacem. Nie zamierzałem więcej kłócić się z Chloe z jego powodu. Ufałem jej, ale to on działał mi na nerwy. Zgasiłem radio spoglądając na zegarek, było już piętnaście po siódmej. Wysiadłem z auta, ale nie miałem zamiaru ruszać się z parkingu. Na zewnątrz nie było za ciepło, ale nie mogłem usiedzieć w środku. Oparłem się o maskę, i przyglądałem się, jak w świetle lamp o tej porze, widać każdą pojedynczą krople deszczu. Kropiło. Założyłem na głowę kaptur, spoglądając na budynek. Światła na jednej z trzech części budynku zgasły, a ja stanąłem na równe nogi, odpychając się od maski. Wyciągnąłem z kieszeni spodni telefon - żadnej wiadomości, ani żadnego nieodebranego połączenia. Wystukałem numer Chloe, i przyłożyłem aparat do ucha. Robiłem się niecierpliwy z każdym kolejnym, długim, rozbrajającym sygnałem. Wsadziłem telefon z powrotem do kieszeni, gdy odezwała się sekretarka. Nie miałem zamiaru nagrywać się jej na pocztę, skoro stoję i czekam na zewnątrz. Spojrzałem na godzinę, i gdy zobaczyłem, że czekam tu już dobre dwadzieścia minut, ruszyłem w kierunku drzwi wejściowych. Oczywiście na samym wejściu spotkałem tę ohydną mordę. Nie zamierzałem jednak wchodzić z nim w zbędne dyskusję, interesowała mnie tylko jedna rzecz.
-Justin.
Zaczął, wyprzedzając mnie. Rozejrzałem się dookoła, ale korytarze wydawały się być pomyte, a światła pogaszone. Przy wejściu paliła się tylko jedna lampa. Zdawało się, że Nathan także szykuje się już do wyjścia.
-Nie ma tutaj Chloe? Miałem odebrać ją po treningu.
Nathan zmarszczył brwi, przeczesując dłonią po włosach i przyglądając mi się z dziwną miną.
-Chloe nie zjawiła się dzisiaj na treningu.
Wyprostowałem się, gdy usłyszałem jego słowa. Nie było jej tu? W takim razie dlaczego nie odbierała moich telefonów.
-Coś się stało?
Nic, kurwa.. ale wydawało się, że on też się przejął. Czyli jej naprawdę dzisiaj tutaj nie było.
-Nie, dzięki
Pchnąłem szklane drzwi, i wyszedłem na zewnątrz. Szybkim krokiem ruszyłem do auta, nie oglądając się za siebie. Słyszałem, że Nathan też wychodził. Gdy już byłem w środku, wyciągnąłem telefon. Z każdym kolejnym sygnałem, nosiło mnie coraz bardziej. Co takiego robiła, i gdzie była, że nie mogła odebrać. Wcisnąłem czerwoną słuchawkę i rzuciłem komórką na siedzenie pasażera. Nie wiedziałem co mam robić. Wracać do domu?  Jechać do niej? Zadzwonić? Do Sama. Wziąłem telefon, i gdy już miałem go odblokowywać, wyświetliło się połączenie. Rozczarowałem się, gdy na ekranie pokazał się numer Maggy. Ale postanowiłem jak najszybciej odebrać. Przecież Maggy nigdy do mnie nie dzwoniła.
-Hej, Justin.
-Maggy?
-Nie jesteś może z Chloe? Próbuję się do niej dodzwonić już z dobrą godzinę, ale ona w ogóle nie odbiera ode mnie telefonu.
Poczułem ukłucie w brzuchu. Zaczynałem się coraz bardziej bać. O Chloe. Gdzie ona się kurwa podziewała.
-Myślałem, że jest na treningu, ale wcale się na nim nie pojawiła. Miałem nadzieję, że jest może z Tobą.
-Nie jesteś z Chloe?
Jej ton zmienił się trochę w panikę.
-Ode mnie też nie odbiera. Dzwoniłem kilka razy.
-Pojadę do niej do domu, będziesz?
-Tak, już jadę.
Rozłączyłem się i rzuciłem telefonem w tapicerkę. Odpaliłem silnik, i ruszyłem z parkingu. Wyjeżdżając, zauważyłem stojącego przy swoim aucie Nathana. Gapił się, ale postanowiłem go zignorować.

***

Wykonałem już chyba z pięćdziesiąt połączeń, a Chloe dalej nie odbierała. Miałem ochotę rzucić tym telefonem o ścianę. Było już po dwudziestej pierwszej, a jej nadal nie było w domu. Nagle przestałem być na nią zły, że nie odbiera. Szybko znowu wystukałem jej numer, gdy zdałem sobie sprawę, że to może być sprawka Brada. Tylko nie to.. jeśli on.. kolejny sygnał. Znowu nic.
-Chloe?..
Odezwała się sekretarka, musiałem się nagrać. 
–Chloe, gdzie Ty jesteś? Dlaczego nie odbierasz od nikogo telefonu? Byłem w studio, nie było Cię tam. Możesz się odezwać, jak tylko to odsłuchasz? Martwię się.
Odwróciłem się, gdy usłyszałem pukanie. Sam szybko ruszył do drzwi.


***
Maggy
Siedziałam przy oknie, i gapiłam się w ciemność. Popijałam herbatę, słuchając jak Justin dyskutuje i kłóci się z Samem w kuchni. Chloe wciąż nie odbierała ode mnie telefonu. Od Justina i Sama zresztą też. Po policzku spłynęła mi łza, gdy przypomniała mi się nasza wczorajsza rozmowa. Jeśli ona coś sobie zrobi.. sobie i.. Miałam ogromną nadzieję, że wszystko z nią w porządku. Miałam w głowie miliony myśli, ale nie mogłam powiedzieć Justinowi o ciąży. Już widzę jak by na to zareagował w tej sytuacji. Poza tym nie chciałam robić zbędnego zamieszania, bo to nie było przecież nic pewnego. Chloe po prostu spanikowała, może wcale nie ma żadnej ciąży. Justin zacząłby się martwić jeszcze bardziej, i nie daj Boże, jeśli on zrobiłby coś głupiego. Powtarzałam sobie, że to nie jest nic wspólnego z tą całą ciążą. Kochałam ją jak siostrę, ale miałam nadzieję, że to z powodu stresu. Ostatnio schudła, czego nie dało się nie zauważyć. To nie była ciąża. Musiałam siedzieć cicho, i nie wywoływać niepotrzebnej paniki.
-Mam to gdzieś! Nie będę tu siedział z założonymi rękami, i czekał, czy się odezwie, czy może nie! 
Justin wstał od stołu, popychając za sobą krzesło.
-Policja w niczym Ci teraz nie pomoże, musi minąć doba od zaginięcia.
Była zaledwie dwudziesta trzecia trzydzieści.
-Nie będę siedział i czekał całej doby!
-Nie tylko tobie nie jest łatwo! Ale powinieneś się uspokoić.
Justin wyszedł z kuchni, siadając na kapanie w salonie, zostawiając Sama samego. Oparł się o oparcie, i zakrył twarz dłońmi. Złapał w rękę poduszkę, i rzucił ją na podłogę. Podeszłam do stołu i odstawiłam kubek. Siadłam obok niego, przyglądając mu się. Odsłonił twarz i spojrzał na mnie.
-Jeśli Chloe coś się stanie..
-Nie stanie.
Potarłam jego ramię, próbując go jakoś pocieszyć, choć sama nie byłam pewna..
-Nie rozumiesz.
Oparł się łokciami o kolana, zakrywając z powrotem twarz. – Pamiętasz tego faceta, który zaczepił ją na pierwszych wyścigasz, na których się pojawiłyście? Brad. Dylan też Ci o nim wspominał.
Brad? Nie kojarzyłam go z widzenia, ale pamiętałam imię. Przystawiał się do niej.
-Coś jej zrobił?
Zareagowałam szybko, klękając na kanapie. Serce podskoczyło mi do gardła.
-Dzwonił do niej kilka razy, z tego co wiem, spotkali się raz, czy dwa. To skończony dupek. Kiedyś miałem z nim nie małe spięcie, a ten sukinsyn mści się teraz. Za cel wybrał sobie właśnie ją. Doskonale wie, że jest dla mnie najważniejsza. Nie wiem, ale jeśli zrobi jej krzywdę, zabiję go Maggy. Zabiję
Justin wstał i podszedł do okna. Nie miałam o niczym pojęcia, Chloe nigdy nie wspominała mi o czymś takim. Kolejna łza spłynęła po moim policzku.
-Jest zdolny do takiego czegoś? Skąd wiesz, że to w ogóle jego sprawa?
-Podejrzewam. Jest zdolny do wielu rzeczy.

***
Justin
Obudziłem się, przekręcając się na prawo. Chloe nie było obok mnie. Przetarłem zaspane oczy , rozglądając się po jej pokoju. Od wczoraj nic się nie zmieniło. Niestety nic nie wskazywało na to, że może tu była, a jej nieobecność usprawiedliwia branie prysznicu. Po prostu nie było jej, a to nie był sen. Sięgnąłem po komórkę, by sprawdzić godzinę. Była siódma trzydzieści. Cud, że w ogóle chociaż tyle pospałem. W nocy budziłem się chyba z dziesięć razy. Nie miałem żadnej wiadomości od Chloe. Wstałem z łóżka i podszedłem do okna. Postanowiłem jeszcze raz zadzwonić. Nie dziwiło mnie to, że ponownie włączyła się sekretarka.
-Chloe. Mam nadzieję, że wszystko jest ok. Wszyscy się o ciebie martwią. Nawet nie wiem co mam Ci powiedzieć.
Bo nie wiedziałem. A jeśli to nie była jego sprawka. Jeśli to Chloe coś ukrywa. Ta niepewność wkurwiała mnie coraz bardziej. 
– Ale zrobię wszystko, żeby się dowiedzieć. Tęsknie za Tobą. Jeśli coś Ci się stanie.. Chloe pamiętaj, że Cię kocham.
Rzuciłem telefon na łóżko.

***
Chloe
Siedziałam na środku tego obrzydliwego miejsca, przywiązana do krzesła i rozglądałam się dookoła. Bałam się tego, że wysoki brunet znów tu przyjdzie. Nie miałam ochoty na niego patrzeć, ani słuchać, co ma mi do powiedzenia. Bolały mnie nadgarstki i całe ręce. Próbowałam jakoś poluźnić sznurek, ale był zaciśnięty zbyt mocno. Nie miałam już sił z nim walczyć. Czekałam tylko na kolejną noc, aż znów mnie rozwiąże, ale był dopiero ranek. Nie miałam nawet pojęcia, która jest godzina. Wiedziałam tylko tyle, że on znów tu przyjdzie. Poczułam ukłucie, gdy usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Zamknęłam oczy, przysłuchując się jak zbliża się.
-Cześć, piękna.
Otworzyłam oczy, to nie był ten sam głos. Nie spodziewałam się tego, że Brad przyjdzie tu osobiście. Był tutaj nawet chyba sam. Byłam gotowa odpowiedzieć mu, co o nim myślę, ale szeroka taśma uniemożliwiała mi to.
-Masz ochotę porozmawiać?
Obserwowałam jak krząta się po pomieszczeniu, i wyciąga co chwilę coś ze starych i rozwalających się prawie szafek. Nie było tu nawet okna, które dałoby odrobinkę światła. Lampa, która ledwo co świeciła.. mogłoby jej równie dobrze tu nie być.
-Ślicznie dziś wyglądasz. Jak minęła Ci noc?
Wciągnęłam głośno powietrze, a on uśmiechnął się pod nosem. Położył na stole kamerę, i zaczął czyścić dokładnie obiektyw, wymieniał karty. W brzuchu mi jeździło, i strasznie chciało mi się pić. Ale nie zamierzałam go prosić, chociażby nawet o krople wody. W ogóle nie chciałam z nim rozmawiać.
-Nie chcesz gadać? Twoi przyjaciele chyba się o Ciebie martwią, co? Miałem ochotę z nimi pogadać, ale bateria Ci padła.
Do oczu napłynęły mi zły, gdy pomyślałam o Justinie. Odłożył wszystko i wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów. Myślałam, że się uduszę, gdy poczułam ten ohydny dym.
-Mam nadzieję, że nie będzie Ci przeszkadzać. Może masz ochotę?
Wyciągnął w moim kierunku paczkę, ale ja nawet nie kiwnęłam. Przyglądałam mu się tylko. Zaczął nucić coś pod nosem, nie zwracając na mnie już w ogóle uwagi. Poczułam, jak łza spływa mi po policzku. Po raz kolejny przyszedł mi do głowy pomysł ucieczki, ale był to tylko pomysł. Nie miałam na to nawet najmniejszych szans. Nie, przywiązana do tego krzesła. Smród tego pomieszczenia, mieszający się z papierosem, robił kompletne wariactwo w moim pustym żołądku. Brad rzucił do połowy spaloną fajkę na drewnianą, skrzypiącą podłogę i zagasił ją butem. Wziął do ręki kamerę, i wolnym krokiem podszedł do mnie.
-Skoro nie chcesz rozmawiać ze mną, to może porozmawiasz ze swoim chłoptasiem. Nagramy coś dla niego? Na pewno się ucieszy.
Otworzył wieczko, a ja zamknęłam oczy. 
– Moment.
Dodał i przyciągnął przede mnie stół, na którym postawił aparat. 
– No to start.
Łzy zaczęły kapać mi po policzku, spływając na szyję.
-Bardzo dobrze, niech sobie popatrzy jak za nim tęsknisz. Tęsknisz, prawda?
Podszedł do mnie i kucnął. Popatrzyłam na niego, przez zaszklone oczy, a on pogłaskał mnie po włosach, wsadzając w nie po chwili nos. Zaciągnął się ich zapachem, a ja szybko odwróciłam głowę w drugą stronę.
-Niegrzeczna dziewczynka.
Zaśmiał się 
–Myślisz, że Justin miały coś przeciwko?
Stanął za mną i pogłaskał mnie po policzku. Nie kontrolowałam już lecących łez. Chciałam, żeby to się skończyło.
-Masz ochotę się troszeczkę zabawić?
Zaczęłam szlochać, a on nachylił się. Złapał za moją bluzkę, i odsłonił moje prawe ramię. Zacisnęłam powieki, chcąc zniknąć. Po chwili złapał za moje ramiączko od stanika, i je także osunął. Zaczęłam szarpać rękoma, gdy poczułam jego usta na moim ramieniu. Wstał i stanął naprzeciwko mnie, zasłaniając kamerę. Złapał w dłoń oba moje policzki i mocno ścisnął.
-Jak będziesz się tak wiercić, to porozmawiamy inaczej. I nie będzie już tak miło. Pilnuj się.
Złapał za taśmę, którą miałam zaklejone usta, i szybko pociągnął. Zaczęłam szybko oddychać, wciągając jak najwięcej powietrza. Dusiłam się przez płacz. 
–I spróbuj się odezwać.
Jego ton był o wiele bardziej stanowczy i wyższy niż przed chwilą. Stanął za mną z powrotem i znów poczułam jego usta. Przejechał językiem po linii mojej szczęki, a ja zaczęłam krzyczeć. Poczułam mocne szarpnięcie za włosy.
-Jeszcze raz się suko odezwiesz, a nie będą mieli po co Cię szukać, rozumiesz?
Ponownie zacisnęłam powieki nie chcąc patrzeć w kamerę.
-Więcej Justin nie musi widzieć, potrzebujemy trochę prywatności, prawda?
Podszedł do kamery i ją wyłączył. Kucnął przede mną znowu i spojrzał na mnie.
-Czego ode mnie chcesz?
Na moje słowa zaśmiał się tylko. Objął moje policzki i pocałował. Próbowałam się wyrwać, ale on tylko bardziej ścisnął palce. Odszedł i po kilku sekundach wrócił z krzesłem. Usiadł naprzeciwko mnie. Miałam ochotę zwymiotować, robiło mi się naprawdę niedobrze.
-To proste. Pragnę zemsty.
-Na Justinie.
-Bystra jesteś.
Oparł się wygodnie krzyżując ręce na klatce piersiowej i rozłożył nogi. 
–Ale dopóki nie zaleziesz mi za skórę, nic więcej się nie stanie. Radzę więc nie odzywać się za dużo.
-W takim razie czego chcesz?
-Oh, Chloe. Nie znasz tej historii? Justin Ci nie powiedział? To chętnie Ci ją przedstawię.
-Słucham.
Uśmiechnął się i pokiwał głową.
-Naprawdę jesteś pyskata.
Spoważniał, i zmienił pozycję. Oparł się łokciami o kolana.
–Doskonale wiesz, że Justin się ściga.
-Miałam nadzieję, dowiedzieć się czegoś nowego.
Zignorował moje słowa, kontynuując.
-Nadal bierze? Czy masz na niego dobry wpływ?
Te dwa ostatnie słowa zaakcentował, mówiąc dużo wolniej i wyraźniej. Nadal bierze? Nie chodziło mu o narkotyki, na pewno nie o narkotyki.
_________________________
HEJ MIŚKI, MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ PODOBAŁO :) ZACHĘCAM DO SKOMENTOWANIA, I Z GÓRY DZIĘKUJĘ!
A TAK PO DRUGIE TO Z CAŁEGO SERCA DZIĘKUJĘ WAM ZA PONAD 50 TYŚ WYŚWIETLEŃ, TO OBŁĘD. TYLE WAM DZIĘKUJĘ NA OKRĄGŁO, ŻE NIE MOGĘ BYĆ JUŻ ZA BARDZO ORYGINALNA XD PO PROSTU DZIĘKUJĘ, KOCHAM WAS !!!

8 komentarzy:

  1. Cuuuuudoooooooo

    Noooo i to się nazywa dawka emocji!
    Rozdział mega udany ❤❤❤
    Czekam na następny?
    Kiedy?
    Jestem bardzo niecierpliwa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. za tydzień myszko :*
      hhahahah dziękuję, ciesze się, że są emocje xd

      Usuń
  2. Znowu tyle emocji *,* Za każdym razem mnie zaskakujesz :* Czekam na kolejny i niech ją Justin znajdzie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hah ciesze się, w sumie sama czekałam aż do tego dojdę :D

      Usuń
  3. świetnie piszesz, uwielbiam twoje ff i czekam na kolejny rozdział ;))

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy