Justin
Nacisnąłem łokciem na klamkę, i pchnąłem drzwi kolanem, by
wejść do środka niosąc ze sobą reklamówki z zakupami. Gdy znalazłem się już w
środku, oparłem się o drzwi by je zamknąć i ruszyłem do kuchni. Nie
spodziewałem się tam Chloe, miała leżeć w łóżku i się z niego nie ruszać.
-Daj, pomogę- podeszła do mnie z zamiarem zabrania mi
zakupów, ale ja po prostu podszedłem do stołu i tam je zostawiłem.
-Miałaś leżeć w łóżku.
-Zaraz tam wracam.
-Zaraz tam wracam.
-No to już- ściągnąłem z siebie kurtkę i pocałowałem
Chloe w czoło. –Chcesz rozchorować się jeszcze bardziej? – Miała na sobie moją
szarą koszulkę i białe zakolanówki, do tego stała na płytkach na boso. Nie
reagowała na moje słowa.
-No cholera jasna.- powiedziałem bardziej do siebie niż do
niej i złapałem ją w pasie. Tak jak stała, podniosłem ją i ruszyłem z nią do
salonu.
-Justin, co Ty robisz?- złapała się za moje dłonie, które
spoczywały na jej brzuchu, by się przytrzymać.
-Jeżeli nie rozumiesz, to pokaże Ci o co mi chodzi.-
położyłem ją na kanapie w salonie i przykryłem kocem. –Masz tu leżeć,
zrozumiano? A jak coś chcesz, od razu mów. Masz ochotę na kakao?- nie
skomentowała, tylko uśmiechnęła się i pokiwała twierdząco głową.
-Przepraszam, jeśli popsułam Ci plany- powiedziała, gdy
byłem już w kuchni. Nie zdążyłem odpowiedzieć, a Chloe znów zaczęła kichać.
-Już Ci Skarbie mówiłem, że nie miałem ochoty jechać bez
Ciebie.– zaczęła smarkać w chusteczkę, bełkocząc coś pod nosem. Siedziała
cicho, aż mleko nie zagotowało się. Chwyciłem za gorący kubek i leki, i
poszedłem do salonu.
-Nie zostawiłbym Cię tu samej, Kochanie- usiadłem obok
niej, a Chloe ostrożnie zabrała ode mnie gorący kubek. Przygryzła wargę,
przytykając nos do napoju.
-Mam cały nos zatkany- powiedziała jak mała dziewczynka,
robiąc przy tym śmieszną minę. Uśmiechnąłem się gdy spojrzała na mnie lśniącymi
oczami.
***
Leżeliśmy na kanapie oglądając telewizję. Wtulony byłem w
jej plecy, obejmując ją w pasie. Nie zwracałem uwagi na to co leci, i Chloe
chyba też była średnio zainteresowana filmem, bo co chwilę się wierciła. Nic
nie mówiłem, ale śmieszyło mnie to. Wierciłem nosem w jej włosach, a Chloe
ocierała się o mnie nogami. Wzięła nagle pilota i wyłączyła telewizor.
Odwróciła się w moją stronę i się we mnie wtuliła obejmując mnie w pasie. Nie
spodziewałem się tego.
-Co jest, Skarbie? Film przestał Cię interesować?
-Justin, możemy porozmawiać?- spojrzała na mnie, lekko
się uśmiechając.
-Jasne, coś się stało?
-Nie, nic. Opowiesz mi coś?
-To znaczy?- położyła głowę na moim torsie i wzruszyła
ramionami.
-Cokolwiek. Coś, czego o Tobie jeszcze nie wiem.
-Chyba wiesz o mnie wszystko co trzeba- przełknąłem
ślinę, na myśl o Bradzie, ale szybko ją od siebie odsunąłem. To nie rozmowa na
teraz..
-Masz jakieś historie z Twojego dzieciństwa, o których
jeszcze nie wiem? Lubię jak opowiadasz. Opowiesz?
-Dobrze, myszko. Jeśli chcesz- uśmiechnąłem się i
pogłaskałem ją po włosach. Znowu na mnie spojrzała, poprawiając się wygodnie.
-Masz może jakieś ukryte talenty?
-Sam nie wiem, chyba żadne. W dzieciństwie uczyłem się jedynie
grać na gitarze, fortepianie i skrzypcach- zaśmiałem się, gdy zobaczyłem jej
reakcję. Patrzała na mnie szeroko otwartymi oczami, zadzierając do góry głowę.
-Naprawdę? Nie widziałam Cię nigdy, żebyś na czymś grał.
-Na tych dwóch pierwszych jeszcze coś potrafię, ale
skrzypce nigdy mi nie szły. To nie było dla mnie, ale mama lubiła gdy grałem.
-Zagrasz coś kiedyś?
-Jeśli będziesz chciała.
-Jasne, że tak! Wow, nie podziewałam się- jej pełne
podziwu oczy powodowały, że cały czas się uśmiechałem. –Maddie też grała?
-Tak. Jest bardzo muzykalna, po mamie. To ona
kontynuowała moją naukę po jej śmierci. Ale później zbuntowałem się. Nie
chciałem grać.
-Przestałeś zajmować się muzyką?
-Byłem Maddie wdzięczny, próbowała zastąpić mi mamę. Ale
to było niemożliwe. Nie chciałem tego do siebie dopuścić.
-A tata?- nie lubiłem tematu ojca. Mimo, że ostatnio
nawiązaliśmy kontakt, i tak nie miałem ochoty o nim gadać. Ale chciałem jej
powiedzieć. Wiedziałem, że mogę.
-Po śmierci mamy nie miał dla nas czasu, kiedyś już o tym
wspominałem. Nie interesował się tym. Nie namawiał mnie do grania. Nie namawiał
mnie do niczego. Dla Maddie też nie miał czasu, ale ona wiecznie go
usprawiedliwiała. Kłóciliśmy się przez to. Z dnia na dzień coraz więcej. Teraz
wiem, że było jej ciężko. Robiła dla mnie wszystko. Zastępowała mi i matkę i
ojca. A ja tego nie doceniałem.
-Maddie Cię kocha.
-Ja ją też- odpowiedziałem szybko, a Chloe uśmiechnęła się.
-Jesteś też urodzonym sportowcem. Pamiętam doskonale ten
mecz koszykówki.
-Ja też doskonale go pamiętam- uśmiechnąłem się do niej. –Wtedy
pierwszy raz Cię pocałowałem, od dawna się czaiłem. – Chloe zaśmiała się a ja
nachyliłem się, żeby ją pocałować.
-Justin, nie chcę Cię zarazić- próbowała mnie od siebie
odepchnąć. Zaczęła się śmiać, gdy zacząłem całować ją po całej twarzy. Po
policzkach, nosie, i po szyi. – Justin- siadła szybko, sięgnęła po chusteczki
ze stołu i znów zaczęła kichać.
-Powinnaś zasnąć.
-Nie zasnę.
-Chodź, spróbuję Ci w tym pomóc.- położyła się z powrotem
obok mnie, przytulając się do mnie gorącym policzkiem. Zacząłem głaskać ją po
włosach i nucić jej do ucha.
-Będziesz mi śpiewał?
-Nie wiem czy się do tego nadaje.
-Uwielbiam twój głos- zaśmiałem się na jej słowa.
Zamknęła oczy miarowo oddychając. Potrzebowała snu.
Chloe
Czułam się już o wiele lepiej i nie potrafiłam usiedzieć
w miejscu. Katar prawie całkiem przeszedł, tabletki zaczęły działaś od razu gdy
zasnęłam. Justin dał się w końcu przekonać, żebyśmy coś porobili. Siedział
właśnie naprzeciwko mnie i tłumaczył zasady gdy w szachy.
-A co jeśli wygram?
-A myślisz, że wygrasz?
-Po prostu chce się upewnić, czy warto.- Justin uśmiechnął
się, przygryzając wargę i przyglądając się planszy. Miał zamiar mnie rozproszyć?
-No dobrze. W takim razie, jeśli wygrasz..
-Wtedy ja wybiorę nagrodę- przerwałam mu, a on się
zaśmiał. Próbowałam być poważna, ale też się uśmiechnęłam.
-A jeśli to ja wygram?
-Zrobię co będziesz chciał- przygryzłam wargę, a Justin
pokazał zęby w uśmiechu. Wyciągnął w moim kierunku rękę, a ja odpowiedziałam mu
poważnym ściśnięciem dłoni. Na szczęście tata kiedyś coś mi tłumaczył, i nie
było tak, że nie wiedziałam kompletnie nic. Jakąś wiedzę na temat tej gry miałam,
i raz udało mi się szczerze wygrać z Samem. Co prawda wieki temu, ale nie
zamierzałam się poddawać. Nie po tak poważnym zakładzie. Gra toczyła się o
wszystko, albo o nic. Justin wykonał pierwszy ruch, a ja szybko, lecz po
dokładnym zastanowieniu odpowiedziałam. Naciągnęłam lekko bluzkę i nachyliłam
się, opierając o łokcie.
-Wiem co robisz, ale to Ci się nie uda. Nie tym razem.-
wykonałam swój następny ruch, a Justin w reakcji przymrużył tylko oczy. –Zaczynam
mieć wątpliwości.
-Tak?- odpowiedziałam nie spoglądając na niego. Skupiałam
się na grze
-Co do twoich umiejętności.
-Zacząłeś się bać?- na moje słowa zaśmiał się. Spojrzałam
na niego, i przyłapałam, że jednak nie może powstrzymać się, żeby nie spojrzeć mi
w dekolt. Spodobała mi się ta gra, i szło mi naprawdę nieźle. Przypominały mi
się wieczory z tatą i bratem sto lat temu. Mama zawsze denerwowała się, gdy
musiała wołać nas dziesięć razy na kolację. Justin próbował mnie cały czas
zagadywać. Rozśmieszał mnie, co nie pozwalało mi się momentami skupić.
-Szach, i mat!
-To nie możliwe!- Justin zaśmiał się, a ja odsunęłam się
z krzesłem od stołu. –Tyle brakowało. –Pokazałam na palcach malutki odstęp –
Miałeś farta. – Justin podszedł do mnie i podniósł mnie, przerzucając mnie
sobie przez ramię.
-Justin, puść mnie. Co Ty robisz?
-Wygrałem zakład, pamiętasz?- klepnął mnie w tyłek a ja
zaśmiałam się. Dokładnie wiedziałam co ma na myśli. Postawił mnie nagle na
ziemi i obydwoje spojrzeliśmy na drzwi.
-Heeeeej, jesteśmy?- spojrzeliśmy na uśmiechniętą Maggy.
_______________________________________________
po pierwsze, to ten rozdział chciałam zadedykować @JusslikaShipper
wracaj słonko do zdrowia :*
I PRZEPRASZAM, ŻE ROZDZIAŁ TAKI KROTKI, ALE JESTEM CHORA I ROBIŁAM CO MOGŁAM, ŻEBY W OGÓLE GO NAPISAĆ, MAM NADZIEJĘ, ŻE ZROZUMIECIE <3
JESTEŚ NAJCUDOWNIEJSZA NAJLEPSZA. Rozdział super, zawsze da radę się w następnym nadrobić długość :* Do zo :)
OdpowiedzUsuńDziękuję skarbie 💙💖
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuńpomimo choroby, rozdział i tak jest bardzo uroczy i poprawia humor :D
OdpowiedzUsuńA dziękuję ;) 💕
OdpowiedzUsuńZmien kolor czcionki, bo nie wiem jak na komputerze,ale na telefonie nic nie widać
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że już jest okej :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTak, już jest okej, więc zabieram się za czytanie! Pozdrawiam
Usuń;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuń