10 stycznia 2016

Rozdzial 26

Justin
Siedziałem na kanapie w salonie z Samem i jego Tatą. Był naprawdę miły i wydawało się, jakby Chloe była dla niego kimś najcenniejszym. Kochał on także Sama, ale Chloe była jego córką. Jej dobro było dla niego najważniejsze, i ze szczególną uwagą obserwował mężczyzn, którzy stawali na jej drodze. I nic w tym dziwnego. Rozmawiało się nam dobrze, ale zacząłem się nagle zastanawiać, czy tutaj pasuję. Odłączyłem się od rozmowy, była to teraz bardziej pogawędka syna z ojcem. Odchyliłem się opierając o kanapę i spojrzałem na Chloe. Siedziała w kuchni z Mamą, Maggy i Ash. Pomyślałem sobie nagle, że gdybym nie znalazł się w jej życiu, taka byłaby cały czas. Uśmiechnięta i pogodna. Była taka, odkąd weszliśmy do domu. Jej dobry humor udzielał się także reszcie. Śmiała się i uśmiechała na okrągło. Kąciki moich ust podniosły się, gdy zobaczyłem jak odchyla głowę do tyłu śmiejąc się do dziewczyn. Jej długie ciemne włosy, spadały kaskadami po jej plecach sięgając prawie do tyłka, gdy odchyliła do tyłu głowę, śmiejąc się z czegoś. Uśmiech z mojej twarzy zniknął jednak równie szybko co się pojawił. Chciałbym ją widzieć taka cały czas. Zdałem sobie sprawę, że to przeze mnie ma tyle problem i powodów do złości, czy płaczu. Ale kochałem ją i nie mógłbym teraz funkcjonować bez niej. Wstać rano i nie myśleć pierwsze co o niej, wydawało mi się teraz to niemożliwe. To co siedziało mi w głowie było dziwne. Nigdy nie miałem takich myśli. Nigdy nie myślałem w taki sposób. A na pewno nie  gdy byłem z Susan, czy z innymi dziewczynami. Żadna z nich nie sprawiła, żebym kiedykolwiek myślał w ten sposób. Chloe była delikatna i bezbronna, to dawało mi chęć zadbania o nią. Nigdy nie podchodziłem tak do życia i obiecałem sobie, że jeśli ten skurwysyn Brad zrobi coś Chloe, pożałuje. W innych okolicznościach, już dawno bym u niego był, żeby obić mu mordę. Ale w tej sytuacji musiałem się powstrzymać, żeby nie pogorszyć sytuacji. Nie wiem skąd takie coś we mnie się wzięło. To po prostu przychodziło od Chloe. Chciałbym, żeby moja mama mogła ją poznać. Ale dotarło do mnie, że to dopiero początek. Wszystkiego. Dobrego i złego. Czekałem jednak na to, żeby stawić temu czoła. Dla niej, mimo że ja ją w to wpakowałem. Chloe założyła pasmo włosów za ucho i spojrzała przez ramię szybko w naszą stronę. Gdy zorientowała się, ze ją obserwuję, szybko znów się odwróciła. Patrzała na mnie uśmiechając się. Też się do niej uśmiechnąłem, mrugając okiem. Byliśmy na te kilka sekund w swoim własnym świecie.
-A co powiecie na to, żeby zabrać gdzieś dziewczyny?
-To dobry pomysł, dopóki jeszcze jesteście straruszku – Sam zaśmiał się, a tata coś mu na to odpowiedział, ale nie słuchałem co. Potaknąłem i wstałem z kanapy, przepraszając ich na chwilę. Wyciągnąłem w kierunku Chloe rękę, a ona za pewne informując, że za chwilkę wróci, wstała i podeszła do mnie. Złapała za moją dłoń, i gdy znaleźliśmy się już na schodach, mocniej ścisnęła moje palce.
-Czemu idziemy na górę?
-Mam dla ciebie coś.- Chloe na te słowa stanęła na środku schodów. Odwróciłem się w jej stronę by na nią spojrzeć. –Niczego nie potrzebuję, chcę tylko żebyś Ty tu był. To już się spełniło.
-Chociaż raz nie stawiaj na swoim, i pozwól mi zrobić co uważam za słuszne. Chodź.- pociągnąłem ją za sobą, słyszałem tylko jak głośno wypuszcza powietrze, ale nie skomentowałem tego. Weszliśmy do jej pokoju, a ja zamknąłem za nami drzwi. Stanęliśmy przed jej łóżkiem, przodem do niego.
-Stój tak, i zamknij oczy.
-Oczy? Po co?
-Po prostu zamknij, za chwilkę się dowiesz- zaśmiałem się i pocałowałem ją szybko w usta. – Nie patrz.- Podszedłem do jej komody i wyciągnąłem z kieszeni pudełko. Starannie i po cichu wyciągnąłem z niego łańcuszek i z powrotem je zamknąłem. Podszedłem do niej od tyłu i odgarnąłem jej włosy za lewe ramię. Delikatnie pocałowałem jej szyję. Zaśmiała się cicho.
-Masz zamiar coś tutaj robić? Teraz, przy całym domu ludzi i nie zakluczonych drzwiach?- uśmiechnąłem się i jeszcze raz pocałowałem. Widziałem, że przygryza wargę, więc stwierdziłem, że od razu muszę przejść do rzeczy. Nie chciałem, żeby powtórzyło się to co działo się wcześniej. Miałem na nią tak wielka ochotę.. a potoczyło się jak się potoczyło.
-Bardzo bym chciał, ale to chyba nie najlepszy moment.- wyprostowałem się i przełożyłem nad jej głową złoty łańcuszek z sercem. Był on inny. Jedna jego połowa była większa od drugiej. Tą większa byłem ja, co oznaczało, że należy do mnie opieka nad tym mniejszym. Zimny wisiorek spoczął na jej dekolcie. Zapiąłem go a jej dłoń od razu powędrowała do serduszka. Odwróciła się do mnie i spojrzała na mnie.
-Justin.. jest piękny. Dziękuję- złapała w swoje dłonie moje policzki i stanęła na palcach by mnie pocałować. Z chęcią nachyliłem się, by także ją pocałować. Oderwała się ode mnie nagle patrząc mi w oczy.
-Chcę, żebyś wiedział, że.. ja też Cię kocham Justin.- uśmiechnąłem się a Chloe spuściła wzrok. Chciałem, żeby z powrotem na mnie spojrzała, ale nie musiałem jej do tego namawiać. Znów zaczęła mówić. –Nie za to- złapała za łańcuszek- Za to, że ze mną jesteś, za to że mnie wspierasz i jesteś dla mnie taki dobry. Opiekuńczy. Jak nikt wcześniej.- znowu spuściła wzrok. Postanowiła mówić do podłogi. –I za to, że Ty kochasz mnie.
-Przepraszam za to wszystko przez co musisz przeze mnie przechodzić. Ja..- nie dała mi jednak dokończyć, przerwała.
-Wiedziałam w co się pakuje już wtedy, gdy po raz pierwszy znalazłam się z tobą w samochodzie. Pamiętasz?- uśmiechnęła się a ja odpowiedziałem jej tym samym. –Więc siedzimy w tym razem. Ja dam radę, a Ty?- uśmiechnąłem się szerzej i podniosłem jej głowę za podbródek. Pocałowałem długo i namiętnie. Byłem wdzięczny, że ją mam.
-Chloe! Justin?- usłyszeliśmy nagle krzyczącą z dołu Maggy. Spojrzeliśmy na siebie, i wyszliśmy z pokoju. Gdy znaleźliśmy się w salonie, siedzieli tak już wszyscy. Dziewczyny też przeniosły się z kuchni.
-Słuchajcie!- zaczął tata Chloe.-Co wy na to, jutro wszyscy jedziemy na wakacje.
-Popatrzałam na Maggy, która była w siódmym niebie.
-Dylan jedzie z nami- dodał szybko Sam, wyjaśniając.
-Mamo, nie wiem czy to dobry pomysł- pomyślałam, że i tak lot tutaj musiał ich trochę kosztować.
-Kochanie, jedziemy wszyscy w góry, już postanowione.
-No daj nam się Wami nacieszyć skarbie- wtrącił jej tata i wszyscy zaczęli dyskutować.
-Mam nadzieję, że się zgadasz?- Chloe odwróciła się z uśmiechem.
-Jeśli tego chcesz.
-Jasne. Oczywiście, że chcę- pocałowała mnie krótko i objęła w pasie. Pocałowałem ją w głowę, gdy się do mnie przytuliła.

_____________________________
TAK JAK JUŻ WCZEŚNIEJ WSPOMINAŁAM, ROZDZIAŁ KRÓCIUTKI, ALE SAMI TAK WYBRALIŚCIE. MAM NADZIEJĘ, ŻE ZROZUMIECIE. ;*

5 komentarzy:

Obserwatorzy