30 stycznia 2016

Rozdzial 29

-Wskakuj- wdrapałam się na łóżko i siadłam na środku po turecku naciągając na nogi kołdrę. Justin wziął z szafki obok łóżka szczotkę do włosów i siadł za mną. Złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie, rozkładając nogi po oby dwóch stronach moich. Odgarnął moje włosy do tyłu i pocałował w szyję.
-Ładnie pachniesz – powiedział mi do ucha, rozczesując delikatnie moje końcówki.
-Tobą- przyłożyłam do nosa rękaw jego koszuli, wciągając do płuc odrobinę więcej powietrza niż zazwyczaj. Justin zaśmiał się dalej rozczesując moje włosy.
-Wiesz, przypomniało mi się dzisiaj jak zobaczyłam Ciebie pierwszy raz. Z Susan.- Justin zwolnił czesanie. Odwróciłam się, żeby zobaczyć jego reakcje, ale jego mina nic nie zdradzała. Nie miałam pojęcia co może o tym myśleć.
-Dlaczego o tym mówisz?- odwróciłam się z powrotem, pozwalając żeby dokończył rozczesywanie moich włosów.
-Nie wiem. Po prostu mi się przypomniało.- przez chwilę nie odpowiadał.
-Susan nie była ze mną na poważnie. Nie był to związek jak z Tobą. Zresztą już Ci to mówiłem.
-Wiem.
-Kiedyś w sumie nie widziałem związku w ten sposób co teraz. Nie wiem jak to zrobiłaś- uśmiechnął się a ja odwróciłam się w jego stronę. Zabrałam od niego szczotkę, przeczesując bez celu końcówki.
-Jak byłyśmy małe, często się razem bawiłyśmy. –uśmiechnęłam się na to wspomnienie -Jest moją kuzynką, ale traktowałyśmy się też jak przyjaciółki. Była moją siostrą, której nigdy nie miałam. Bawiłyśmy się razem lalkami i przebierałyśmy w sukienki cioci. Miała ich pełno. Zawsze nie mogłam się doczekać, aż do mnie przyjedzie. Chodziłyśmy do tej samej szkoły i podobali nam się ci sami chłopacy- spoważniałam odrobinę.- I gdy trochę już dorosłyśmy właśnie to stało się problemem. Stwierdziła, że odbiłam jej chłopaka, a nasza przyjaźń prysła. Wtedy zobaczyłam jaka jest naprawdę, nie sądziłam, że będzie się na mnie mścić. On nawet mi się nie podobał- uśmiechnęłam się. Justin przyglądał mi się nic nie mówiąc. Tylko słuchał.- Nie chciałam tego, ale ona zobaczyła we mnie wroga. Już dawno o tym zapomniałam, ale teraz... Widziałam się z Susan kilka dni po tym jak się spotkaliśmy. Była u mnie.
-Czego chciała? Dlaczego mi nie powiedziałaś?
-Nie uważałam tego za bardzo istotne. Ale później pomyślałam, że..
-Nie jesteś jak ona. I nie próbuj siebie obwiniać. – przerwał mi szybko i położył dłoń na moim policzku.
-Byłeś dla niej ważny. I pomyślałam dziś, że znowu to zrobiłam.
-To było dziwne, co poczułem, gdy zobaczyłem cię wtedy na wyścigu. Nigdy tego nie poczułem, a tylko na ciebie spojrzałem. To ja wybrałem, nie możesz siebie obwiniać.
-Powiedziała, że nie odbierasz od niej telefonów. Ani nie odpowiadasz na wiadomości.
-Spotkałem się z nią i powiedziałem jej, że to koniec. Że nic z tego nie wyjdzie i chcę to zakończyć. Nie miałem pojęcia, że u ciebie była. Nawet nic nie wspomniała. Nie masz czym się zamartwiać. Jesteś innym człowiekiem. Przez to i ja jestem.- moje kąciki ust podniosły się, ale nic nie odpowiedziałam. Nie wiedziałam co. –Ale czy musimy rozmawiać o takich poważnych tematach? Nie lubię tego grymasu na twojej buźce. -przygryzłam wargę spuszczając głowę. Miałam wyrzuty sumienia. Nie chciałam jej tego robić.
-To uśmiechniesz się czy nie?- spojrzałam na niego lekko się uśmiechając -Szerzej?? Szerzej.- złapał mnie nagle w pasie i zaczął mnie gilgotać.
-Nie rób tego!- uprzedziłam.
-Czego? Tego?- zaczęłam się śmiać, za wszelką cenę próbując mu uciec. Złapał mnie za biodra z powrotem mnie do siebie przyciągając. Rzucił mnie na poduszki łaskocząc po brzuchu.
-Justin!  Proszę!- nie mogłam złapać oddechu ze śmiechu. –Justin!
-Nie krzycz!- Justin zaczął się śmiać całując mnie.
-Błagam, wszystko ale nie łaskotanie- uśmiechnął się lekko wpatrując się we mnie. Przejechał dłonią po moim policzku i pocałował mnie w czoło. Justin zszedł ze mnie, a ja szybko wpakowałam się pod kołdrę. Zgasił lampkę i już po chwili leżeliśmy wtuleni w siebie. Przytuliłam się policzkiem do jego torsu, przerzucając przez niego rękę, a Justin głaskał mnie po włosach.
-Cieszę się, że tu przyjechaliśmy.
-Jak do tej pory, nie mogłem wyobrazić sobie tego lepiej- zaśmiałam się, rysując palcem wzorki na jego opalonym mimo, że była prawie zima torsie.
-Dawno nie widziałam, żeby rodzice mieli ze sobą taki kontakt. Jedyne co pamiętam to ciągłe kłótnie i awantury. Ale chyba to, że mama wybaczyła mu zdradę wyszło na dobre.
-Nie wiem, co mam Ci Skarbie na to powiedzieć. Chyba dobrze, że mimo wszystko się kochają. I wszystko się jakoś układa. Widocznie są sobie przeznaczeni.-
-Może- jestem w sumie zaskoczona decyzją mamy. Kocham Tatę, ale ja mimo wszystko nie mogłabym wybaczyć zdrady. Strasznie się cieszyłam, że mam takiego kogoś jak Justin. I może nie potrzebnie zawracałam sobie głowę różnymi, niepotrzebnymi myślami. Powiedział mi, że mnie kocha. Ja jego też. I mam nadzieję, że wszystko się ułoży. Tak strasznie mi na tym zależało. Justin wniósł w moje życie tyle nowego, że nie wyobrażam sobie teraz tego stracić.
-Nie powinnaś tyle rozmyślać- przerwał ciszę. –Spróbuj już zasnąć myszko- miał racje. Przecież było dobrze, powinnam się tym cieszyć. Pocałował mnie w głowę, a ja zamknęłam oczy.

***

Usłyszałam pukanie do drzwi, ale nie miałam ochoty się budzić. Nie chciało mi się nawet podnosić powiek. Justin mruknął mi coś do ucha, zacieśniając uścisk. Schowana byłam pod kołdrą, a Justin dodatkowo przytulał się do moich pleców, obejmując mnie ramieniem, z nosem w moich włosach. Gdy ktoś drugi raz zapukał, niechętnie otworzyłam jedno oko, minimalnie się obracając.
-Kto to?- Justin wymamrotał niezrozumiale, ale zaraz mieliśmy już odpowiedź. Dylan z Samem wparowali do pokoju, krzycząc i śmiejąc się. Aż bolała od tego głowa.
-Wstawać. Idziemy na narty. – Dylan podszedł do łóżka i pociągnął za kołdrę, ale Justin szybko złapał za nią z drugiej strony.
-Widzieliście ile śniegu? Nie mam pojęcia kiedy zdążyło napadać.- Sam podszedł do okna, i jednym pociągnięciem odsłonił zasłony. W pokoju zrobiło się tak jasno, że musiałam zamknąć z powrotem oczy. Miałam ochotę wstać i podejść do okna, ale nie był to najlepszy pomysł w tej sytuacji. Justin ignorując ich schował twarz w moich włosach. Dylan jeszcze raz próbował pociągnąć za kołdrę. Justin podniósł się i chwycił za swoją poduszkę. Oby dwoje spaliśmy na jednej połowie łóżka, dzieląc się nawet jedną poduszką, więc nie poniesiemy żadnych strat.
-Spierdalaj!- Justin zamachnął się i rzucił poduszką w Dylana. Ten zaczął się śmiać, ale postanowił odpuścić denerwowanie przyjaciela.
-Aaaa, rozumiem. Zmęczeeeni. Chloe w twojej koszuli, a Ty pewnie nie masz na sobie gaci. Widzisz Sam co tutaj się w nocy działo?- zaśmiał się a Sam się skrzywił.
-Ohyda. Nie mam zamiaru tego słuchać.- podniósł z podłogi poduszkę i odrzucił ją w Justina. Wyszedł z pokoju zostawiając Dylana samego. Przyznaje, że była to dziwna sytuacja, ja też nie miałabym ochoty słuchać, co to Sam nie robił w łóżku z Ashley.
-Kurwa, wyjdź stąd.- Justin przeciągał zaspany, a ja naciągnęłam na siebie bardziej kołdrę.
-Ile wam dać, pięć minut wystarczy?- zaśmiał się podchodząc do drzwi.
-Poczekaj, aż wstanę..- Dylan śmiejąc się wyszedł z pokoju, a Justin z powrotem się we mnie wtulił. Złapałam za jego rękę i odsunęłam od siebie, chcąc wstać.
-Dokąd idziesz, zostań w łóżku.- nie odpowiedziałam, i wstałam podchodząc do okna. Śniegu napadało na pewno po kostki jak nie więcej. Nie mogłam się doczekać, kiedy wyjdziemy, a na pewno nie miałam zamiaru wracać już do łóżka.
-Justin, wstawaj. Bo pójdą bez nas.- ruszyłam od razu do łazienki. Puściłam wodę, nałożyłam pastę na szczoteczkę do zębów i jednocześnie rozczesywałam włosy. Słyszałam, że Justin krząta się po pokoju. Wyplułam pianę z buzi, przepłukując ją i umyłam twarz, szybko ją wycierając. Spojrzałam w lustro i zobaczyłam siebie jakby za mgłą. Zakręciło mi się nagle w głowie, szybko siadłam na wannie. Złapałam się za głowę, chcąc żeby zawroty jak najszybciej minęły. Poczułam nagle jak w zatokach spływa mi krew. Podeszłam jak najszybciej do umywalki. Miałam już tego dość. Kolejny raz.. Nie chciałam jedynie, żeby Justin wszedł do łazienki. Odkręciłam szybko wodę, żeby czerwona ciesz jak najszybciej zniknęła. Miałam już dosyć tych krwotoków. Nie miałam pojęcia dlaczego ostatnio tak się działo. Coraz częściej miałam też zawroty głowy. Poczułam przechodzący mnie dreszcz, gdy usłyszałam otwierające się drzwi.
-Chloe, wiesz gdzie położyłem moje…- zamknęłam oczy, a Justin szybko do mnie podszedł.
-Co się dzieję?- złapał za moje włosy, odgarniając je do tyłu.
-Nic takiego.
-Jak nic, przecież widzę.
-To nic poważnego.- Przemyłam szybko twarz wodą, i gdy upewniłam się, że krew już nie leci, przetarłam twarz ręcznikiem. Nie chciałam o tym rozmawiać, ale musiałam z powrotem usiąść na wannie, gdy znów wszystko zakręciło mi się przed oczami. Justin kucnął przede mną. Nie miał zamiaru odpuścić tej rozmowy.
-Znów leciała ci krew? Co się dzieje, Chloe?
-Nic, co prostu poczułam się gorzej. To nic takiego, już przeszło. Nie ma o czym mówić.
-Jest coś, o czym nie wiem?- spojrzał na mnie uważnie. Nie miałam jak uciec od jego wzrokiem.
-Nie. Jasne, że nie. Jest ok, żyje.- wysiliłam się na uśmiech, ale chyba nie przekonałam tym Justina.
-To nie jest drugi raz prawda?- spojrzałam na niego przestraszona. Nie miałam ochoty o tym rozmawiać, bo wiedziałam, że Justin będzie się tym przejmował. -To dzieje się któryś raz, mam racje?- nie dopowiedziałam, zaczęłam bawić się tylko pacami.- Dlaczego mi nie powiedziałaś?
-Nie chciałam Cię martwić. Zresztą nie ma czym. To tymczasowe.
-Dlatego lepiej mi nie mówić nic? Co się z tobą dzieję?
-Nic!- zasłoniłam oczy dłońmi, unikając jego wzroku. – Po prostu, poczułam się źle. To tyle.
-Martwię się o Ciebie, powinnaś iść do lekarza.- spojrzałam na niego, kręcąc przecząco głową. Nienawidziłam lekarzy, ani szpitali. Nie chciałam o tym rozmawiać.
-Nie, Justin. To nie jest konieczne.- wstałam, a Justin zaraz za mną.- Przepuścisz mnie? – zmrużył oczy, dalej nie mając zamiaru mnie puszczać.
-Nie bądź uparta.- widziałam, że był już zły. Ale postanowiłam zostać przy swoim.
-Nie jestem, po prostu nie mam zamiaru nigdzie iść, bo nic mi nie jest.
-Dlaczego nie? Czegoś mi nie mówisz? Chloe, co się dzieje?
-Nic!- krzyknęłam zamykając oczy.
-Właśnie widzę! A co gdyby nikogo w pobliżu nie było? Gdybyś zasłabła i..
-Nic się nie stało i nie mam zamiaru już o tym rozmawiać
-Idź do lekarza. Pójdę z Tobą, nie musisz..
-To jest moja sprawa!- przerwałam mu, a Justin spojrzał się na mnie bez żadnych emocji.
-Twoja sprawa..- powtórzył po mnie.- Mam się nie wpieprzać tak?..
-Nie to miałam na myśli- powiedziałam łagodnie, ale Justin się odsunął. – Nie to chciałam powiedzieć.- odwrócił się i wyszedł z łazienki , trzaskając drzwiami. Oparłam się rękoma o umywalkę. Nie chciałam się z nim kłócić. Nie chciałam tego powiedzieć..

***

Było mi już tak zimno, że jedyne o czym marzyłam to gorąca kąpiel. A przynajmniej kubek gorącej herbaty. Wszyscy świetnie się bawili i mimo, że nigdy nie jeździłam na nartach, nawet mi szło. No prawie wszyscy. Justin świetnie sobie z tym radził i mimo naszej kłótni, cały czas był obok mnie i w razie potrzeby, szybko reagował łapiąc mnie w pasie. Ale nie odzywał się prawie wcale. Usiadłam na ławeczce i zdjęłam czapkę. Odpięłam narty, kładąc je obok ławki. Maggy szybko zajęła miejsce obok mnie, też pozbywając się sprzętu.
-Świetna zabawa prawda? Trzeba to powtórzyć.
-Yhym- odpowiedziałam krótko, rozglądając się za Justinem. Razem z Samem, Dylanem i moim Tatą zmierzali w naszym kierunku. Maggy bez słowa ulotniła się do Ash i Mamy, gdzie zaraz dołączyli także Tata, Sam i Dylan.  Justin podszedł do ławki obok mnie i oparł o ścianę budynku swoje narty. Wstałam szybko, podchodząc do niego o krok.
-Justin?- spojrzał na mnie, naciągając mocniej rękawiczki. – Przepraszam. Ja nie to miałam na myśli.- Nachylił się po moją czapkę, i bez słowa założył mi ją na głowę. Schował starannie wszystkie kosmyki moich włosów. – Długo masz zamiar się gniewać?- spojrzał na mnie, i złapał moje dłonie.
-Twoje problemy, to też moje problemy. A mi chodzi tylko o twoje bezpieczeństwo i zdrowie.- uśmiechnęłam się, i widziałam, że kąciki  ust Justina też się podnoszą na moją reakcję. –I szczęście.
-Przepraszam, ja..
-Nie przepraszaj już. I nie bądź taka uparta.- pokiwałam głową.- Jeśli to powtórzy się chociaż raz, nie będę z Tobą już dyskutował. Ani pytał Cię o zdanie. Po prostu na siłę wsadzę cię w samochód. – uśmiechnęłam się a Justin złapał moje policzki w dłonie i pocałował długo i romantycznie. Cieszyłam się, że nie ma zamiaru gniewać się na mnie w nieskończoność. Nie odzywaliśmy się tylko kilka godzin, a dla mnie wydawało się to być wiecznością. W sumie może miał rację, sama zaczynałam się bać, że dzieje się coś nie tak.
-To teraz idziemy przebrać się w coś co nie jest mokre- zaśmiałam się, powodując, że i on się zaśmiał. Rzeczywiście wszystkie nasze rzeczy były mokre i zimne. –Wypijemy coś ciepłego, a później zabieram Cię na łyżwy.
-Co? Nie umiem jeździć na łyżwach- uśmiechnęłam się. Justin zaśmiał się i pocałował mnie w czoło.
-To świetnie się składa, bo ja też nie umiem.
___________________________
Nie wierzę, że to już tyle rozdziałów. Dziękuję Wam bardzo, jesteście niesamowici :*
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
z góry dziękuję <3

11 komentarzy:

Obserwatorzy