6 marca 2016

Rozdzial 34

Nie mogłam się ruszyć. Czułam czyjeś wielkie dłonie na ramionach, które za wszelką cenę chciały odciągnąć mnie od mojego anioła. Próbowałam wykrzyczeć jego imię najgłośniej jak tylko potrafiłam, ale mój głos zdawał się bezgłośnie ulatniać w pustej przestrzeni otaczającej wszystko dookoła. Nie widziałam jego twarzy, ale doskonale wiedziałam do kogo należy cień, który coraz bardziej znikał za mleczną mgłą. Justin walił pięściami w szklaną ścianę, chcąc znaleźć się obok mnie. Próbowałam się wyrwać z mocnego uścisku, ale nie miałam wystarczająco siły.
-Justin!- krzyczałam ile sił w płucach, ale słowa nadal odbijały się tylko echem w mojej głowie. Gdy jego sylwetka zaczynała znikać z pola mojego widzenia poczułam, że zaczyna brakować mi powietrza w płucach. Zaczęłam się dusić a mój krzyk stał się nagle słyszalny.

-Justin!
-Jestem, Skarbie- otworzyłam oczy, i oparłam się na łokciach, żeby jak najszybciej usiąść i złapać trochę powietrza. Miałam niespokojny oddech i bałam się. Spojrzałam na Justina, i gdy upewniłam się, że jest obok, przyciągnęłam nogi do klatki piersiowej i zakryłam twarz dłońmi. –To tylko zły sen. – czułam jego dłoń na moich plecach. Jeździł nią w uspokajającym rytmie.
-Która godzina?
-Po drugiej.- odłożył telefon z powrotem na moją szafkę.
-Znów to widziałam. Kiedyś już mi się to śniło.- Justin przybliżył się i pocałował mnie w głowę.
-Chodź- położyłam się, a Justin przyciągnął mnie do siebie i przytulił mnie, głaskając po włosach. –Opowiesz?- złapałam odruchowo jego koszulki i lekko ścisnęłam. Nie miał nic przeciwko temu, nadal spokojnie gładził mi włosy.
-Byłeś za jakąś ścianą i znikałeś. Chciałam iść w twoim kierunku, ale ktoś mnie trzymał.
-Kto?
-Nie wiem. To znaczy..- od razu na myśl przyszło mi, że to Brad. Chociaż nie wiem skąd ten sen, ostatnio w ogóle zapomniałam o jego istnieniu, a on o naszym chyba też – Nie wiem. To było takie prawdziwe- dokończyłam.
-Jestem tu, myszko. I nic się nie dzieje.
-Nie mogłam złapać oddechu, gdy się oddalałeś. To tak jakbym nie mogła bez Ciebie oddychać.- położył na moim policzku dłoń i długo mnie pocałował. W taki sposób, że czułam się bezpiecznie.
-Jestem, i nigdzie się nie wybieram, Kochanie. Ani teraz, ani nigdy. –uśmiechnęłam się, gdy jeszcze ciaśniej objął mnie umięśnionymi ramionami. Nie wiem czy w jego objęciu w ogóle było mnie widać. Justin leżał nadal w swoich ubraniach. Tak jak leżeliśmy, tak zasnął. Zamknęłam oczy. Cieszyłam się, że tutaj jest. –Spróbuj zasnąć.
-A Ty będziesz spał?- podniosłam głowę, żeby na niego spojrzeć. Uśmiechnęłam się, gdy spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
-Nie masz zamiaru się wyspać?
-Odechciało mi się.- Justin zaśmiał się i pocałował mnie w czoło. –Przepraszam za wczoraj.
-Przepraszasz?
-Że byłam taka zła na Ciebie. Ale rozumiem. Też bym była wściekła, gdybym usłyszała takie coś na przykład od Susan.- spojrzałam na niego, a on tylko przewrócił oczami.
-Myślałem, że to sobie już wyjaśniliśmy.
-Racja.- Odpuściłam ten temat. Wolałam cieszyć się tym, że Justin bawił się moimi włosami, zanim znowu poruszę zakazany temat. Zauważyłam, że coraz bardziej nie lubi o niej rozmawiać. Postanowiłam więc nie poruszać jej tematu.
-Szkoda, że rodzice pojechali. Cieszyłam się z tego wyjazdu.
-Nie będziesz wiedzieć kiedy, a znów się zobaczycie. –w sumie miał rację, odkąd tu jestem tyle się dzieje, że nawet nie wiem kiedy minęło tyle czasu. Ale nie narzekam, że tu jestem. Z kim tu jestem. –Tęsknisz?- przerwał ciszę.
-Za rodzicami?
-Za tamtym życiem. Zanim tu przyjechałaś?- szczerze to zauważyłam, że nawet nie mam kiedy myśleć o dawnym  życiu. Jasne, że tęskniłam, bo moje życie zmieniło się o chyba milion stopni, ale polubiłam też to nowe. Po części nawet pokochałam.
-Tęsknie. Ale nie tak bardzo, jak się tego spodziewałam. Na początku było ciężko. Ale teraz nie chcę niczego zmieniać. – Justin uśmiechnął się w zamyśleniu. – Po za tym to ja się zmieniłam. Nie jestem taka sama jak kiedyś.
-Byłaś jeszcze bardziej słodsza? A myślałem, że to nie możliwe- przerwał mi, śmiejąc się. Klepnęłam go w ramie, też się śmiejąc.
-Nie. Miałam na myśli, że wydoroślałam.- udawałam poważną, ale chciało mi się śmiać.- A Ty za czymś tęsknisz?
-Za Tobą. Jak wychodzisz gdzieś dłużej niż na godzinę.
-Pytam serio.
-Ale ja odpowiadam serio- zaśmiałam się, gdy zrobił śmiertelnie poważną minę. Udawał oczywiście poważnego.
-Brakuje mi wtedy tego śmiechu- zaczął mnie gilgotać, a ja zaczęłam się głośno śmiać. Doskonale wiedział, że miałam łaskotki, i nie znosiłam jak mnie gilgotał.
-Justin! – nie reagował, a ja próbowałam się wyrwać i odsunąć go od siebie, co niestety było nie możliwe.- Justin, przestań! Mówię poważnie!
-Poważnie?- przerwał, patrząc na mnie z udawanym niedowierzaniem. Widziałam, że znów ma zamiar zacząć mnie łaskotać, więc szybko złapałam za jego ręce.
-Nie.- pchnęłam go, żeby ze mnie zszedł i się położył. Usiałam na nim szybko okrakiem i przytrzymałam jego ręce.
-Widzę energia Cię rozpiera.
-To ty mnie do tego zmusiłeś- zaśmiał się na moje słowa. Ja też się uśmiechnęłam. Puściłam jego ręce i usiadłam wyprostowana na jego brzuchu. Jego dłonie od razu powędrowały na moje nagie nogi. Przejechał po moich udach i zatrzymał dłonie na tyłku. Przygryzłam wargę, gdy ścisnął moje pośladki. Nachyliłam się nad nim, gdy chciał mnie do siebie jeszcze bardziej przybliżyć.
-A czy ty czasami nie chciałeś iść spać?- spojrzał mi w oczy i trochę spoważniał.
-Jesteś smutna, za chwilę się śmiejesz. Jesteś zła, za chwilę wybaczasz. Jesteś jak anioł, ale oby dwoje wiemy, że potrafisz być niegrzeczna.- uśmiechnęłam się na te ostatnie słowa. Nie wiem co jemu siedziało w tym momencie w głowie, ale w mojej.. same nie wskazane myśli. Ale po chwili spoważniałam, biorąc do siebie jego poprzednie słowa. – Cieszę się, że nie chcesz niczego zmieniać. Bo ja też nie miałem takiego zamiaru.- nachyliłam się i długo go pocałowałam. Gdy się oderwałam od jego ust, zobaczyłam jego świecące się oczy. Wydawał się być szczęśliwy. Złapał mnie w pasie i już po chwili leżałam obok niego.
-A teraz czas chyba iść już spać, bo nie wyśpisz się, Skarbie. – przykrył mnie kołdrą i przytulił do siebie.
-W sumie to chyba zrobiłam się śpiąca.- pocałował mnie w czoło i splątał nasze nogi.
-Dobranoc- podniosłam głowę, żeby go pocałować. Złożył na moich ustach pocałunek i gdy wtuliłam się w jego tors, tak jak ja zamknął oczy.
-Dobranoc, Justin.

***

-Mam po Ciebie później przyjechać?
-Nie. Wezmę taksówkę.- spojrzał na mnie z przymrużonymi oczami.
-Przecież wiesz, że to dla mnie nie problem.
-Muszę kupić sukienkę na ślub, a poza tym Maggy zaplanowała cały dzień, nie mam pojęcia 
co będziemy robić.
-Myślałem, że kupimy ją razem. – zaskoczył mnie trochę. Justin na zakupach.
-Maggy mi nie odpuści.
-Mogę przyjechać, o której chcesz.
-Poradzę sobie, naprawdę. – uśmiechnęłam się, nachylając się w jego kierunku i składając na jego ustach długi pocałunek. Odetchnął i pokręcił głową.
-W takim razie uważaj na siebie.
-Będę.
-I dzwoń w razie czego.
-Ok- powiedziałam i wysiadłam szybko z auta. Pomachałam mu, gdy zatrzasnęłam za sobą drzwi. Maggy stała już po drugiej stronie ulicy i uśmiechała się szeroko. Ta opiekuńczość Justina czasami była nie do zniesienia. Przecież nie byłam małą dziewczynką. Miałam zamiar spędzić po prostu dzień z przyjaciółką.
-Już nie mogłam się doczekać. Przypomnij mi, kiedy my byłyśmy na jakichkolwiek zakupach?
- Maggy dała mi buziaka w policzek.
-Musisz mi pomóc. To musi być wyjątkowa sukienka.
-Weź tą- przyjaciółka podała mi czerwony materiał. Sukienka była piękna, ale chyba nie na tą okazję.
-Maggy, miałabym iść w tym na ślub? To musi być coś wyjątkowego.- przyłożyła ją sobie do ciała i stanęła przed lusterkiem.
-Justin by oszalał, gdyby Cię w niej zobaczył.- uśmiechnęłam się, bo zdałam sobie sprawę, że to mógłby być powód, dla którego Justin chciał chodzić ze mną po sklepach. Nie umiałabym chyba znaleźć innego, niż gapienie się podczas przymierzania.
-Za duży dekolt. I za krótka.- Maggy odwiesiła sukienkę i ruszyłyśmy w dalszym poszukiwaniu. Sama w sumie nie wiedziałam czego chce, to musiało mnie trafić od razu.
-A ta?- popatrzyła na mnie z niesmakiem.
-Nie czarna! Już ta jest o niebo lepsza.- zabrała mi sukienkę i wręczyła swoją.
-Niebieska?
-Błękitna. Masz ciemną karnację, więc pasuje idealnie.- była rzeczywiście piękna, ale i tak do końca nie byłam do niej przekonana.
-Nie wiem czy pasuje.
-Chloe- zaczęła i podeszła do mnie. Stanęłam przed lusterkiem, a Maggy przyłożyła sukienkę. – Nie możesz ubrać na siebie golfu. Nie może być za krótka okej, ale musisz trochę pokazać. Musisz zrobić wrażenie.
-To nie ma być mój wieczór.- odłożyłam sukienkę, w poszukiwaniu kolejnej. Maggy tylko przekręciła oczami. Przeszłyśmy chyba jeszcze dziesięć takich rozmów, przez kolejne dziesięć sukienek. Postanowiłyśmy w końcu iść na koktajl. Może to nie był mój dzień. Choć nie miałam ich za wiele. Przeraziłam się, gdy doszło do mnie, że zostały trzy nieszczęsne dni. Szłam całkowicie zrezygnowana, popijając napój.
-Chloe..- Maggy zatrzymała się, wręczając mi swój kubeczek.- Zobacz.- Stałyśmy przed szybą, gapiąc się na manekina. Spojrzałyśmy na siebie i wiedziałam, że mam czego potrzebowałam.
-Już? Pokaż się!- wygładziłam dłońmi materiał i odsłoniłam kotarkę – Wyglądasz jak księżniczka. – okręciłam się, a pudrowa rozkloszowana sukienka, podniosła się lekko. Ramiona były odsłonięte, a ramiączka układały się w poziomie, równo z dekoltem.
-Nie za duży?
-Idealny. Chloe, jak Justin Cię zobaczy to oszaleje.
_____________________________________________
PRZEPRASZAM, JEŚLI POJAWIŁY SIĘ JAKIEŚ BŁĘDY :) MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ PODOBAŁ. I PRZEPRASZAM, ŻE KRÓCIUTKI 

9 komentarzy:

Obserwatorzy