24 kwietnia 2016

Rozdzial 40

Otworzyłam oczy i poczułam ogromny ból w głowie. W sali było jeszcze ciemno, ale zegarek stojący na szafeczce obok wskazywał godzinę szóstą rano. Spojrzałam na Justina, który spał na krześle, głowę trzymając na moich kolanach i uśmiechnęłam się sama do siebie. Musiał chyba dopiero co zasnąć, bo gdy przebudziłam się dwie godziny temu, nie było go tu. Chciałam podciągnąć się wyżej, bo nie mogłam sobie już znaleźć miejsca, ale postanowiłam, że nie będę się ruszać, żeby go nie obudzić. I tak pewnie musiało być mu cholernie nie wygodnie. Był kochany, ale powinien zdecydowanie iść do domu, i jak człowiek wyspać się w o niebo wygodniejszym łóżku. Skrzywiłam się, gdy ból znów się pojawił. Przyłożyłam dłonie do skroni, ale to w niczym nie pomagało. Poddałam się, i oparłam głowę o poduszkę. Czułam się źle. Źle, gdy patrzyłam na Justina i wiedziałam, że byłby dobrym ojcem. Że dopiero, gdy straciłam tą okazję, uświadomiłam sobie, że chciałam mieć z nim dziecko. A jeszcze kilka dni temu, nie dopuszczałam do siebie w ogóle tej myśli. Czułam pustkę, tam gdzie wcześniej czułam nowe życie. To było okrutnie dręczące. Te myśli wracały do mojej głowy co chwilę, ale nie chciałam już o tym myśleć. Zauważyłam nagle, że na szafce, zaraz za zegarkiem leży mój telefon. Do tej pory byłam pewna, że go tutaj nie było, ale teraz sama już nie wiedziałam. Sięgnęłam po komórkę, krzywiąc się. Miałam już dość. Jak nie głowa, to klatka piersiowa, czy noga. Czułam się, jakbym była tu uwięziona. Włączyłam go, rozglądając się po pomieszczeniu, aż zacznie mi służyć. Miałam kilka nagranych wiadomości na automatycznej sekretarce. Postanowiłam je wszystkie odsłuchać. Justin i tak spał, nie miałam nic innego do roboty.

‘Hej. Próbowałam się do Ciebie dodzwonić, ale nie odbierasz ode mnie połączeń. Oddzwoń, jak tylko to odsłuchasz’

Maggy. Byłam pewna,  że to nie jest ostatnia wiadomość od niej. Stęskniłam się za jej głosem i za nią, chciałabym ją zobaczyć. Zabolał mnie brzuch, gdy usłyszałam w słuchawce głos Justina.

‘Chloe, gdzie Ty jesteś? Dlaczego nie odbierasz od nikogo telefonu? Byłem w studio, nie było Cię tam. Możesz się odezwać, jak tylko to odsłuchasz? Martwię się.’

Słyszałam w jego głosie strach, i wiedziałam, że dużo się martwił. Nie chciałam stawiać go w takiej sytuacji. Gdybym tylko mogła dać mu jakiś znak.. Pewnie to wszystko nie trwałoby tak długo. Zacisnęłam powieki, odsłuchując kolejną wiadomość.

‘Chloe, co się z Tobą dzieję? Dlaczego nie dajesz znaku życia? Zaraz wszyscy tutaj zwariujemy, a w szczególności Justin.. Odezwij się!’

Sam.. miałam tylko nadzieję, że nie zdążył zadzwonić do mamy. Nie może się o niczym dowiedzieć. Ani ona ani Tata.. Od razu byliby tutaj z powrotem. Justin poruszył się, biorąc głęboki oddech, a ja zamarłam. Nie chciałam go obudzić. Uspokoił się jednak po chwili. Nie wiem ile jeszcze miałam tych wiadomości.

‘Chloe. Mam nadzieję, że wszystko jest ok. Wszyscy się o Ciebie martwią. Nawet nie wiem co mam Ci powiedzieć. Ale zrobię wszystko, żeby się dowiedzieć, co się dzieję. Nie masz pojęcia jak ja wariuje bez Ciebie. Mam tysiące myśli. Tęsknię za Tobą. Jeśli coś Ci się stanie.. Chloe, pamiętaj, że Cię kocham’

Niespodziewanie po mojej skroni spłynęła zła. Wytarłam ją pośpiesznie, gdy poczułam, że Justin się rusza. Wyprostował się, przecierając zaspane i zmęczone oczy. Oparł się łokciami o łóżko i spojrzał na mnie.
-Nie śpisz?
Miał zachrypnięty głos, a oczy podkrążone.
-Dopiero się obudziłam.
Odłożyłam telefon na szafkę, i podpierając się na rękach, przybrałam pozycję, prawie siedzącą. Ból był mniejszy niż wczoraj.
-Która godzina?
-Dwadzieścia po szóstej. Chyba nie spałeś za długo.
Dotknęłam jego policzka knykciami, a Justin złapał w swoje dłonie moją, i pocałował, nie odpowiadając. Miałam rację, i nie chciał mi jej przyznawać.
-Jak się czujesz? Wyglądasz lepiej.
Uśmiechnęłam się, przyglądając mu się. Jego twarz była zmęczona, a oczy smutne. Przyszło mi do głowy, że może nawet zapłakane, ale nie chciałam go o to pytać.
-Dobrze. A Ty?
-Ja? Oczywiście. O siódmej przyjdzie pielęgniarka, zrobić kolejne badania.
-Coś nie tak?
Podniosłam się z poduszki, szarpiąc niechcący za kabelek. Justin wstał szybko przestraszony. Uśmiechnęłam się pocieszająco, a Justin usiadł na łóżku i pogłaskał mnie po głowie.
-Wszystko dobrze. To tylko rutynowe badania. Nie masz czym się martwić.
-Możesz mnie przytulić?
Zaskoczyłam go chyba tym pytaniem, ale po chwili uśmiechnął się.
-Oczywiście, że tak, Chloe.
Odsunęłam zachęcająco pościel, a Justin szybko położył się obok mnie. Przykrył mnie dokładnie i delikatnie objął. Bał się chyba, żeby nie narobić mi bólu, ale ja wtuliłam się w niego odrobinę mocniej.
-Dostanę ochrzan. Twoja pielęgniarka chyba nie za bardzo za mną przepada.
-To z zazdrości. Takie już są dziewczyny.
Justin zaśmiał się, a ja zamknęłam oczy, biorąc do płuc więcej powietrza niż było mi potrzeba. Lubiłam zapach perfum Justina. Biedny sam pewnie zaraz zaśnie.
-Powinieneś jechać do domu i odpocząć. To by Ci dobrze zrobiło.
-Tu jest mi dobrze.
-Justin pocałował mnie w czoło. Był uparty i wiedziałam, że nie da mu się tego wytłumaczyć. Był dla mnie taki opiekuńczy.
-Chloe, przepraszam, to wszystko moja wina.
Odsunęłam się od niego, na ile pozwalało mi moje obolałe ciało i spojrzałam na niego zaskoczona.
-Słucham? Nawet tak nie myśl. To nie jest twoja wina, Justin!
-Gdyby nie ja, Brad nie zrobiłby Ci tego.
-Brad nic mi nie zrobił. Nie dotknął mnie.. to znaczy..  chciał Cię tylko sprowokować, nie zrobił mi krzywdy.
Patrzał na mnie ze łzami w oczach. A przecież minutę temu wszystko było dobrze. Nie chciałam rozmawiać o tym co się wydarzyło, chciałam o tym już zapomnieć.
-I to jest koniec tego tematu, proszę Cię Justin.
-Nie chciałem Cię zdenerwować.
Zanurzył nos w moje włosy, jeżdżąc kciukiem po moim policzku. Leżeliśmy chwilę w ciszy. I nawet nie przeszkadzała mi ona. Cieszyłam się, że jest przy mnie najważniejsza dla mnie osoba. Ale przypomniało mi się coś.
-Rodzice wiedzą?
-Wiem, że Sam rozmawiał z twoją mamą wczoraj wieczorem, ale nie wiem co jej powiedział.
Tylko nie to. Mama nie mogła wiedzieć. Przynajmniej nie wszystko. Błagałam w duchu, żeby Sam nie powiedział za dużo.
-Jak to w ogóle dalej będzie? Nie da się zapomnieć prawda?
Justin westchnął cicho. Nie był chyba chętny do tej rozmowy, ale ja chciałam wiedzieć.
-Będziesz musiała o wszystkim opowiedzieć. Policji. To nie uniknione. Zajmą się sprawą Brada i tym całym zajściem. Ale dopóki jesteś tutaj, nie będą zadawać Ci żadnych pytań, ani nie pojawią się tutaj. Lekarze nie wyrazili na to zgody.
Zacisnęłam powieki. To wszystko dopiero miało się zdarzyć. Wszystko było przede mną.
-A później to wszystko się skończy. Posunął się za daleko, i takie coś nie może ujść mu płazem. Będzie dobrze, nie musisz się niczego bać, ani o tym już myśleć. Pomyśl sobie, że dziś to wszystko zniknie na zawsze. Wszystko.
-Ty też?
Podniosłam głowę, żeby na niego spojrzeć. Uśmiechnął się lekko.
-Nie, my nie. Wszystko oprócz nas.
Podciągnęłam się, a Justin szybko się nachylił. Nasze usta złączyły się w delikatnym pocałunku.

***

Leżałam tutaj już czwarty dzień, i szczerze miałam dość. Dość tego miejsca, i dość tego, że nie mogłam pobyć sama przez chociaż pół godziny. Nie licząc oczywiście obecności Justina, co chwilę ktoś przychodził. Nathan już dzisiaj był dwa razy, dobrze, że Justina nie było. Nie miałam ochoty na żadne sprzeczki. Byłam Justinowi wprost wdzięczna, że zdecydował się jechać do domu się wyspać. Chodził jak nie żywy, wyglądał gorzej ode mnie.
-Dzień dobry.
Odwróciłam się, spoglądając na uśmiechającą się panią doktor. Przybrałam pozycje siedzącą, naciągając pościel. Kobieta siadła na skraju łóżka, przyglądając mi się.
-Jak się czujesz, Skarbie?
-Dużo lepiej.
Odwzajemniłam uśmiech. Mówiłam prawdę, w porównaniu do tego co czułam pierwszego dnia tutaj, teraz było znacznie lepiej. I szczerze nie chciało mi się tutaj siedzieć.  To był dobry moment, zwłaszcza, że Justina tutaj nie było. Za nic w świecie nie zgodził by się na mój pomysł.
-Wyniki także są dużo lepsze.
Uśmiechnęłam się spuszczając wzrok.
-Kiedy będę mogła wrócić do domu?
Kobieta złapała mnie za rękę. Miałam wrażenie, że mi współczuje, i ona także nie lubi szpitali. Oczywiście z mojej perspektywy pacjenta, swoją pracę pewnie kochała, chociaż jak dla mnie to straszne.
-Leczenie tutaj powinno trwać jeszcze kilka dni. Aż wszystko wróci do normy.
-Nie mogłabym brać leków w domu? Z tą nogą i tak daleko nie zajdę.
Zaśmiałyśmy się. Miałam iskierkę nadziei, że może uda mi się opuścić dzisiaj to miejsce. Musiałam to załatwić, zanim Justin się tu zjawi. Przełknęłam ciężko ślinę, na myśl, że będzie o to zły.
-Nie wiem, czy to najlepszy pomysł..
-Ale jest taka możliwość?
Przerwałam z nadzieją. Kobieta przyglądała mi się przez chwilę, a później westchnęła
-Dobrze. Możesz dzisiaj opuścić szpital, ale pod jednym warunkiem. Żadnego nadwyrężania nogi, musisz leżeć. I codziennie brać odpowiednie dawki leków, w odpowiednich godzinach. Chciałabym poinformować o tym twojego chłopaka.
-Najpierw ja to zrobię.
Dodałam szybko. Pani doktor pomachała twierdząco głową i uśmiechając się, wyszła z sali.

***

Justin
Otworzyłem ostrożnie drzwi, żeby nie obudzić Chloe, ale gdy drzwi się uchyliły, zobaczyłem puste łóżko. Pewnie nie mogła uleżeć. Wszedłem do środka, ale nikogo nie było. Odwróciłem się przestraszony, gdy usłyszałem za sobą jej głos.
-Justin?
Zszedłem jej szybko z drogi, widząc jak powoli idzie o kulach.
-Gdzie Ty się podziewasz, Skarbie? Przyniosłem Ci świeże owo..
Dotarło do mnie nagle, że jest ubrana w swoje ciuchy, a bandaż z głowy zniknął. Miała jedynie kilka plastrów nad okiem, i jakieś zabezpieczenie na kostce. Zszedłem jej z drogi, gdy weszła do środka. Odłożyłem szybko zakupy na szafkę i podszedłem do niej, gdy stała już obok łóżka.
-Dlaczego wstajesz z łóżka? I dlaczego..
-Wracam dziś do domu.
Przerwała mi, uśmiechając się lekko. Jak to wraca do domu? Powinna jeszcze leżeć tutaj, dopóki wszystko nie będzie dobrze.
-Lekarz się na to zgodził?
-Muszę po prostu oszczędzać nogę, i brać leki.
-I już tego nie przestrzegasz, daj to.
Byłem trochę zły. Pewnie to był jej wymysł. Zabrałem od niej kule, pomagając jej ostrożnie usiąść na łóżku.
-To był twój pomysł prawda? Powinnaś leżeć tutaj, pod opieką lekarzy. Co jeśli się pogorszy? Pomyślałaś o tym?
Chloe spuściła wzrok. Przełknąłem ślinę zdając sobie sprawę, że podnoszę na nią głos. Ale ja po prostu się o nią martwiłem. Pogłaskałem ja po nodze, a Chloe spojrzała na mnie.
-Lepiej jak tu jeszcze zostaniesz. To dla twojego dobra.
-Justin, nie chcę już tu być. Chcę wracać do domu.
-Nie zgadzam się.
Spojrzała na mnie, nie wyrażając żadnych emocji. Wiedziałem, że teraz to ona była zła. Złapała jednak szybko w dłonie moje policzki.
-Proszę, Justin.
Nie mogłem był dla niej taki straszny. Zwłaszcza, że patrzyła na mnie takimi smutnymi oczami. To z mojego powodu tu jest, a teraz ja nie chcę, żeby wróciła do domu.
-Dobrze. Ale tylko pod jednym warunkiem, okej?
-Jakim?
-Że zabieram Cię do siebie. I przypilnuje cię, żebyś na pewno na siebie uważała. Żadnego chodzenia, masz leżeć w łóżku.
Objęła moją szyję, a ja podniosłem się. Spojrzałem na nią, a Chloe złożyła na moich ustach długi pocałunek. Lubiłem jak była szczęśliwa, nie mogłem jej tego odbierać. Chloe puściła mnie, gdy usłyszeliśmy głos pani doktor.
-Czyli rozumiem wraca pani do domu?
Chloe pokiwała twierdząco głową.
-W takim razie proszę na siebie uważać. A za kilka dni musi się pani zjawić na kontroli.

***

Chloe siedziała obok mnie, i pochłaniała wzrokiem wszystko co miała za szybą. Chociaż drogę znała na pamięć. Pogoda była brzydka, więc jechałem dość wolno. Przydałoby się w sumie zrobić jakieś zakupy, ale nie chciałem zostawiać jej w samochodzie samej. Brad był nadal na wolności, i nikt nie mógł czuć się pewnie. Zwłaszcza Chloe, ale nie miałem zamiaru jej tym zamartwiać. Musiałem o zrobienie zakupów poprosić Dylana. Spojrzałem w jej stronę, gdy zauważyłem, ze marze coś na szybie. Odwróciła się w moją stronę i szeroko uśmiechnęła. Zauważyłem namalowane serce. Takie jak na łańcuszku, który jej dałem na urodziny. Z jedną połową mniejszą, a druga większą. Odwzajemniłem uśmiech, kładąc na jej udzie rękę.
-O czym tak myślisz?
Oparła głowę o oparcie i spojrzała na mnie. Była zmęczona.
-Cieszę się, że wracam do domu.
Ucieszyłem się, że nazywa mój dom swoim. Zamknęła oczy, po chwili je otwierając. Uśmiechała się.
-W takim razie przygotuje Ci kąpiel.
Zaparkowałem przed domem, gasząc silnik.
-Mogę mieć do Ciebie prośbę?
-Tak?
-Mógłbyś mi towarzyszyć?
Uśmiechnąłem się szeroko, i wysiadłem z auta. Obszedłem je dookoła, by pomóc Chloe wyjść. Zdążyła otworzyć już drzwi, a ja wziąłem ją na ręce.
-Oczywiście, że tak. Z wielką przyjemnością.
_________________________________________
DZIĘKUJĘ WAM, ŻE DOTRWALIŚCIE DO 40 ROZDZIAŁU I MNIE WSPIERACIE, STRASZNIE SIĘ CIESZĘ !
WRZUCAM WAM TEŻ ZWIASTUN DO OPOWIADANI, TAKI KRÓCIUTKI I WCZORAJ DOPIERO DODANY XD ALE MAM NADZIEJĘ, ŻE SIE SPODOBA:)

ZACHĘCAM DO KOMENTOWANIA ;* ASK.FM , TWITTER

3 komentarze:

  1. Ooooo jak romantycznie.
    Brad sobie nagrabił.
    Nie ujdzie mu to na sucho.
    Nowu rozdział=nowa dawka emocji.
    Wspaniały 💗

    OdpowiedzUsuń
  2. Twój blog jest niesamowity 😍 Dajesz tyle niezwykłych emocji że wow 💗 Pisz tego bloga jak najdłużej 😍😙

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju oni są tacy cudowni, naprawdę *-* Kocham to ff ❤ I następny rodział zapowiada się interesująco XD Więc wstawiaj go jak najszybciej bo ja już czekam 💓

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy