5 czerwca 2016

Rozdzial 46

Uśmiechnęłam się lekko, wiedząc że Justin mi się przygląda. Czułam na sobie jego intensywny wzrok, ale musiałam się skupić na wiązaniu krawatu. Justin objął mnie w pasie, przysuwając do swojego ciała.
-Utrudniasz mi pracę.
-Przepraszam.
Justin zaśmiał się podnosząc do góry ręce. Uśmiechnęłam się, poprawiając krawat na jego szyi. Naprawdę uwielbiałam, gdy ubierał się w garnitur i białą koszulę. Wyglądał wtedy na jeszcze bardziej przystojnego, choć nie wiem jak to było możliwe. Musiałam się jednak tym widokiem nacieszyć, bo nie często miałam okazję go takiego widywać.
-Ślicznie wyglądasz. Nie sądzisz, że do siebie pasujemy?
Zapięłam ostatni guzik od jego marynarki i spojrzałam na swoją sukienkę. Rzeczywiście obydwoje byliśmy ubrani na czarnobiało. Biała sukienka i czarne wysokie buty. Musiałam się dzisiaj poświęcić i je ubrać, nie ma za wiele takich okazji. Uśmiechnęłam się do niego, ale Justin wyprostował się nagle i spoważniał.
-W sumie pierwszy raz boje się aż tak bardzo.
-Boisz się czego?
Pokazał ręką w stronę drzwi, a drugą poluzował sobie krawat, jakby potrzebował tam więcej miejsca na swobodny oddech.
-To nie jest poznanie twoich rodziców, ale całej twojej rodziny.
-Możesz bać się tylko babci. Ale nie mów jej całej prawdy i unikaj krępujących odpowiedzi. Jeśli zapyta czy ze sobą sypiamy, ja się tym zajmę.
-Słucham?
Zaśmiałam się widząc wyraz jego twarzy. Był przerażony.
-Spieszy się jej do wnuków. I jest bardzo bezpośrednia. Chodź.
Złapałam go za rękę ciągnąc do drzwi. Uśmiechnęłam się, gdy usłyszałam na korytarzu głos babci.

***

-Nie zjem już ani kawałka.
Uśmiechnęłam się do babci, gdy złapała mnie za rękę.
-Powinnaś więcej jeść. Ten twój.. twój chłopak, jak ma na imię?
-Justin.
Przypomniałam babci, gdy spojrzała na mnie pytającym spojrzeniem.
-Ten twój Justin pewnie nie ma cię nawet za co złapać. Jesteś za chuda kochanie.
-Babciu…
-Mamo?
Spojrzałyśmy z babcią w stronę Taty, idącego w naszym kierunku. Spadł mi z nieba. Musiałam znaleźć Justina.
-Zaraz wracam.
Uśmiechnęłam się i ruszyłam do kuchni. Zatrzymałam się w progu, gdy zobaczyłam tam wujka, dziadka i Justina. Ruszyłam wolnym krokiem w ich stronę. Gdy stanęłam obok Justina, splątał nasze palce i odstawił szklankę na blacie.
-Nasza piękna Chloe. Ale ty wyrosłaś.
Tyle komplementów co dzisiaj usłyszałam, zdecydowanie wystarczy mi do kolejnych świąt. Uśmiechnęłam się przeskakując z nogi na nogę. Wskazałam głową w kierunku pokoju.
-Mama woła do salonu, czas na prezenty.
Gdy zostaliśmy w kuchni sami, objęłam Justina w pasie przytulając się do niego.
-Mogłabym Cię porwać na chwilę do siebie?
Justin założył kosmyk moich włosów za ucho, delikatnie się uśmiechając. Złapałam go za rękę, gdy przygryzł dolną wargę i ruszyłam do drzwi.

-To dla Ciebie.
Wręczyłam mu małą torebeczkę, gdy byliśmy już u mnie w pokoju. Justin otworzył ją niepewnie. Uśmiechnął się szeroko, gdy wyciągnął z niej skarpetki, a ja zaczęłam się śmiać.
-Bardzo ciepłe.
Zaśmialiśmy się obydwoje.
-Sąą.. jedyne w swoim rodzaju. Sama je uszyłaś?
-To babcia.
Sięgnęłam po pudełeczko, które leżało za lampką nocną i wręczyłam je Justinowi. Serce zaczęło mi trochę walić. Justin spojrzał na mnie, świecącymi się od lampek nad łóżkiem oczami. Otworzył pudełko i uśmiechnął się szeroko.
-Gdzie znalazłaś taki sam?
-Mam nadzieję, że będzie dla ciebie znaczył tyle samo co dla mnie łańcuszek.
Obrócił kilka razy w palcach breloczek i odłożył na szafkę pudełeczko. Był taki sam jak wisiorek na mojej szyi. Z jedną połówką większą. Cieszyłam się, że mu się spodobał. Złapał moje policzki w dłonie i przywarł do mnie ustami. Poczułam jego ciepły język i objęłam go za szyję. Odsunął się ode mnie o dwa centymetry i powiedział cicho.
-Poczekaj.
Puściłam go, przyglądając się jak wyciąga ze środka marynarki kopertę. Spojrzał na mnie i wręczył mi ją.
-No otwórz.
Obróciłam ją w dłoniach kilka razy, spoglądając na Justina. Kiwnął głową, że mam w końcu otworzyć. Otworzyłam ją, nie będąc pewna co właśnie wyciągnęłam.
-Bilety?
-Słonce, ocean. Za trzy dni.
-Słucham?
Nie za bardzo do mnie docierało co właśnie powiedział. Pewnie śmiesznie wyglądałam z tą miną.
-Zwariowałeś?
Uśmiechnął się szeroko.
-Zwariowałeś.
Powiedziałam bardziej do siebie.
-Cieszysz się? Spędzimy tam tydzień. We dwoje.
Zarzuciłam mu ręce na szyję, a Justin złapał mnie i podniósł. Objęłam go w pasie nogami, rzucając bilety na łóżko.
-Dziękuję.
Przejechałam kciukiem po jego dolnej wardze, a Justin uśmiechnął się. Wplątałam palce w jego włosy, całując i przygryzając jego wargę.

***
Justin
Uśmiechnąłem się do siebie, patrząc jak Chloe śpi. Leżała w samej bieliźnie, przykryta do połowy cienkim prześcieradłem, na środku wielkiego łóżka. Nie lubiła podróżować samolotem, ale kochała słońce. Opalenizna szybko ją łapała. Byliśmy tu zaledwie drugi dzień, a jej twarz od razu stała się bardziej wyraźna. Cieszyłem się, że była szczęśliwa i uśmiechnięta. Upiłem łyk whisky i rozsiadłem się wygodnie w fotelu. Lubiłem obserwować jej twarz, gdy spała. Lekki wiaterek falował białymi zasłonami, przez które przedzierało się słońce. Była chyba jakoś szesnasta, Chloe nie spała wcześniej całą noc. Cieszyłem się, że tu jesteśmy, ale z drugiej strony wiedziałem, że chciała zostać z Maggy. Ostatnią noc przed wyjazdem spędziła u niej. Dylan nie chciał rozmawiać za dużo, napił się prawie do nieprzytomności. Pobyt tutaj pasował mi jeszcze z jednego powodu. Mogliśmy być tutaj całkiem sami. Mogliśmy spacerować, albo całe dnie spędzać w łóżku, ale miałem ją na wyłączność. Tak siedząc i myśląc, nie mogłem pojąć, jak mogę być o nią aż tak zazdrosny. To doprowadzało mnie do szału. Ale nienawidziłem każdego faceta, który patrzył na nią w taki sposób jaki mogę patrzeć tylko ja. Zdałem sobie sprawę, że chcę się nią zająć do końca życia. Jedyne czego chcę, to tego by była szczęśliwa i bezpieczna. Nie zniósł bym tego, gdyby historia z Bradem się powtórzyła. Podniosłem na nią wzrok, gdy zaczęła się wiercić. Myślałem, że się rozbudza, ale ściągnęła z siebie tylko prześcieradło, przekręcając się na drugą stronę. Jej widok cały czas mnie rozpraszał. Nie mogłem myśleć o niczym innym, jak tylko o niej. Była piękna. Odstawiłem szklankę i wyszedłem na taras. Wiał ciepły wiatr i świeciło mocno słońce. Po prawej stronie stały dwa leżaki i stolik, a naprzeciwko zamrażarka z dużą ilością lodu. Kilkanaście kroków od naszego domku była plaża. Odwróciłem się, gdy usłyszałem dźwięk telefonu Chloe. Wszedłem z powrotem do środka widząc Chloe trzymającą w ręku telefon. Odłożyła go po chwili, wpatrując się we mnie.
-To Maggy.
-Wszystko w porządku?
Pokiwała głową i uśmiechnęła się lekko. Zamknęła oczy, przeciągając się na łóżku. Uśmiechnąłem się i położyłem obok niej. Jej skóra była ciepła i delikatna, a kosmyki włosów spadały jej na twarz.
-Masz ochotę coś porobić?

***

Chloe
Leżeliśmy na leżakach, opalając się. Pogoda była przecudna. Nie wierzyłam do końca, że tu jestem. Spojrzałam na Justina, uśmiechając się. Leżał w spodenkach, przykrywając twarz jasnym, słomianym kapeluszem. Zdecydowanie do niego pasował. Słońce łapało mnie dosyć szybko, ale szczerze mogłam pozazdrościć karnacji Justina. To, że jesteśmy tu tylko i wyłącznie we dwójkę było niesamowite. I do tego ta pogoda. Słońce mocno dawało się we znaki. Ściągnęłam z nosa okulary i podniosłam się, sięgając na stolik po krem. Justin, słysząc że coś robię, ściągnął z twarzy kapelusz, przyglądając mi się. Wycisnęłam z tubki trochę kremu i zaczęłam smarować nogi. Justin założył ręce za głowę, uśmiechając się.
-Masz na coś ochotę? Nie wiem, co zrobić na kolację.
-Na ciebie.
Spojrzałam na Justina, który patrzył na mnie z przygryzioną dolną wargą. Uśmiechnęłam się, a Justin wyciągnął rękę i złapał za sznurek od majtek od mojego stroju kąpielowego. Pociągnął lekko, psując zawiązaną starannie przeze mnie kokardkę.
-Justin!
Zaśmiał się i usiadł.
-Chodź.
Złapał za leżak, na którym siedziałam i przysunął go do siebie razem ze mną. Zabrał ode mnie krem, a ja usiadłam po turecku, tyłem do niego. Przerzucił przeszkadzające mu włosy za moje lewe ramię i wylał na rękę trochę kremu.
-Tak właśnie sobie wyobrażałem ten tydzień.
-Na codziennym smarowaniu moich pleców olejkiem do opalania?
Pocałował mnie w ramię, i zaczął rozsmarowywać krem.
-To może być wstępem do wszystkiego, Kochanie.
Uśmiechnęłam się pod nosem, a Justin pocałował mnie w szyję. Jego ręce zaczęły wędrować do mojego biustu.
-Justin, nie teraz.
Zamruczał mi do ucha, a ja wstałam z leżaka.
-Masz taki piękny tyłek.
Nie odpowiedziałam, tylko weszłam do kuchni. Sprawdziłam godzinę na telefonie i związałam włosy w koka. Było zdecydowanie za ciepło, żeby chodzić w rozpuszczonych włosach. Dorzuciłam do wody z miętą kilka kostek lodu i wyszłam z powrotem na taras.
-Masz naprawdę cudowny tyłek.
Złapał mnie za rękę i pociągnął w swoją stronę. Zaśmiałam się i położyłam się na jego gorącym ciele. Objął mnie w pasie, a ja pocałowałam go delikatnie w usta. Leżałam między jego nogami, ocierając się o jego krocze. Zamruczał mi cicho do ust.
-Zabieram Cię gdzieś.
Oderwałam się od jego ust, patrząc na niego i czekając, czy doda coś jeszcze.
-Pod warunkiem, że założysz tą czerwoną sukienkę.
Uśmiechnęłam  się szeroko i pocałowałam go namiętnie. Zaczęłam się zastanawiać co on kombinuje. Nigdy nie lubił, gdy zakładałam krótkie sukienki, kiedy gdzieś szliśmy. Byłam ciekawa.

***

Spacerowaliśmy brzegiem oceanu, trzymając się za ręce. Obydwoje trzymaliśmy w dłoniach swoje buty, otulani przez cieplutki wiaterek. Słońce świeciło jeszcze ale powoli zaczynało się chować. Nadal jednak było bardzo ciepło. Kolacja, na którą zabrał mnie Justin była przepyszna. Nie jadałam zwykle owoców morza, ale te były pyszne. Nie spodziewałam się, że zarezerwował miejsce, gdzie będziemy tylko i wyłącznie my i kelner, ale byłam naprawdę pod wrażeniem. Przyszło mi na myśl nawet, czy czasami Justin czegoś nie chce, taki był miły. Ale myśli te uleciały same w zapomnienie, gdy spojrzałam na niego, kiedy odezwał się, przerywając ciszę.
-Kocham Cię, wiesz?
Zwolniłam trochę, i podniosłam głowę. Justin uśmiechnął się i stanął, obejmując mnie w pasie.
-I zawszę będę. Niezależnie od tego co kiedykolwiek się wydarzy.
Zamknęłam oczy i stanęłam na palcach, wgniatając lekko mokry od wody piasek.
-Ja też Cię kocham Justin.
Pocałowałam go, a Justin odwzajemnił gest. Chciał chyba coś powiedzieć, ale otworzyłam szeroko usta, w reakcji na wodę przepływającą przez nasze kostki. Nie była aż taka zimna, ale spowodowała lekkie ciarki. Justin zaśmiał się, łapiąc mnie za ręce. Zaczął iść do tyłu, ciągnąc mnie za sobą.
-Co ty robisz?
Justin uśmiechnął się szeroko i nachylił się by nabrać w dłoń wody. Nie czekał za długo, chlapiąc we mnie. Zamknęłam szybko oczy, wycofując się. Justin pociągnął mnie szybko i przytulił do siebie. Poczułam z tyłu sukienki mokre dłonie Justina.
-Justin, nie rób tego!
Uśmiechnął się tylko szerzej i podniósł mnie. Zaczęłam piszczeć, a Justin śmiejąc się, opuszczał mnie do wody. Zaczęłam wyrywać się, by mnie puścił. Gdy stałam już na własnych nogach, bez zastanowienia nachyliłam się i chlusnęłam wodą w Justina.
-W mokrej sukience wyglądasz lepiej.
Zaczęłam biec, chcąc uciec, ale Justin nie dał mi na to żadnych szans. Sukienkę miałam mokrą do pasa a włosy były całe wilgotne. Objęłam Justina za szyję, a on podniósł mnie, trzymając mnie za tyłek. Podciągnęłam sukienkę obejmując go w pasie nogami. Nasz pocałunek był zachłanny, namiętny i pełen miłości. Miałam ochotę rozebrać go i kochać się z nim na plaży. Złapałam pośpiesznie za guzik jego koszuli.

________________________________


10 komentarzy:

Obserwatorzy