9 czerwca 2016

Rozdzial 47

Siedziałam na łóżku po turecku, opierając się o ścianę, skupiona na najbardziej korzystnym ułożeniu swoich kart. Justin leżał naprzeciwko mnie, oparty łokciem o miękki materac. Spoglądałam na niego co chwilę spod kart, ale wydawał się być bardzo skupionym i pewnym siebie przeciwnikiem. Nie mogłam tego co prawda powiedzieć o sobie, ale nie chciałam dać mu tego wyczuć. Nie mogłam pozwolić mu poczuć tej satysfakcji, że wygraną ma już w kieszeni, mimo że zapewne tak właśnie było. Miałam na sobie białą koszulę Justina, a pod tym czarną koronkową bieliznę. Rozpięłam dyskretnie kilka górnych guzików i położyłam na środku między nami pierwszą kartę. Justin spojrzał na mnie, ale jego wzrok szybko powędrował w stronę mojego dekoltu. Zaśmiałam się w duchu, wiedziałam że to zadziała. Wiedziałam, że w jakiś sposób będzie go to rozpraszać, musiałam próbować swoich sił, i wykorzystać to w jak najlepszy sposób. Odrzuciłam włosy do tyłu, odpowiadając mu kolejnym ruchem. Justin patrzył w karty, ale uśmiechał się pod nosem, przymrużając oczy. Położył kolejną kartę i odłożył resztę obok siebie. Przyglądał mi się. Obserwował każdy mój ruch.
-Co robisz?
Podniosłam na niego wzrok, ale Justin tylko szerzej się uśmiechnął. Nie zmienił pozycji, nie spoglądał w swoje karty, tylko przyglądał mi się dokładnie.
-A co Ty robisz?
-Próbuje się skupić. Ale rozpraszasz mnie, gdy mi się tak przyglądasz.
Justin zaśmiał się na moje słowa. Ja też się uśmiechnęłam. Taki był zamiar. W sumie nie do końca taki. To ja miałam rozpraszać jego, a nie on mnie. Ja także odłożyłam karty i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. Jego wzrok znów się tam znalazł. Ruszyłam się z miejsca, rozwalając karty. Justin położył się, a ja siadłam na nim okrakiem. Nachyliłam się, by go pocałować, a Justin odpiął ostatnie guziki koszuli, którą miałam na sobie. Wyprostowałam się, by zdjąć ją i rzuciłam ją na łóżko obok.
-Czy to oznacza, że poddajesz się, i przyznajesz, że to ja miałem większe szanse na wygraną?
Uśmiechnęłam się szeroko, a Justin złapał mnie za tyłek i mocno zacisnął palce. Nachyliłam się i złożyłam króciutki pocałunek tuż pod jego uchem. Oparłam się rękoma o jego klatkę piersiową i wstałam by podejść do szafki przy oknie. Wyjęłam z niej aparat, i skupiona włączeniem go, szłam powoli z powrotem w kierunku łóżka.
-Co będziemy robić?
Usiadłam w takiej samej pozycji jak przed chwilą, tuż nad majtkami Justina i przyłożyłam do twarzy aparat.
-Ja jestem fotografem, a Ty modelem.
Justin założył ręce za głowę i szeroko się uśmiechnął. Sama też się uśmiechnęłam, widząc że dobrze się czuje i nie ma nic przeciwko robieniu mu zdjęć.
-Nie powiem, że nie wolałbym, żebyś to Ty..
-Najpierw Twoja kolej.
Przerwałam mu, wiedząc co chce powiedzieć. Chciałam mu zrobić kilka fajnym zdjęć. Zrobił duże oczy i wytkał język, a ja zaśmiałam się cicho. Lubiłam, gdy się wygłupiał. Cieszyłam się, że mogę to uwiecznić i zatrzymać na dłużej.
-W takim razie co mam robić?
Położył jedną dłoń na moje udo, głaskając je delikatnie i wolno.
-Bądź sobą. Ale więcej uśmiechu poproszę.
Przystawiłam aparat znowu do twarzy i zrobiłam kilka zdjęć. Uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam jak Justin świetnie wygląda na zdjęciach. Rozczochrane jasne włosy, duże oczy i szeroki, niesamowity uśmiech. Jego klatka piersiowa była lekko napięta, pozwalając uwiecznij idealne rysy jego ciała. Tatuaże na jego torsie, szyi i rękach sprawiały, że wydawał się być niegrzecznym chłopcem. W sumie trochę taki był. Przyszło mi nagle do głowy, że pod względem tego co ma na ciele wcale do niego nie pasuję. Nie miałam ani jednego tatuażu, nawet nie byłam tak opalona jak on. Najbardziej jednak uwagę przyciągały jego ciemne włoski tuż nad majtkami, przygryzłam lekko dolną wargę na tą myśl. Poczułam jak rysuje coś na mojej nodze, zwracając na siebie tym moja uwagę.
-O czym tak myślisz?
Nachyliłam się i pocałowałam go krótko w usta.
-Po prostu przyglądałam się zdjęciom.
-Daj.
Justin zabrał ode mnie aparat, i skierował go w moim kierunku. Zakryłam szybko twarz dłońmi.
-Chloe.
Justin zaśmiał się, a ja rozszerzyłam palce by na niego spojrzeć.
-Nooo, już.
Zabrałam ręce i uśmiechnęłam się. Justin zrobił zdjęcie, a ja zeszłam z niego, kładąc się tuż obok. Odgarnęłam włosy z twarzy, zaglądając w aparat. Justin wziął rękę, zachęcając, bym położyła głowę na jego torsie. Zrobiłam tak, a Justin skierował aparat w naszą stronę. Pocałowałam go w szyję, a Justin zrobił kilka zdjęć. Odłożył aparat na szafkę obok łóżka i po chwili leżał już na mnie. Zarzuciłam mu ręce na szyję, a Justin pocałował mnie koło ucha, przygryzając lekko jego płatek. Zaśmiałam się a ręce Justina szybko znalazły się na moim dekolcie.
-Obiecaj, że jutro cały dzień spędzimy w łóżku.
-Jest jeden warunek.
Justin spojrzał na mnie podejrzliwym wzrokiem, marszcząc brwi.
-Bez tego.
Powiedziałam cicho i złapałam za oblamówkę jego majtek. Justin uśmiechnął się szeroko i zaczął całować mnie po szyi. Odchyliłam głowę do tyłu, zamykając oczy.
-Nie ma najmniejszego problemu.
Uśmiechnęłam się i zsunęłam lekko w dół.
-A teraz zrobię coś pysznego na kolację.
Złożyłam na jego ustach długi pocałunek i odsunęłam jego rękę by wstać. Rozłożył się na łóżku obserwując każdy mój ruch w stronę kuchni.

***

Usłyszałam wibrację na stole za mną i chwyciłam za patelnie, żeby zmniejszyć pod nią gaz. Wytarłam ręce z ściereczkę i podeszłam do stołu. Zamarłam, gdy zobaczyłam, że na ekranie telefonu Justina wyświetla się imię Susan. Spojrzałam w stronę tarasu, zakładając kosmyk włosów za ucho. Serce zaczęło mi szybciej bić, ale odrzuciłam od siebie myśl odebrania jego telefonu. Justin dopiero co wyszedł do sklepu, ale wiedziałam, że nie mogę tego zrobić. Poczułam jak z obrzydzenia do niej ściska mnie w żołądku. Odeszłam od stołu, a telefon przestał dzwonić. Podeszłam do blatu i oparłam się o niego. Zastanawiałam się po co ta dziewczyna dzwoniła do Justina i czego od niego chciała. Podniosłam gwałtownie wzrok, gdy telefon znowu zaczął dzwonić. Podeszłam niepewnie z powrotem do stołu. Gdy połączenie się skończyło, na ekranie wyświetliło się  dziewięć nieodebranych połączeń od niej. Przełknęłam ciężko ślinę. Nie słyszałam wcześniej, żeby dzwoniła, chyba że Justin od początku nie odbierał od niej telefonów. Podeszłam szybko do kuchenki, gdy usłyszałam, że idzie Justin.

Mieszałam bezsensownie widelcem w talerzu. Nie miałam ochoty jeść, nie miałam nawet humoru. Zastanawiało mnie cały czas, dlaczego Susan dzwoniła do Justina. I co to za ważna sprawa, że próbowała dodzwonić się do niego aż tyle razy.
-Hej, Kotku, coś się dzieję? Prawie nic nie tknęłaś.
Ocknęłam się, kiwając przecząco głową. Nabiłam na widelec kawałek ryby, by nie musieć nic mówić, i żeby Justin nie marudził, że nic nie zjadłam. Wiedział, że nie mówię prawdy, bo cały czas mi się przyglądał.
-Wydaje mi się, że jednak coś jest nie tak. Możesz mi powiedzieć? Byłbym spokojniejszy.
Chwyciłam za szklankę z pomarańczowym sokiem, pijąc go powoli. Nasze oczy zawisły nagle na dzwoniącym telefonie Justina, leżącym na środku stołu. Wyświetlił się znowu ten sam numer, a Justin spojrzał na mnie. Zabrał telefon i wcisnął czerwoną słuchawkę.
-Nie masz zamiaru odebrać?
-Wolałbym spokojnie zjeść z Tobą kolację.
Widziałam po nim, że był lekko spięty. Wiedział, że widziałam kto dzwonił. Odsunęłam się do tyłu z krzesłem i wstałam, zabierając swój talerz i szklankę. Justin odłożył sztućce, przyglądając się temu co robię. Obrócił się w moja stronę na krześle, przyglądając mi się intensywnie.
-Nie będziesz już jeść?
-Przepraszam, ale źle się poczułam. Pójdę się trochę przewietrzyć, to dobrze mi zrobi.
Wskazałam ręką w stronę tarasu. Justin wstał z krzesła, a ja złapałam za bluzę, która przewieszona była przez krzesło.
-Chciałabym przejść się sama, dobrze?
-Skarbie widzę, o co chodzi?
-Nie długo wrócę.
Uśmiechnęłam się blado i wyszłam z kuchni.

***

Siedziałam na wielkim kamieniu przy wodzie i przyglądałam się uderzającym o powierzchnie wody falom. Zrobiło się już dużo chłodniej i szarzej. Słońca nie było już widać. Poprawiałam co chwilę kosmyki włosów, ale wiatr nie zostawiał żadnych szans, by zostały na swoim miejscu chociaż na pół minuty. Podwinęłam nogi pod klatkę piersiową, obejmując je rękoma. Przyszło mi do głowy, że Susan to kolejny problem. I zastanawiałam się po co to wszystko. Dlaczego nie mogłoby być w końcu dobrze. Zamiast tego, gdy kończyło się jedno, zaczynało się coś nowego. Ani chwili spokoju. Nie znałam powodu, dla którego Susan wydzwaniała do Justina, ale domyślałam się, że nie jest to nic dobrego. Większość naszego dorosłego życia, to nieprzyjemne rozmowy, nie mogłyśmy się dogadać, to było pewne. Z jednej strony nie miałam już sił na tą wojnę, ale z drugiej wiedziałam, że nie mogę odpuścić, jeżeli chodziło o nią. I chciało mi się krzyczeć. Tak, żeby każdy mnie usłyszał, jeśli to miałoby spowodować, że poczuję jakąkolwiek ulgę. Nie rozumiałam, dlaczego zawsze ktoś z zewnątrz nie mógł pogodzić się z szczęściem moim i Justina. Zawsze ktoś musiał się mieszać i robić przy tym naprawdę nie małe zamieszanie. To było jak przeklęcie. Nie chciałam się zastanawiać, czy to miało jakieś znaczenie. Byłam pewna tego, że kocham Justina, więc nie chciałam analizować nie potrzebnych przemyśleń. Odwróciłam nagle wzrok, gdy kogoś usłyszałam. Nie zdziwiłam się, gdy zobaczyłam, że to Justin. Spojrzałam z powrotem w stronę fal, a Justin usiadł obok mnie. Był cichy i patrzył w tym samym kierunku co ja.
-Dlaczego tu siedzisz?
Spojrzałam na niego, a on spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się bez żadnego wyrazu.
-Myślę.
-Przepraszam Cię za te telefony.
Wyprostowałam nogi i naciągnęłam rękawy. Spojrzałam znów na ocean.
-Nie musisz przepraszać. To nie twoja wina, że ciągle ktoś się wtrąca. Zastanawiam się tylko dlaczego każdy próbuje zniszczyć to, co już zbudowaliśmy. I jaki ma w tym interes. Czy chodzi o Ciebie, o mnie. Czy o nas razem. Ale wiesz, że właśnie dlatego nie możemy się poddać?
Justin uśmiechnął się lekko, a ja przybliżyłam się do niego i położyłam mu głowę na kolanach. Justin zaczął mnie głaskać po włosach, a ja zamknęłam oczy. Nie byłam na niego zła. Nie miałam o co. Była tylko rozczarowana tym co dzieję się wokół mnie.
-Kto mówi o poddawaniu się?
Siedzieliśmy tak chwilę w ciszy. Uśmiechałam się sama do siebie, lubiłam gdy Justin bawił się moimi włosami, miał ciepłe ręce.
-Myślałeś o tym, jak to jest przeżyć już swoje życie? Zbliża się koniec, a wokół Ciebie tyle szczęścia innych ludzi. Będę super babcią. Taką nowoczesną.
Justin zaśmiał się, a ja otworzyłam oczy. Szczerze byłam już trochę zmęczona.
-Przeżyjemy to życie razem. Dlatego będzie pełne szczęścia.
Poczułam, że naprawdę wiem czego chcę. Ze to cudowne móc przeżyć życie tak jak się chcę. I z kim się chce. Ja chcę przeżyć je z Justinem. Podniosłam się i spojrzałam na jego twarz. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go powoli, ale długo. Justin wplątał palce w moje włosy i odwzajemnił pocałunek.
-Powinniśmy wracać do środka. Zrobiło się zimno.
Wstaliśmy i Justin pomógł mi zeskoczyć ze skały. Stanął przede mną i zachęcił, bym wskoczyła mu na plecy. Chętnie przystałam na tą propozycję, obejmując jego szyję. Pocałowałam go w policzek, a Justin ruszył powoli w stronę domu.

______________________________________

HEJ MIŚKI, MAM NADZIEJĘ, ŻE ROZDZIAŁ SIĘ PODOBAŁ I ZOSTAWICIE PO SOBIE JAKIŚ KRÓCIUTKI KOMENTARZYK :*
ZAPRASZAM DO MNIE NA ASKA :)


3 komentarze:

Obserwatorzy