4 października 2015

Rozdzial 12

Weszłam do środka rzucając niedbale torbę na ziemię. Wymacałam na ścianie przy wejściu kontakt by po chwili rozświetlić nieco korytarz. Szłam prosto do kuchni, a Sam podążał za mną bez żadnego słowa. Zapaliłam światło w kuchni i podeszłam do kuchenki nastawiając wodę na herbatę. Sam oparł się o stół i przyglądał mi się krzyżując ręce na piersi.  Miałam w sobie dziwne uczucie i zastanawiałam się czy mam się odezwać jako pierwsza. Na całe szczęście Sam mnie w tym wyręczył.
-Chloe.- odwróciłam się w jego stronę podpierając się rękoma o blat. Unikałam jego wzroku wodząc nim po płytkach, ale wiedział, że czekam aż dokończy swoją myśl. – Dlaczego akurat Justin?- spojrzałam na niego przymrużając oczy. Nie znałam odpowiedzi na jego pytanie. W sumie wcale się nad tym nie zastanawiałam. A może nie ma się nad czym zastanawiać, może po prostu tak miało być.
-Nie rozumiem dlaczego jesteś temu tak przeciwny..
-Po prostu się boje- spojrzałam na niego nie wiedząc co mam myśleć. W głowie miałam pustkę i zaczęłam zastanawiać się dlaczego ciągle musi się coś komplikować.
-A jest o co?- Sam odepchnął się i stanął naprzeciwko mnie.
-Justin jest moim najlepszym kumplem. Wiem jaki jest.. Jaki zawsze był wobec kobiet. I widzę, że coś się zaczyna zmieniać. Ale nie chcę, żebyś cierpiała, przecież doskonale o tym wiesz.
-Może nadszedł czas na jakąś zmianę. I dla mnie i dla niego.- pomachał lekko głową bez żadnego najmniejszego wyrazu twarzy. Ale po chwili popatrzył mi w oczy uśmiechając się lekko.
-Mam nadzieję. Justin nie da cię skrzywdzić, to wiem na pewno. Ale mimo  wszystko uważaj na siebie, bo jego życie nie stanie się nagle bezpieczne i piękne, tak jak byście tego chcieli. Niech lepiej zrobi to tak, żebym nie musiał skopać mu dupy. – zaśmiał się a ja podeszłam do niego i obejmując go mocno się w niego wtuliłam. Sam pocałował mnie w głowę i mocno mnie do siebie przytulił. Oderwał nas od siebie dźwięk piszczącego czajnika. Jedyne o czym teraz myślałam, to zagrzebać się w kocu z gorącym kubkiem herbaty przed telewizorem.
-Dobranoc młoda- Sam rozłożył się w salonie a ja ruszyłam na górę.
-Dobranoc.

Wzięłam szybki prysznic zmywający ze mnie cały dzisiejszy stres, i zakładając na siebie tylko za dużą rozciągniętą koszulkę, wskoczyłam po łóżka z kubkiem herbaty. Wzięłam do ręki pilota, gdy w dokładnie tym samym momencie poczułam obok siebie wibracje. Wygrzebałam spod kołdry telefon i uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam na wyświetlaczu zdjęcie przystojniaka, który zapewnił mi dzisiaj tyle emocji.
-Cześć, Skarbie. Mam nadzieję, że nie obudziłem cię.
-Nie. Jasne, że nie. Cieszę się, że.. cholera!- poczułam nagle gorąco, które przepływało do mnie z koszulki, na którą rozlałam właśnie herbatę.
-Chloe?!- odstawiłam kubek na szafkę nocną, wygrzebując się szybko z łóżka.- Chloe, wszystko w porządku? Co ty robisz?!
-Nie, nic. Ja tylko..eghm, oblałam się- zaczęłam wachlować materiałem tworząc chłodny przypływ powietrza.
-Nic ci..
-Nic mi nie jest. – zaśmiałam się przerywając mu. Słyszałam w jego głosie troskę i leciutki strach, a to przecież tylko oblana koszulka. Zauważyłam, że ostatnio ma tak coraz częściej i zaczęłam się zastanawiać co mam o tym myśleć. – Zaczekaj.- wsadziłam telefon między nogi, przytrzymując go. Sprawnie zdjęłam z siebie koszulkę, wymieniając ją na nową. Z powrotem przyłożyłam sobie telefon do ucha wchodząc na czworaka na łóżko.
-Rozmawiałam z Samem- zmieniłam temat układając się z powrotem w ciepłej pościeli.
-Co powiedział?
-Nie ma nic przeciwko. Pod warunkiem, że nie będzie musiał ci skopać tyłka.- Zaśmiał się a ja zrobiłam to samo.
-Postaram się- śmiał się jeszcze chwilkę, ale po chwili z powrotem spoważniał. – Chloe?
-Tak?
-Eghm.. dzwoniła do mnie Maddie.
-Coś się stało?
-Nie. Nie.. Chce tylko, żebym do niej jutro przyjechał.
-To świetnie.- ucieszyłam się, bo z tego co wiem, to nie kontaktowali się ze sobą tak często jak dawniej.
-Chciałbym, żebyś pojechała tam ze mną.- powiedział wahając się lekko. Mówił tak jakby obawiał się, że mu odmówię. Nie miałam zamiaru tego robić. Bardzo chciałam poznać jego siostrę. Opowiadał o niej same dobre rzeczy.
-Oczywiście. – uśmiechnęłam się do siebie i wiedziałam, ze Justin też się uśmiecha. Słychać było to po jego głosie, gdy się odezwał.
-Miałem nadzieję, że nie odmówisz. W takim razie musisz się spakować, jedziemy jutro rano.- Słyszałam w jego głosie zadowolenie i radość. Mimo, że jutro ma być sobota, a z tym wiąże się trening, nie miałam zamiaru mu odmówić. Strasznie cieszyłam się na ten wyjazd. – I cieszę się, ze dziś przyszłaś.
-Nie mogło mnie tam nie być. Siedziałabym w domu i umierałabym ze strachu. Musiałam zobaczyć jak wygrywasz. Znowu. – zaśmiałam się.
-Dzięki tobie. Wystarczyło, że byłaś. – kąciki moich ust podniosły się najwyżej jak mogły. Zapanowała na chwilkę cisza. To Justin ją przerwał.
-Idź już spać. Musisz się wyspać.
-Justin?- powiedziałam szybko nie chcąc, żeby się rozłączył.
-Tak?- milczałam chwilę.
-To miłe, że chcesz mnie tam ze sobą zabrać. – cieszyłam się, że chce mnie przedstawić komuś z rodziny. A to upewniało mnie, że może rzeczywiście nadchodzi czas zmiany dla niego.
-To oczywiste, że chcę. Nie wiem, czy wytrzymałbym bez ciebie prawie trzy dni.- Justin sprawiał, że uśmiech nie schodził mi z twarzy, cieszyłam się, że w końcu tak jest.
-Dobranoc.
-Śpij dobrze- rozłączyłam się wtulając głowę w poduszkę. Chciałam jak najszybciej zasnąć, żeby jak najszybciej móc się obudzić.

***

-Masz wolną chatę, bądź grzeczny- Sam zaśmiał się odprowadzając mnie do drzwi.
-Z całym przekonaniem, to wy powinniście być grzeczni- przymrużyłam oczy czując lekkie zakłopotanie. Na zewnątrz było dość ciepło, więc postanowiłam ubrać sukienkę. Wybrałam wygodną, ale miałam nadzieję, że też ładną. Denerwowałam się na spotkanie z jego siostrą. Gdy wyszliśmy z domu, Justin stał już obok auta, otwierając bagażnik. Sam wpakował do niego moją torbę, a ja podbiegłam do Justina. Położył dłoń na moim policzku, całując mnie na powitanie. Oderwałam się od niego szybko a Justin założył rękę na moje ramię obejmując mnie i przytulając do siebie. Uśmiechnęłam się do niego i wyślizgnęłam się z uścisku, by jak najszybciej zając miejsce pasażera. Justin zamienił kilka słów z Samem, po czym z uśmiechem na twarzy zajął miejsce za kierownicą. Był w dobrym humorze, a w przeciwsłonecznych okularach i lekkim ale zaplanowanym nieładzie na głowie wyglądał cudownie.
-Mam nadzieję, że to dobry pomysł- mówił ze skupieniem patrząc w boczne lusterko, gdy wyjeżdżał spod mojego domu.
-Dobry.- popatrzałam na niego, a on lekko się uśmiechnął. Wyciągnął rękę w moim kierunku, biorąc moją dłoń. Przyłożył ją sobie do ust i delikatnie pocałował jej wewnętrzną stronę.
-Gotowa na czterogodzinną jazdę?- na samą myśl chciało mi się tylko marudzić. Ale cieszyłam się, że chociaż spędzimy ten czas wspólnie.
     
Siedziałam wygodnie rozłożona na fotelu z nogami zadartymi na tapicerce. Poprawiałam się co chwilę, żeby sukienka za bardzo się nie zadarła, Justin spoglądał na mnie i uśmiechał się z łobuzerskim wyrazem twarzy.
-Oo, uwielbiam tą piosenkę- chwyciłam za pokrętło przy radiu i śmiało je podgłośniłam. Zaczęłam nucić ją sobie pod nosem a Justin ku mojemu zaskoczeniu jeszcze głośniej podkręcił aparat.
-Ja uwielbiam Beyonce- słuchałam jak osłupiała jak Justin śpiewał razem z wokalistką. Wpatrywałam się w niego a on zdecydowanie zadowolony poruszał głową do rytmu. Wiedział, że zrobił na mnie niezłe wrażenie. Ściszyłam muzykę a Justin szerzej się uśmiechnął.
-Nie wiedziałam, że umiesz śpiewać.
-Dużo jeszcze nie wiesz.
-Masz jeszcze jakieś talenty? Oprócz ratowania mnie od palantów i pakowania się w kłopoty?- zaśmialiśmy się razem, a ja poprawiłam się na fotelu, siadając na nim po turecku.
-Muszę przyznać Ci racje. To robię najlepiej.- zaśmiałam się a Justin skręcił na stację benzynową. – Masz na coś ochotę? Coś do jedzenia, do picia?
-Może wodę.
-W takim razie zaraz wracam- schylił się do mnie a ja przybliżyłam się by złożyć na jego ustach pocałunek. Wysiadł z samochodu poprawiając ręką swoje włosy. Poprawił okulary na nosie i ruszył w stronę sklepu. Zauważyła stojące przed budynkiem dwie dziewczyny. Wpatrywały się w Justina jak w obrazek, a wyższa z nich zaczęła kręcić wokół swojego palca kosmyk włosów. Odpięłam szybko pas i bez zastanowienia wyskoczyłam z auta. Trzasnęłam drzwiami a Justin obrócił się w moją stronę. Podbiegłam do niego i złapałam za rękę. Justin uśmiechnął się do mnie plącząc nasze palce. Odwróciłam się w stronę nadal stojących tam dziewczyn z pewnym siebie wyrazem twarzy. Gdy weszliśmy do środka Justin puścił mnie przodem idąc w kierunku półek z piciem.
-Miałaś siedzieć w aucie.- powiedział mi do ucha łapiąc mnie w pasie.
-Widziałeś jak te dziewczyny pożerały cię wzrokiem?
-Co?- Justin zaśmiał się obejmując mnie dotykając swoim torsem moich pleców. Pocałował mnie w głowę, a ja wybrałam wodę.
-To co słyszałeś- Justin zabrał mi wodę i odszedł z nią do kasy. Gdy podszedł z powrotem do mnie zawiesił rękę na moim ramieniu przyciągając mnie do siebie. Szliśmy tak całą drogę do auta.
-Wyczuwam nutkę zazdrości? – przygryzłam lekko dolną wargę, a Justin od razu skierował tam wzrok. Pocałował mnie wplątując swoje palce w moje włosy. Uśmiechnęłam się prosto w jego usta. Justin oderwał się ode mnie otwierając drzwi od strony pasażera. Zatrzasnął je, gdy tylko znalazłam się z środku i obszedł samochód dookoła. Justin odpalił samochód a ja upiłam łyk wody. Mój telefon zaczął dzwonić, więc sięgnęłam po torebkę, by szybko go z niej wygrzebać. Odebrałam szybko nie chcąc by Maggy się rozłączyła.
-Chloe? Dlaczego nie odbierasz, dzwoniłam przed chwilą.
-Nie słyszałam telefonu. Coś się stało?
-Po prostu się stęskniłam. Masz ochotę się spotkać?- spojrzałam na te słowa na Justina. Poczułam ukłucie w brzuchu wiedząc, ze znowu ją zawiodę, tak dawno się nie widziałyśmy. Justin przyglądał mi się marszcząc czoło.
-Właśnie jedziemy z Justinem do jego siostry. Dowiedziałam się wczoraj, nie miałam ci kiedy powiedzieć.
-Ooo, no okej. Daj znać jak będziesz z powrotem.
-Obiecuję.
-Do zobaczenia- Maggy rozłączyła się a ja wrzuciłam telefon do torebki. 
-Jestem fatalną przyjaciółką.
-Coś się stało?
-Tak strasznie zaniedbałam Maggy. Musze się z nią spotkać.
-Na pewno zrozumie. - złapał za moją dłoń i przyciągnął sobie do policzka. - Za chwilkę będziemy. Jechaliśmy tak jeszcze z piętnaście minut, aż Justin zaparkował auto na podwórku przed wielkim domem. Wysiadł z samochodu zmierzając w moją stronę. Otworzył mi drzwi a ja zebrałam swoje rzeczy i wysiadłam ze środka. Justin poszedł do bagażnika a ja wpatrywałam się w wielki dom. Był piękny i wyglądał na przytulny. Miał wielki kolorowy ogród i ogromne podwórko z tyłu. To miejsce było marzeniem. Było tu cicho i spokojnie.
-Wuuujek!- odwróciłam się i zobaczyłam jak mała dziewczynka z ciemnymi włoskami biegnie w naszym kierunku. Justin położył na ziemi nasze torby i rozłożył ręce w kierunku dziewczynki. Złapał ją na ręce i okręcił się z nią kilka razy. Dziewczynka zaczęła się śmiać, gdy blondyn zaczął ją gilgotać. Pierwszy raz widziałam takiego Justina. Bez problemu dało się zauważyć jak bardzo mocno ją kochał.
-Justin, Chloe?- spojrzałam na Justina gdy ciemnowłosa dziewczyna szła w naszym kierunku. Uśmiechnęłam się do niego słysząc jak jego siostra wypowiada moje imię. Justin postawił dziewczynkę na ziemi łapiąc ją za rączkę i podchodząc do mnie.

______________________________________________
Mam nadzieję kochani, że się podobało  :)
Komentujcie, będę wam za to bardzo wdzięcz, jeśli poświęcicie dla mnie 3 minutki. 
Zapraszam Was do mnie na ASKU oraz TWITERZE
ilysm :*


22 komentarze:

  1. Ooo... To takie urocze czekan ba next ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Taki słodki ten rozdział *.* Podobała mi się scena na stacji, hyhy : P taka zazdrosna Chloe <3 I ten moment, jak Justin zareagował na swoją siostrzenicę, tak słodko ♥ Czekam na kolejny, aww ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział! <33

    OdpowiedzUsuń
  4. wow?! nie mogę się już doczekać kolejnego :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam się z poprzedniczkami :D rozdział cudowny i taki uroczy ^o^ aaa robi sie coraz ciekawiej :3 jesteś świetna! :* Do Następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  6. już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału xoxo

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy