Nie mogłam się ruszyć. Czułam
czyjeś wielkie dłonie na ramionach, które za wszelką cenę chciały odciągnąć
mnie od mojego anioła. Próbowałam wykrzyczeć jego imię najgłośniej jak tylko
potrafiłam, ale mój głos zdawał się bezgłośnie ulatniać w pustej przestrzeni
otaczającej wszystko dookoła. Nie widziałam jego twarzy, ale doskonale
wiedziałam do kogo należy cień, który coraz bardziej znikał za mleczną mgłą. Justin
walił pięściami w szklaną ścianę, chcąc znaleźć się obok mnie. Próbowałam się
wyrwać z mocnego uścisku, ale nie miałam wystarczająco siły.
-Justin!-
krzyczałam ile sił w płucach, ale słowa nadal odbijały się tylko echem w mojej
głowie. Gdy jego sylwetka zaczynała znikać z pola mojego widzenia poczułam, że
zaczyna brakować mi powietrza w płucach. Zaczęłam się dusić a mój krzyk stał
się nagle słyszalny.
Otworzyłam
szeroko oczy, przybierając szybko siedzącą pozycję. Oddychałam nierówno, jakby
ktoś zwrócił mi powietrze, którego przed chwilą tak bardzo mi brakowało.
-Ćśśś,
to tylko zły sen. Już wszystko dobrze- usłyszałam uspakajający i cichy głos.
Odwróciłam się szybko w jego stronę, upewniając się, że tym razem nie zniknie.
Justin objął mnie szybko, głaskając pocieszająco po włosach. Wtuliłam się w
jego ciepłą skórę, a on pocałował mnie w głowę. Zamknęłam oczy ciesząc się, że
był to tylko sen. Zły sen.
-Jesteś-
dotknęłam dłonią jego policzka, a Justin złożył czuły pocałunek na moim czole.
Bałam się. Bałam się o Justina. Wiedziałam, że to wszystko wiąże się z tym co
Justin mi powiedział. I zdałam sobie sprawę, że to Brad trzymał mnie we śnie w
mocnym uścisku. Chciał odciągnąć mnie od Justina.
-Jestem,
myszko. To tylko sen.- położyłam się z powrotem, a Justin mnie do siebie
przytulił. Strach powoli mijał, a ja wiedziałam, że jestem bezpieczna. Zawsze
to czułam, gdy Justin był obok. Chłopak nucił coś pod nosem, żebym z powrotem
jak najszybciej zasnęła. Wtuliłam się w niego zastanawiając się do czego to
wszystko prowadzi. Przecież Justin nie będzie mógł cięgle uciekać, a właśnie to
robi. Wiedziałam, że chodzi mu o to, żebym to ja była bezpieczna i to dlatego
mnie tu zabrał. Za nic w świecie nie pozwoliłby na to, żebym została sama nawet
na jeden dzień. Miałam wrażenie, że zaczęło się coś, z czego nie mogę wycofać
się ani ja ani Justin. Wiedziałam, że jego problemy, to teraz także moje
problemy. Chciałam, żeby Justin też tak myślał, miałam taką nadzieję. Nie
miałam już siły zastanawiać się nad tym wszystkim, głos Justina był coraz mniej
wyraźny, a ja po chwili zasnęłam.
***
Nie
chciało mi się za bardzo jeść, pogrzebałam tylko widelcem w talerzu będąc
myślami całkowicie gdzie indziej. W głowie cały czas siedział mi mój sen.
Widziałam, że Justin też nie był za bardzo sobą, towarzystwo jego taty nie za
bardzo mu odpowiadało, ale obiecał mi, że tego nie zepsuje.
-Kochani,
chcielibyśmy wam coś powiedzieć- Oliver odezwał się nagle, przerywając moje
myśli. – Chcielibyśmy Was zaprosić na nasz ślub. Za miesiąc się pobieramy.- Oby
dwoje z Maddie uśmiechali się od ucha do ucha.
-Tak
szybko?- tata Justina odezwał się z radością w głosie. Justin złapał mnie za
dłoń i uśmiechnął się do mnie pocieszająco. Wiedział, że jestem rozkojarzona,
ale cieszył się też szczęściem swojej siostry. Ja oczywiście także.
-Postanowiliśmy,
że nie ma na co czekać.
-Ale
jest jeszcze coś- Maddie przerwała mu przenosząc wzrok na mnie. Złapała moją wolną
dłoń i uśmiechnęła się do mnie zdenerwowana. Zacieśniłam uścisk dodając jej
otuchy. –Jestem w ciąży. Oliver, będziemy mieć jeszcze jedno dziecko- mina
Olivera na tą wiadomość była bezcenna.
-Maddie..-Objął
jej policzki dłońmi i pocałował.
-Wiedziałaś
o tym?- Justin szepnął w moją stronę i uśmiechnął się do mnie z przymrużonymi
oczami. Odwzajemniłam uśmiech potakując głową. Pocałował mnie w skroń, przytulając do siebie.
***
Justin
Siedziałem w ogrodzie na bujanej ławce i przyglądałem się jak Chloe bawi się z małą Mellanie na trawie. Miałem wrażenie, że Chloe była jakaś rozkojarzona. Mało co zjadła i cały czas o czymś myślała. Cieszyłem się, że zgodziła się ze mną tutaj przyjechać. Widziałem, że Maddie ewidentnie za nią przepada, oby dwie się polubiły. Nie chciałem jej też zostawiać tam samej. Chuj wie co temu skurwysynowi przyjdzie do głowy. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś jej zrobił. Była taka piękna, mądra i delikatna. Jeszcze żadna dziewczyna nie dawała mi tyle szczęścia. Każda chciała tylko jednego, a poznając Chloe zdałem sobie sprawę, że jest dziewczyną, o którą trzeba się wyjątkowo troszczyć. I dziękowałem Bogu, że to ja mogę sprawić, że poczuje się przy mnie bezpieczna. Bałem się tylko, że przez to wszystko może się wycofać. Nie wiem jakbym na to zareagował, jeszcze nie byłem w takiej sytuacji. Nigdy nie starałem się o żadną kobietę. Była pierwszą i wiedziałem, że musze dać z siebie wszystko. Miałem jednak nadzieję. Szczerze byłem zaskoczony, że tak to wczoraj przyjęła. Musiałem jej to w końcu powiedzieć, i czułem ogromną ulgę. Nadal tu jest. Coś jednak ją gnębiło. Popatrzała się na mnie uśmiechając się lekko. Miała piękny uśmiech. Uwielbiałem, gdy się uśmiechała i to ja byłem tego powodem. Chloe zmieniała mnie. Zauważyłem, że przez nią byłem dużo spokojniejszy. Dylan nie raz się ze mnie nabijał. Dziwie się, że Maggy nadal się z nim umawia, jak na niego trwało to nieco za długo.
Siedziałem w ogrodzie na bujanej ławce i przyglądałem się jak Chloe bawi się z małą Mellanie na trawie. Miałem wrażenie, że Chloe była jakaś rozkojarzona. Mało co zjadła i cały czas o czymś myślała. Cieszyłem się, że zgodziła się ze mną tutaj przyjechać. Widziałem, że Maddie ewidentnie za nią przepada, oby dwie się polubiły. Nie chciałem jej też zostawiać tam samej. Chuj wie co temu skurwysynowi przyjdzie do głowy. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś jej zrobił. Była taka piękna, mądra i delikatna. Jeszcze żadna dziewczyna nie dawała mi tyle szczęścia. Każda chciała tylko jednego, a poznając Chloe zdałem sobie sprawę, że jest dziewczyną, o którą trzeba się wyjątkowo troszczyć. I dziękowałem Bogu, że to ja mogę sprawić, że poczuje się przy mnie bezpieczna. Bałem się tylko, że przez to wszystko może się wycofać. Nie wiem jakbym na to zareagował, jeszcze nie byłem w takiej sytuacji. Nigdy nie starałem się o żadną kobietę. Była pierwszą i wiedziałem, że musze dać z siebie wszystko. Miałem jednak nadzieję. Szczerze byłem zaskoczony, że tak to wczoraj przyjęła. Musiałem jej to w końcu powiedzieć, i czułem ogromną ulgę. Nadal tu jest. Coś jednak ją gnębiło. Popatrzała się na mnie uśmiechając się lekko. Miała piękny uśmiech. Uwielbiałem, gdy się uśmiechała i to ja byłem tego powodem. Chloe zmieniała mnie. Zauważyłem, że przez nią byłem dużo spokojniejszy. Dylan nie raz się ze mnie nabijał. Dziwie się, że Maggy nadal się z nim umawia, jak na niego trwało to nieco za długo.
-Justin?-
odwróciłem się i zobaczyłem, że ojciec stał tuż obok. Nie odpowiedziałem, ale
nie odwróciłem od niego wzroku.- Możemy porozmawiać?
-Chodź
Mellanie, co powiesz na bajkę?- odwróciłem się spoglądając na Chloe. Wzięła
Mell na ręce i popatrzała w moją stronę. Widziałem w jej oczach prośbę.
Obiecałem jej tą rozmowę. Musiałem trzymać język za zębami.. Zostaliśmy sami, a
on zajął miejsce obok mnie.
-Masz
świetną dziewczynę. Chloe to skarb, świetnie trafiłeś- uśmiechnął się blado,
nie wiedząc najwidoczniej jak zacząć tą rozmowę. Nie trafił jednak w
dziesiątkę. Co on mógł wiedzieć, nie interesowało go nigdy z kim się spotykam. Co
go zresztą interesowało…
-To
nie jest chyba twoja sprawa.- warknąłem pod nosem, krzyżując ręce na piersi.
Nie patrzałem w jego stronę, obserwowałem jak Chloe zbiera talerzyki ze stołu
po obiedzie. Miała na sobie ładną sukienkę, pasowała do jej bladej cery. Nawiasem
mówiąc jej nogi świetnie w niej wyglądały. Zresztą jak zawsze.
-Synu..
-O
czym chcesz rozmawiać? Nagle zdałeś sobie sprawę, że możemy mieć jakiś wspólny
temat?- przerwałem mu. Naprawdę nie miałem ochoty z nim rozmawiać. Ale słowa Chloe
odbijały się echem w mojej głowie.
-Przepraszam
cię..
-Przepraszasz?
Gdzie byłeś tyle czasu? Tak bardzo Cię potrzebowałem po śmierci mamy.. ale
ciebie nie było. To Maddie mi ją zastąpiła. I pewnie poradziła sobie lepiej niż
ty.
-Justin,
Ty myślisz, że mi było łatwo? Ja tez cierpiałem, kochałem twoją matkę jak
nikogo innego..
-Jakoś
sobie z tym poradziłeś..- dobrze, ze nie zabrał swojej kobiety ze sobą. Nie miałem nawet ochoty na niego patrzeć.
-Lee
to inna historia. Zawaliłem, wiem. Zdaję sobie z tego sprawę- obrócił się w
moim kierunku, a jego głos był stanowczy i nieco głośniejszy. Nie miałem
zamiaru się z nim przekrzykiwać. Słuchałem.- Nie masz pojęcia, ile razy
zabierałem się, żeby do Ciebie zadzwonić, porozmawiać, ale byłem tchórzem.
Justin chcę to wszystko naprawić, brakuje mi was. Wiesz, że bardzo Was kocham.
-I
myślisz, że teraz wpadnę ci w ramiona i pójdziemy razem na piwo? Nie było Cię
przez połowę mojego życia. Chcesz teraz wchodzić w nie z butami i udawać
idealnego ojca?
-Nie.
Chcę, żebyś mi po prostu wybaczył, tak jak Maddie. I dał mi szansę, synu.-
patrzałem na niego bez słowa. To właśnie powiedziała Chloe, i miała rację.
„Każdy zasługuje na szansę”. Jeśli chce niech to naprawia. Ale niech nie
oczekuje ode mnie, że od tak wszystko będzie okej.
-Będziesz
się musiał nieźle postarać. Maddie ma dobre serce.- wstałem, a tata poszedł w moje
ślady. Podszedł do mnie i wyciągnął w moją stronę ręce.
-Przepraszam
Cię synu- objął mnie, a ja poczułem ciepło, którego tak bardzo brakowało mi
przez ten cały czas. Nie mogłem być obojętny. Też go uścisnąłem, i poczułem
jakąś ulgę.
Poczułem wibracje w tylnej kieszeni, więc
leniwie wyciągnąłem komórkę. Na ekranie wyświetlało się zdjęcie Dylana. Nie
spodziewałem się telefonu od niego, ale szybko odebrałem.
-Justin?
Jest z tobą Chloe? Wszystko dobrze? Od dwóch dni nie mogę się do niej
dodzwonić.- po drugiej stronie słuchawki usłyszałem przestraszony głos Maggy.
-Tak,
jasne. Powiem, żeby do Ciebie oddzwoniła.
-Och,
dzięki. Do usłyszenia.
-Pa.-
rozłączyła się szybko a ja wcisnąłem telefon z powrotem do kieszeni z tyłu
dżinsów i pośpiesznie wszedłem do środka. Poczułem nagle ukłucie w brzuchu.
Dlaczego Maggy nie mogła się do niej dodzwonić? W salonie siedzieli objęci Maddie z Oliverem, rozejrzałem się dookoła ale nigdzie nie było widać ani Chloe ani
Mell.
-Gdzie
Chloe?- Maddie odwróciła się moją stronę i wskazała palcem w stronę schodów.
-Z
Mellanie. Na górze- szybko znalazłem się na górze i poszedłem do naszej
sypialni. Była pusta. Ruszyłem w stronę drzwi do pokoju Mellanie i wparowałem
do środka bez pukania. Leżały na łóżku. Poczułem nagle wielką ulgę. Czego się
bałem? Przecież była tu ze mną.. Podszedłem do łóżka i usiadłem na jego krańcu.
Chloe leżała jak księżniczka z zamkniętymi oczkami. Uśmiechnąłem się na ten
widok. Mell przytulona do niej trzymała w rączkach książkę i oglądała w niej
obrazki.
-Ćśśś,
ciocia zasnęła- Mellanie przyłożyła wskazującego palca do ust dając mi znać, że
mam być cicho. Odłożyła po cichutku książkę na półkę i wyciągnęła w moim
kierunku ręce. Wstałem i wziąłem ja na
ręce starając się nie obudzić Chloe. Postawiłem Mellanie na podłodze i
podszedłem bliżej łóżka. Naciągnąłem koc na ramiona Chloe i pocałowałem ją
delikatnie w czoło. Kąciki ust same podniosły mi się na jej widok. Była taka
drobniutka i niewinna. Mógłbym patrzeć jak śpi przez cały dzień, ale Mell
chwyciła moją dłoń i zaczęła ciągnąć w kierunku drzwi. Zamknąłem je po cichu i
zeszliśmy na dół.
***
Leżałem obok niej i wpatrywałem się w jej piękną twarz. Cały czas się do siebie uśmiechałem, jak debil. Zdałem sobie sprawę, że czuje do niej coś poważnego. Odkąd pojawiła się w moim życiu, zmienia się ono na lepsze. Gdyby nie ona, pewnie nawet nie chciałbym rozmawiać z ojcem. Nigdy nie czułem tego, co czułem od jakiegoś czasu. To miłe uczucie. Całkiem inne niż do tej pory. I wiedziałem, że muszę zrobić wszystko, żeby była bezpieczna. Przez głowę przemknęła mi myśl, że jej życie byłoby bezpieczniejsze właśnie beze mnie, ale nie potrafiłbym przetrwać dnia bez niej. Chciałem pokazać jej jak bardzo mi na niej zależy. Chciałem jej to wkrótce pokazać. Chloe przekręciła się sprowadzając mnie na ziemię. Otworzyła oczy, a na jej twarzy leniwie ukazał się uśmiech. Położyłem dłoń na jej policzek i pogłaskałem jej miękką skórę kciukiem. Przybliżyłem się do niej i delikatnie pocałowałem.
-Dzień
dobry, śpiąca królewno .- zamknęła oczy i zaczęła się przeciągać. Uśmiechnęła
się i przybliżyła wtulając w mój tors. Podniosła nagle głowę i spojrzała na
mnie.
-Co
to za zapach? Brałeś prysznic?- potaknąłem a Chloe podciągnęła się kierując
wzrok na moje usta.
-Kuszący-
przygryzła swoją dolną wargę, a ja od razu dostałem odpowiedź w kroczu. Nie
mogłem się powstrzymać za każdym razem gdy to robiła. Poprawiłem się a Chloe
dotknęła kciukiem mojej dolnej wargi. Schyliłem się a Chloe szybko przyssała
się ustami do moich warg. Jej mokre usta
nie przestawały pieścić moich. Miałem ochotę ściągnąć z niej tą sukienkę i..
odsunąłem od siebie te myśli. Wiedziałem, że musze cierpliwie czekać na jej
zgodę. Bez niej, nie mogłem. .Nigdy nie spotkałem się z takim czymś. W innej
sytuacji dziewczyna sama wepchałaby mi się do łóżka. Do tej pory nie miałem
temu nic przeciwko, ale z Chloe było inaczej.. Odsunąłem się od niej głęboko
oddychając.
-Niestety
musimy się niedługo zbierać. Dobrze będzie,
jeśli dojedziemy zanim się ściemni.
-Hmm-
zaczęła marudzić a ja uśmiechnąłem się sam do siebie. Ostatnio zdarzało mi się
to coraz częściej. Co się ze mną dzieje?
_________________________________________________
Mam nadzieję, że się podobał, zachęcam do komentowania i do oddania głosu w ankietach <3
Cudowny *____*
OdpowiedzUsuńDziękuje ;*
UsuńBossski :***
OdpowiedzUsuńDziękuuuuje :*
UsuńAha,boski czekam na next:D
OdpowiedzUsuńDziękuje miś :*
UsuńDwa słowa: uwielbiam to ❤❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńTo ja uwielbiam Ciebie :*
UsuńCudowny <3 aż chce się czytać :*
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział :)
Miło :)
UsuńŚwietny *-* Czekam nn ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńBoski
OdpowiedzUsuń💜
Usuń