18 października 2015

Rozdzial 14

Nie mogłam się ruszyć. Czułam czyjeś wielkie dłonie na ramionach, które za wszelką cenę chciały odciągnąć mnie od mojego anioła. Próbowałam wykrzyczeć jego imię najgłośniej jak tylko potrafiłam, ale mój głos zdawał się bezgłośnie ulatniać w pustej przestrzeni otaczającej wszystko dookoła. Nie widziałam jego twarzy, ale doskonale wiedziałam do kogo należy cień, który coraz bardziej znikał za mleczną mgłą. Justin walił pięściami w szklaną ścianę, chcąc znaleźć się obok mnie. Próbowałam się wyrwać z mocnego uścisku, ale nie miałam wystarczająco siły.
-Justin!- krzyczałam ile sił w płucach, ale słowa nadal odbijały się tylko echem w mojej głowie. Gdy jego sylwetka zaczynała znikać z pola mojego widzenia poczułam, że zaczyna brakować mi powietrza w płucach. Zaczęłam się dusić a mój krzyk stał się nagle słyszalny.

Otworzyłam szeroko oczy, przybierając szybko siedzącą pozycję. Oddychałam nierówno, jakby ktoś zwrócił mi powietrze, którego przed chwilą tak bardzo mi brakowało.
-Ćśśś, to tylko zły sen. Już wszystko dobrze- usłyszałam uspakajający i cichy głos. Odwróciłam się szybko w jego stronę, upewniając się, że tym razem nie zniknie. Justin objął mnie szybko, głaskając pocieszająco po włosach. Wtuliłam się w jego ciepłą skórę, a on pocałował mnie w głowę. Zamknęłam oczy ciesząc się, że był to tylko sen. Zły sen.
-Jesteś- dotknęłam dłonią jego policzka, a Justin złożył czuły pocałunek na moim czole. Bałam się. Bałam się o Justina. Wiedziałam, że to wszystko wiąże się z tym co Justin mi powiedział. I zdałam sobie sprawę, że to Brad trzymał mnie we śnie w mocnym uścisku. Chciał odciągnąć mnie od Justina.
-Jestem, myszko. To tylko sen.- położyłam się z powrotem, a Justin mnie do siebie przytulił. Strach powoli mijał, a ja wiedziałam, że jestem bezpieczna. Zawsze to czułam, gdy Justin był obok. Chłopak nucił coś pod nosem, żebym z powrotem jak najszybciej zasnęła. Wtuliłam się w niego zastanawiając się do czego to wszystko prowadzi. Przecież Justin nie będzie mógł cięgle uciekać, a właśnie to robi. Wiedziałam, że chodzi mu o to, żebym to ja była bezpieczna i to dlatego mnie tu zabrał. Za nic w świecie nie pozwoliłby na to, żebym została sama nawet na jeden dzień. Miałam wrażenie, że zaczęło się coś, z czego nie mogę wycofać się ani ja ani Justin. Wiedziałam, że jego problemy, to teraz także moje problemy. Chciałam, żeby Justin też tak myślał, miałam taką nadzieję. Nie miałam już siły zastanawiać się nad tym wszystkim, głos Justina był coraz mniej wyraźny, a ja po chwili zasnęłam.

***
Nie chciało mi się za bardzo jeść, pogrzebałam tylko widelcem w talerzu będąc myślami całkowicie gdzie indziej. W głowie cały czas siedział mi mój sen. Widziałam, że Justin też nie był za bardzo sobą, towarzystwo jego taty nie za bardzo mu odpowiadało, ale obiecał mi, że tego nie zepsuje.
-Kochani, chcielibyśmy wam coś powiedzieć- Oliver odezwał się nagle, przerywając moje myśli. – Chcielibyśmy Was zaprosić na nasz ślub. Za miesiąc się pobieramy.- Oby dwoje z Maddie uśmiechali się od ucha do ucha.
-Tak szybko?- tata Justina odezwał się z radością w głosie. Justin złapał mnie za dłoń i uśmiechnął się do mnie pocieszająco. Wiedział, że jestem rozkojarzona, ale cieszył się też szczęściem swojej siostry. Ja oczywiście także.
-Postanowiliśmy, że nie ma na co czekać.
-Ale jest jeszcze coś- Maddie przerwała mu przenosząc wzrok na mnie. Złapała moją wolną dłoń i uśmiechnęła się do mnie zdenerwowana. Zacieśniłam uścisk dodając jej otuchy. –Jestem w ciąży. Oliver, będziemy mieć jeszcze jedno dziecko- mina Olivera na tą wiadomość była bezcenna.
-Maddie..-Objął jej policzki dłońmi i pocałował.
-Wiedziałaś o tym?- Justin szepnął w moją stronę i uśmiechnął się do mnie z przymrużonymi oczami. Odwzajemniłam uśmiech potakując głową. Pocałował mnie w skroń,  przytulając do siebie.

***

Justin
Siedziałem w ogrodzie na bujanej ławce i przyglądałem się jak Chloe bawi się z małą Mellanie na trawie. Miałem wrażenie, że Chloe była jakaś rozkojarzona. Mało co zjadła i cały czas o czymś myślała. Cieszyłem się, że zgodziła się ze mną tutaj przyjechać. Widziałem, że Maddie ewidentnie za nią przepada, oby dwie się polubiły. Nie chciałem jej też zostawiać tam samej. Chuj wie co temu skurwysynowi przyjdzie do głowy. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś jej zrobił. Była taka piękna, mądra i delikatna. Jeszcze żadna dziewczyna nie dawała mi tyle szczęścia. Każda chciała tylko jednego, a poznając Chloe zdałem sobie sprawę, że jest dziewczyną, o którą trzeba się wyjątkowo troszczyć. I dziękowałem Bogu, że to ja mogę sprawić, że poczuje się przy mnie bezpieczna. Bałem się tylko, że przez to wszystko może się wycofać. Nie wiem jakbym na to zareagował, jeszcze nie byłem w takiej sytuacji. Nigdy nie starałem się o żadną kobietę. Była pierwszą i wiedziałem, że musze dać z siebie wszystko. Miałem jednak nadzieję. Szczerze byłem zaskoczony, że tak to wczoraj przyjęła. Musiałem jej to w końcu powiedzieć, i czułem ogromną ulgę. Nadal tu jest. Coś jednak ją gnębiło. Popatrzała się na mnie uśmiechając się lekko. Miała piękny uśmiech. Uwielbiałem, gdy się uśmiechała i to ja byłem tego powodem. Chloe zmieniała mnie. Zauważyłem, że przez nią byłem dużo spokojniejszy. Dylan nie raz się ze mnie nabijał. Dziwie się, że Maggy nadal się z nim umawia, jak na niego trwało to nieco za długo.
-Justin?- odwróciłem się i zobaczyłem, że ojciec stał tuż obok. Nie odpowiedziałem, ale nie odwróciłem od niego wzroku.- Możemy porozmawiać?
-Chodź Mellanie, co powiesz na bajkę?- odwróciłem się spoglądając na Chloe. Wzięła Mell na ręce i popatrzała w moją stronę. Widziałem w jej oczach prośbę. Obiecałem jej tą rozmowę. Musiałem trzymać język za zębami.. Zostaliśmy sami, a on zajął miejsce obok mnie.
-Masz świetną dziewczynę. Chloe to skarb, świetnie trafiłeś- uśmiechnął się blado, nie wiedząc najwidoczniej jak zacząć tą rozmowę. Nie trafił jednak w dziesiątkę. Co on mógł wiedzieć, nie interesowało go nigdy z kim się spotykam. Co go zresztą interesowało…
-To nie jest chyba twoja sprawa.- warknąłem pod nosem, krzyżując ręce na piersi. Nie patrzałem w jego stronę, obserwowałem jak Chloe zbiera talerzyki ze stołu po obiedzie. Miała na sobie ładną sukienkę, pasowała do jej bladej cery. Nawiasem mówiąc jej nogi świetnie w niej wyglądały. Zresztą jak zawsze.
-Synu..
-O czym chcesz rozmawiać? Nagle zdałeś sobie sprawę, że możemy mieć jakiś wspólny temat?- przerwałem mu. Naprawdę nie miałem ochoty z nim rozmawiać. Ale słowa Chloe odbijały się echem w mojej głowie.
-Przepraszam cię..
-Przepraszasz? Gdzie byłeś tyle czasu? Tak bardzo Cię potrzebowałem po śmierci mamy.. ale ciebie nie było. To Maddie mi ją zastąpiła. I pewnie poradziła sobie lepiej niż ty.
-Justin, Ty myślisz, że mi było łatwo? Ja tez cierpiałem, kochałem twoją matkę jak nikogo innego..
-Jakoś sobie z tym poradziłeś..- dobrze, ze nie zabrał swojej kobiety ze sobą.  Nie miałem nawet ochoty na niego patrzeć.
-Lee to inna historia. Zawaliłem, wiem. Zdaję sobie z tego sprawę- obrócił się w moim kierunku, a jego głos był stanowczy i nieco głośniejszy. Nie miałem zamiaru się z nim przekrzykiwać. Słuchałem.- Nie masz pojęcia, ile razy zabierałem się, żeby do Ciebie zadzwonić, porozmawiać, ale byłem tchórzem. Justin chcę to wszystko naprawić, brakuje mi was. Wiesz, że bardzo Was kocham.
-I myślisz, że teraz wpadnę ci w ramiona i pójdziemy razem na piwo? Nie było Cię przez połowę mojego życia. Chcesz teraz wchodzić w nie z butami i udawać idealnego ojca?
-Nie. Chcę, żebyś mi po prostu wybaczył, tak jak Maddie. I dał mi szansę, synu.- patrzałem na niego bez słowa. To właśnie powiedziała Chloe, i miała rację. „Każdy zasługuje na szansę”. Jeśli chce niech to naprawia. Ale niech nie oczekuje ode mnie, że od tak wszystko będzie okej.
-Będziesz się musiał nieźle postarać. Maddie ma dobre serce.- wstałem, a tata poszedł w moje ślady. Podszedł do mnie i wyciągnął w moją stronę ręce.
-Przepraszam Cię synu- objął mnie, a ja poczułem ciepło, którego tak bardzo brakowało mi przez ten cały czas. Nie mogłem być obojętny. Też go uścisnąłem, i poczułem jakąś ulgę.
     Poczułem wibracje w tylnej kieszeni, więc leniwie wyciągnąłem komórkę. Na ekranie wyświetlało się zdjęcie Dylana. Nie spodziewałem się telefonu od niego, ale szybko odebrałem.
-Justin? Jest z tobą Chloe? Wszystko dobrze? Od dwóch dni nie mogę się do niej dodzwonić.- po drugiej stronie słuchawki usłyszałem przestraszony głos Maggy.
-Tak, jasne. Powiem, żeby do Ciebie oddzwoniła.
-Och, dzięki. Do usłyszenia.
-Pa.- rozłączyła się szybko a ja wcisnąłem telefon z powrotem do kieszeni z tyłu dżinsów i pośpiesznie wszedłem do środka. Poczułem nagle ukłucie w brzuchu. Dlaczego Maggy nie mogła się do niej dodzwonić? W salonie siedzieli objęci Maddie z Oliverem, rozejrzałem się dookoła ale nigdzie nie było widać ani Chloe ani Mell.
-Gdzie Chloe?- Maddie odwróciła się moją stronę i wskazała palcem w stronę schodów.
-Z Mellanie. Na górze- szybko znalazłem się na górze i poszedłem do naszej sypialni. Była pusta. Ruszyłem w stronę drzwi do pokoju Mellanie i wparowałem do środka bez pukania. Leżały na łóżku. Poczułem nagle wielką ulgę. Czego się bałem? Przecież była tu ze mną.. Podszedłem do łóżka i usiadłem na jego krańcu. Chloe leżała jak księżniczka z zamkniętymi oczkami. Uśmiechnąłem się na ten widok. Mell przytulona do niej trzymała w rączkach książkę i oglądała w niej obrazki.
-Ćśśś, ciocia zasnęła- Mellanie przyłożyła wskazującego palca do ust dając mi znać, że mam być cicho. Odłożyła po cichutku książkę na półkę i wyciągnęła w moim kierunku  ręce. Wstałem i wziąłem ja na ręce starając się nie obudzić Chloe. Postawiłem Mellanie na podłodze i podszedłem bliżej łóżka. Naciągnąłem koc na ramiona Chloe i pocałowałem ją delikatnie w czoło. Kąciki ust same podniosły mi się na jej widok. Była taka drobniutka i niewinna. Mógłbym patrzeć jak śpi przez cały dzień, ale Mell chwyciła moją dłoń i zaczęła ciągnąć w kierunku drzwi. Zamknąłem je po cichu i zeszliśmy na dół.

***

Leżałem obok niej i wpatrywałem się w jej piękną twarz. Cały czas się do siebie uśmiechałem, jak debil. Zdałem sobie sprawę, że czuje do niej coś poważnego. Odkąd pojawiła się w moim życiu, zmienia się ono na lepsze. Gdyby nie ona, pewnie nawet nie chciałbym rozmawiać z ojcem. Nigdy nie czułem tego, co czułem od jakiegoś czasu. To miłe uczucie. Całkiem inne niż do tej pory. I wiedziałem, że muszę zrobić wszystko, żeby była bezpieczna. Przez głowę przemknęła mi myśl, że jej życie byłoby bezpieczniejsze właśnie beze mnie, ale nie potrafiłbym przetrwać dnia bez niej. Chciałem pokazać jej jak bardzo mi na niej zależy. Chciałem jej to wkrótce pokazać. Chloe przekręciła się sprowadzając mnie na ziemię. Otworzyła oczy, a na jej twarzy leniwie ukazał się uśmiech. Położyłem dłoń na jej policzek i pogłaskałem jej miękką skórę kciukiem. Przybliżyłem się do niej i delikatnie pocałowałem.
-Dzień dobry, śpiąca królewno .- zamknęła oczy i zaczęła się przeciągać. Uśmiechnęła się i przybliżyła wtulając w mój tors. Podniosła nagle głowę i spojrzała na mnie.
-Co to za zapach? Brałeś prysznic?- potaknąłem a Chloe podciągnęła się kierując wzrok na moje usta.
-Kuszący- przygryzła swoją dolną wargę, a ja od razu dostałem odpowiedź w kroczu. Nie mogłem się powstrzymać za każdym razem gdy to robiła. Poprawiłem się a Chloe dotknęła kciukiem mojej dolnej wargi. Schyliłem się a Chloe szybko przyssała się ustami  do moich warg. Jej mokre usta nie przestawały pieścić moich. Miałem ochotę ściągnąć z niej tą sukienkę i.. odsunąłem od siebie te myśli. Wiedziałem, że musze cierpliwie czekać na jej zgodę. Bez niej, nie mogłem. .Nigdy nie spotkałem się z takim czymś. W innej sytuacji dziewczyna sama wepchałaby mi się do łóżka. Do tej pory nie miałem temu nic przeciwko, ale z Chloe było inaczej.. Odsunąłem się od niej głęboko oddychając.
-Niestety musimy się niedługo zbierać. Dobrze będzie,  jeśli dojedziemy zanim się ściemni.
-Hmm- zaczęła marudzić a ja uśmiechnąłem się sam do siebie. Ostatnio zdarzało mi się to coraz częściej. Co się ze mną dzieje?
_________________________________________________
Mam nadzieję, że się podobał, zachęcam do komentowania i do oddania głosu w ankietach <3



14 komentarzy:

Obserwatorzy