-Mack… -
cofnęłam się o krok i zamknęłam mu przed nosem drzwi. Automatycznie i bez
zastanowienia. Stał tam i trzymał w ręku kwiaty. Wiedziałam, że to nie wróży
nic dobrego. Jego obecność w ogóle nie może być czymś dobrym. Stałam jak słup,
jak wbita w ziemię, i gapiłam się w te cholerne drzwi. Nigdy, ale to przenigdy
nie pomyślałabym, że to akurat on stanie w progu mojego domu. Tutaj. Niby tak
daleko od niego. A jednak. Jest tutaj. Pół metra ode mnie. Dzielą nas jedynie
jakieś sześć centymetrów. Nie wierzyłam w to co się dzieję. Nie chciałam w to
wierzyć. Dzwonek do drzwi znowu wydał z siebie ten przeraźliwy dźwięk.
-Chloe,
wpuść mnie. – nie zareagowałam. Nie byłam w stanie nawet nic powiedzieć.
–Słyszysz? Chcę pogadać. – podeszłam do drzwi i oparłam się o nie.
-Idź stąd! –
walnęłam zaciśniętą w pięść dłonią w ciemną powłokę. –Idź, rozumiesz!?
-Chcę
porozmawiać. – słyszałam go zbyt wyraźnie. Wiedziałam, że on także przykleił
się do drzwi, żeby lepiej mnie słyszeć.
-Ale ja nie
chcę. Nie chce z tobą rozmawiać, nie chcę cię widzieć, nie chcę cię tu.-
Zamknęłam oczy i pomyślałam sobie o Justinie. Gdyby tylko tu był. Trzy minuty
wcześniej..
-Daj mi
chwilkę. Dosłownie pięć minut. Chcę z Tobą porozmawiać jedynie pięć minut. I
później pójdę.- nie odpowiedziałam. Łapałam tylko głęboko powietrze i cichutko
i powoli je wypuszczałam. –Proszę. Pięć minut. Daj mi chociaż tyle. – odsunęłam
się i z wahaniem złapałam za klamkę. Zastanawiałam się czy dobrze robię. Ale
jeśli da mi spokój, to chce mieć to już za sobą.. Otworzyłam drzwi i stanęłam w
nich.
-Nie
zamierzasz mnie wpuścić? Chcesz tu tak rozmawiać? Przy wszystkich?- odwrócił
się w stronę ulicy. Przełknęłam ślinę i weszłam do środka. Stanęłam dwa metry
dalej stając naprzeciwko niego. Zamknął za sobą drzwi i zrobił krok w moją
stronę, wyciągając przy tym rękę. Cofnęłam się i skrzyżowałam ręce na piersi.
-Co ty tutaj
robisz?
-Nie mogłem
bez ciebie wytrzymać, to już tyle czasu.. musiałem z Tobą porozmawiać.
-Ale nie ma
o czym, Mack. Nie mamy już o czym ze sobą rozmawiać!
-Mamy! Chce
cię przeprosić.- wyciągnął w moim kierunku rękę z kwiatami. Cofnęłam się. Nie
chciałam ich przyjąć.
-Ale ja nie
chcę, rozumiesz. Nie chcę przeprosin, nie chcę kwiatów, nie chcę, żebyś znów
właził w moje życie!
-Ale Chloe,
ja Cię nadal kocham.
-Nie. Nie
mów tego! – zasłoniłam uszy dłońmi jak małe dziecko i zamknęłam oczy. Ruszyłam
do kuchni. Mack za mną. Położył kwiaty na stole i podszedł do mnie.
-Ale tak
jest. Kocham cię. Nigdy nie przestałem.
-Mack, czy
ty oszalałeś? Nas już nie ma. I nigdy nie będzie. To już nic nie da! Zostaw
mnie w spokoju!
-Wiem, to co
zrobiłem było nie wybaczalne, ale..
-I nadal nie
jest..- nie dałam mu dokończyć. Nie miałam zamiaru słuchać tych bzdur. Chciałam,
żeby sobie już poszedł..- To już nie wróci. Ta cała szopka jest na marne. Wyjdź
stąd!
-Nie wyjdę.
Chcę, żebyś mi wybaczyła. – złapał mnie za ramiona, i mocno ścisnął. Chciałam
się wyrwać, ale złapał mnie tylko mocniej podchodząc bliżej. Patrzył mi prosto
w oczy.- Kocham cię i wiem, że ty mnie też.
-Mack, nie
kocham Cię!
-Możemy to
naprawić, wszystko będzie jak dawniej.
-Już nic
takie nie będzie- uspokoiłam się trochę i też spojrzałam w jego oczy. Chciałam,
żeby zrozumiał.-Nic! To co zrobiłeś.. Nie chce tego pamiętać i nie chcę
pamiętać Ciebie. Teraz jestem inna. Mam inne życie. Swoje własne. I nie ma w
nim miejsca dla Ciebie. I nigdy nie będzie. Musisz zapomnieć. Jak ja, już dawno
temu..
-Nie mów
tak, Chloe.- przybliżył do mnie swoją twarz, próbując mnie pocałować. Odsunęłam
się wyrywając, ale chłopak nie chciał mnie puścić.
-Mack! Puść
mnie!- krzyczałam do niego, ale nie reagował. Chciał mnie mieć jak najbliżej
siebie. –Puść mnie słyszysz? I wyjdź stąd!
-Chloe?!-
obydwoje spojrzeliśmy w kierunku, skąd dobiegał głos. Serce zaczęło mi walić
gdy zobaczyłam złego Justina. Mack trzymał w dłoni mój mocno ściśnięty
nadgarstek. Justin podszedł do nas i pchnął Macka na meble kuchenne. Ten puścił
mnie, łapiąc się za głowę, by nie uderzyć nią w coś.
-Justin..-
złapałam go za ramię, zanim wpadnie mu do głowy, żeby go uderzyć.
-To twój
chłoptaś?- Mack spojrzał na niego zły. Obydwoje byli źli i nabuzowani.
-Masz coś do
Chloe? Nie zrozumiałeś, że masz ją puścić?!
-To chyba
nie jest twoja sprawa, co?- Justin złapał w pięści jego koszulkę i oderwał go
od drewnianej powłoki, by zaraz z powrotem uderzyć nim w meble. Zakryłam usta
na ten widok. Mack skwasił się w reakcji na ból głowy. Podniósł się jednak
startując do Justina.
-To nie
twoja sprawa o czym rozmawiam z moją dziewczyną!- na te słowa Justin szybkim ruchem przywalił Mackowi pięścią prosto w nos. Krew w sekundzie zabrudziła jego
górną część koszulki.
-Justin!
Mack!- Mack chwiejąc się na nogach próbował utrzymać równowagę, ale Justin
niespodziewanie ponownie go uderzył. Miałam wrażenie, że przynajmniej dwa razy
mocniej.
-Jeszcze raz
dotkniesz Chloe, to nie wyjdziesz z tego cały. Rozumiesz?- chłopak wytarł nos w
rękaw. Przeraził się, gdy zobaczył ile krwi w dwie sekundy wchłonęło w
materiał. – Wypierdalaj stąd!- Mack odepchnął się od mebli i trzymając rękę
przy nosie zmierzał w kierunku wyjścia.
-To nie
musiało się tak skończyć. Pożałujesz tego jeszcze. Obydwoje pożałujecie!
-Spierdalaj
stąd!- Mack trzasnął za sobą drzwiami a ja zaczęłam momentalnie płakać. Tego
było za dużo. I działo się tak niespodziewanie. Do tego całego popiepszonego bałaganu
doszedł jeszcze Mack.. To nie miało prawa dobrze się skończyć. I wiedziałam, że
Mack sobie nie odpuści. Justin podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
-Nie płacz.
On już cię więcej nie skrzywdzi. – zaczął głaskać mnie po włosach dodając
otuchy.- Dobrze, że wróciłem.. Ubieraj się. -Spojrzałam na niego pytającym
wzrokiem.
-Ale..
-Nie ma ale.
Pojedziemy do mnie.
-Musze
zadzwonić do Sama, powiedzieć mu..
-Później to
zrobisz. No już, ubieraj buty..- ruszyłam do przedpokoju i usiadłam na ziemi
naciągając na stopy trampki. Zawiązałam je pośpiesznie i złapałam za torebkę.
-Musimy
tylko zrobić jakieś zakupy. Lodówka jest totalnie pusta. – uśmiechnęłam się do
niego, a on pocałował mnie w czoło, puszczając mnie przodem.
***
-Pojdę po
mleko- Justin spojrzał na mnie, gdy zaczęłam zawracać wózkiem.- Do kakała.-
Justin uśmiechnął się i pomachał głową. Stanęłam na podpórce przy kółkach i
odepchnęłam się. Wózek ruszył a ja łapałam po drodze potrzebne rzeczy. Stanęłam
nagle, gdy zobaczyłam jak zza regału wychodzi Susan.
-Tylko nie
ona..- powiedziałam do siebie i zaczęłam zawracać wózek.
-Chloe!-
krzyknęła za mną, ale ja nie zatrzymałam się. Słyszałam tylko jej szpilki.
Coraz szybsze, podbiegała do mnie. Poczułam jej dłoń na moim ramieniu.
Odwróciłam się unikając dotyku.-Nie widziałyśmy się dawno. – uśmiechała się do
mnie udając słodką idiotkę.
-I wolałabym,
żeby tak zostało.- odwróciłam się pakując do wózka rzeczy, które w sumie nie
były potrzebne. Chciałam tylko, żeby sobie poszła.
-Jesteś tu z
Justinem?
-Dlaczego
cię to interesuje?- zatrzymałam się w połowie wkładania butelki z sokiem do
wózka. Chciała mi odpowiedzieć, ale spojrzałyśmy nagle w stronę idącego do nas
Justina. Miał przymrużone oczy, stanął niepewnie obok mnie, łapiąc mnie w
pasie.
-Musze
lecieć, pa- uśmiechnęła się sztucznie i ruszyła tupiąc swoimi czerwonymi
szpilkami.
-Czego ona
chciała?
-Pytała o
Ciebie.- pchnęłam wózek zostawiając Justina w tyle. Podszedł do mnie szybko,
utrzymując mi kroku.
-I?
-Akurat się
zjawiłeś. To było tylko krótka wymiana zdań.
-Ten dzień
chyba nie należy do udanych..- powiedział bardziej do siebie. Stanęłam a Justin
po chwili razem ze mną.
-Nasz
poranek ci się nie podobał?- na moje słowa uśmiechnął się i podszedł do mnie.
Wsadził do wózka co trzymał w ręce i stanął przede mną, łapiąc mnie w pasie.
-Najlepszy w
moim życiu. Jak na razie- pokazał zęby w uśmiechu i pocałował mnie. Na środku
sklepu. Odkleiłam się od niego szeroko się uśmiechając. – To co jemy na
kolacje?
***
-Dawno mnie
tu nie było- powiedziałam, gdy weszłam do jego domu. Justin wszedł za mną z
siatkami. Poszedł od razu do kuchni, zostawiając zakupy na stole. –Zaraz
wracam- uśmiechnęłam się i wskazałam ręką na schody. Justin pokiwał głową
rozpakowując siatki a ja ruszyłam na górę do łazienki. W tylnej kieszeni zaczął
wibrować mi telefon. Stanęłam w korytarzu i odebrałam. Nie znałam numeru.
-Halo?- nikt
nie odpowiadał. Poczułam ukłucie zdając sobie sprawę z tego, kto może dzwonić. Stałam
tak jeszcze przez kilka chwil. Rozłączyłam się szybko przykładając telefon do
klatki piersiowej. Serce waliło mi jak oszalałe. On nie wie, że powiedziałam o wszystkich
Justinowi.. Ruszyłam pośpiesznie do łazienki.
________________________________________________________
Świetny rozdział !
OdpowiedzUsuńBardzo fajny ;)))
OdpowiedzUsuńNajlepsze ff jakie czytałam kocham *.*
OdpowiedzUsuńMatko *o*
OdpowiedzUsuńCo jak co, ale jak czytam twoje opowiadanie to serce to mało co mi nie wyskakuje!
Rozdział cudowny i czekam na kolejny!
Weny miś x.
http://let-is-make-every-second-worth-it-jb.blogspot.com/?m=1