20 września 2015

Rozdzial 10

-To Hannah!- zamarłam, gdy Justin wypowiedział jej imię. Poczułam w brzuchu nieprzyjemny ucisk, a w ustach zrobiło mi się sucho. Justin ruszył szybkim krokiem przed siebie, a ja bez zastanowienia podążyłam za nim. Justin przystanął patrząc na to co dzieje się za rogiem budynku. Zobaczyłam w jego oczach złość i szybko poszłam za nim. Ruszył przed siebie biegiem, a ja zauważyłam jak chłopak wzrostu Justina dopiera się do Hannach. Jedna jego ręka mocno zaciskała się na jej ustach, żeby nie mogła wydostać z siebie krzyku, a druga zachłannie wierciła się pod jej spódniczką.
-Chloe idź stąd!- Justin krzyczał do mnie szybko podchodząc do chłopaka. Złapał go za bluzę i mocnym szarpnięciem oderwał go od Hannah. Nie zdarzył zareagować kiedy z całej siły dostał pięścią w twarz. Nie reagowałam na jego uwagi, i nie przeszkadzało mi tym razem, że się znowu bije. Szybko ruszyłam z zamiarem zabrania stamtąd dziewczyny ale poczułam jak ktoś łapie mnie za ręce ściskając je za moimi plecami. Zaczęłam się wyrywać, nie wiedząc co się dzieje. Widziałam tylko stojącą przestraszoną Hannah. Nie wiem skąd nagle obok leżącego na ziemi i zwijającego się z bólu chłopaka znalazło się dwóch innych chłopaków. No i ten, który chciał odciągnąć mnie od reszty. Zaczęłam krzyczeć i wyrywać się. Justin odwrócił się szybko w moim kierunku. Gdy zobaczył to co się dzieję, jego gniew stał się jeszcze większy, choć nie wiedziałam jak to możliwe.
-Justin?- odwróciłam głowę i zobaczyłam Dylana. Od razu w głowie pojawiło się pytanie gdzie Maggy. Na szczęście chyba jej tu nie było.
-Zabierz stąd Hannah- krzyknął wyrywając mnie z rąk silnego chłopaka. Zachwiałam się i szybko stanęłam za jego ciałem. Justin złapał chłopaka i mocnym pchnięciem przywarł jego ciało do ściany. Bez litości uderzał rękoma w jego twarz. Widziałam jak powoli zalewa się krwią, a Justin nie miał zamiaru przestać go okładać. Odwróciłam się słysząc wołanie Dylana. Hannah stała obok niego, a dwóch pozostałych pomagało wstać mężczyźnie, który się do niej dobierał. Jeden z nich spojrzał mi w oczy szybko odchodząc z poszkodowanym.
-Chloe zabierz Hannah i idźcie stąd słyszysz?- Dylan krzyczał w moją stronę ale ja szybko znowu skupiłam się na Justinie, szybko do niego podbiegając. Złapałam za jego ramię, próbując go od niego oderwać.
-Justin zabijesz go!- widziałam, że chłopak był już prawie nieprzytomny. To nie jemu powinno się najbardziej dostać, ale wiedziałam, że to dlatego, że mnie dotknął. – Justin!- Justin puścił go a ten opadł bez sił na ziemie. Osunął się po ścianie z ledwo otwartymi oczami. Justin odsunął się ciężko oddychając.
-Dobrze wiesz, że to jeszcze nie koniec Bieber, zobaczymy się jutro. – gdy to usłyszałam automatycznie odwróciłam się w stronę ledwo stojącego mężczyzny. Myślałam, ze dawno już go tam nie ma, ale stał oparty o ścianę uważając, żeby nie upaść. Mój wzrok z powrotem powędrował na pięknego w świetle lampy chłopaka. Nie rozumiałam co się teraz dzieje i o czym oni mówią. Justin chciał ruszyć z miejsca, ale szybko przed nim stanęłam.
-Uspokój się!- Dylan znalazł się zaraz obok nas
-Stary, daj spokój. – Justin popatrzał na mnie łapiąc moje policzki w objęcia swoich dłoni. Złożył na moich ustach szybki pocałunek i powiedział pośpiesznie.
-Zabierz Hannah i weźcie taksówkę, ja nie długo przyjadę.
-Nie, Justin!- wyrwało się ze mnie bez zastanowienia, a Justin uśmiechnął się do mnie.
-Nie bądź uparta. Nie wpakuje się już dziś w żadne kłopoty. Przyjadę.- Pocałował mnie w czoło, a ja szybko złapałam Hannah za rękę ciągnąc ja za sobą.

***

Chodziłam w tą i z powrotem od okna do drzwi, i czekałam, aż Justin da jakiś znak życia. Wierzyłam , że w nic się już nie wpakuje jak obiecał, ale co dwie sekundy sprawdzałam wyświetlacz komórki. Zdążyłam odstawić Hannah pod same drzwi i wziąć szybki prysznic. Na całe szczęście Sam’a jak zawsze nie było w domu. Co chwilę poprawiałam spadające mi na twarz kosmyki. Zaczęło mi się robić zimno w stopy od tego ciągłego chodzenia po zimnych płytkach. Przeszedł po mnie zimny dreszcz i mocniej przytuliłam do siebie koszulę nocną, którą miałam na sobie. Całe moje gołe nogi pokryte były gęsią skórką. Zaczęłam się bać gdy przypomniały mi się słowa mężczyzny skierowane do Justina. Co miało znaczyć, że to nie koniec? Usłyszałam podjeżdżający pod mój dom samochód, i szybko podbiegłam do okna. Widziałam jak czarny samochód Justina stoi przed moim domem, a w korytarzu rozległo się pukanie. Podbiegłam do drzwi, i szybko je otworzyłam. Zobaczyłam Justina i zaczęłam mu się przyglądać, chyba nie miał żadnych dodatkowych obrażeń.
-Mogę wejść?- uśmiechnął się a ja podeszłam najbliżej jak się dało i stając na palcach dosięgnęłam do jego ust. Pocałowałam go pośpiesznie stając z powrotem normalnie za posadzce.
-Wszystko dobrze?- Justin wszedł do środka łapiąc mnie za rękę. Poszedł do kuchni ciągnąc mnie za sobą. Usiadł na krześle i posadził mnie sobie na kolanach.
-A z Hannah wszystko okej?- pokiwałam twierdząco głową, a dłoń Justina powoli znalazła się na moim policzku. Złapałam jego dłoń w moją i odsunęłam przyglądając się jej. Kostki miał zdarte i zaczerwienione od uderzania w twarz chłopaka.
-Nie miał prawa Cię dotykać. – mówił ze złością w głosie i oczach. Pocałowałam delikatnie jedną z jego kostek przenosząc wargi na kolejne. Objął mnie w pasie a ja zaczęłam go mocno całować. Cieszyłam się, że jest już tutaj, że wszystko jest okej. Jego lewa dłoń powędrowała na moje nagie udo leniwie je głaskając. Odsunęłam się od niego lekko przypominając sobie o słowach tego typa.
-Co to miało znaczyć? O co mu chodziło?- Justin patrzał na mnie nie wiedząc za bardzo o co chodzi, ale po chwili mięśnie jego twarzy zaczęły się rozluźniać, gdy zdał sobie o czym mówię.
-To nic takiego skarbie- chciał mnie pocałować, ale ja nie pozwoliłam mu na to odchylając się lekko do tyłu.
-Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?- nie odpowiedział, więc kontynuowałam, nie chciałam dać mu za wygrana. -To nie koniec czego? W ogóle co on miał na myśli, znasz go tak?
-Tak, znam- podniosłam brwi do góry na jego wyczerpującą odpowiedź.
-No to o czym mówił, powiedz mi!- patrzał na mnie wzrokiem bez jakichkolwiek emocji. Zastanawiał się, czy powiedzieć mi, czy jednak darować sobie. Zaczęłam się wiercić chcąc by mnie puścił, ale Justin objął mnie mocniej głęboko nabierając powietrze. Ustąpiłam, gdy widziałam,   że chce mówić.
-Mówił o wyścigach.
-O jakich wyścigach?- Justin zamierzał się znowu ścigać…
-O tych samych.
-Nie chcę, żebyś się ścigał Justin!
-Nie mam wyjścia, Chloe- złapałam za jego ręce by go od siebie odsunąć. Wstałam stając kawałek od niego. Założyłam skrzyżowane ręce na piersi a Justin wstał, żeby do mnie podejść. Odsunęłam się dając mu znak, żeby tego nie robił .
-Pamiętasz jak wtedy, pierwszy raz… powiedziałam, że ja bym na to nie pozwoliła.. I nie sądziłam, że będę musiała kiedyś mieć z tym do czynienia.. Ale nie chcę, żebyś jechał. To jest niebezpieczne, a nie jesteś sam. Nie możesz myśleć tylko o sobie!
-Nie rozumiesz, że to była prowokacja?
-Jaka prowokacja?
-Wiedzieli, że tam jestem. Nie mieli zamiaru jej niczego zrobić, po prostu chcieli mnie sprawdzić. Teraz nie mogę się wycofać!- nie za bardzo wiedziałam o co chodzi, ale czułam, że to nie prowadzi do niczego dobrego.
-Bo duma ci na to nie pozwala? Boje się o ciebie rozumiesz? Nie bądź dupkiem.
-Wiem co robię, Chloe. Jestem w tym dobry.- Podszedł do mnie a ja nie miałam tym razem nic przeciwko. Myślał chyba, że to mnie przekona, ale ja nadal nie chciałam, żeby się ścigał.
-Proszę Cię, nie rób tego. Dla mnie.- patrzał głęboko w moje oczy, obejmując mnie w pasie.
-Co to dziś się wydarzyło.. To było przegięcie, nie mogę odpuścić.
-Justin..- oprał swoje czoło o moje a ja zacisnęłam powieki. Wiedziałam, ze przez to co się stało nie zmieni zdania i stwierdziłam, że nie ma co się kłócić bo i tak niczego nie wykłócę. – Nie mam zamiaru w tym uczestniczyć- wciąż miałam zamknięte oczy, a w środku poczułam ukłucie. Nie chciałam przy tym być i nie chciałam zostawiać go samego. Poczułam jego starte kostki na szyi, po chwili zastąpił je długimi palcami. Złapałam jego dłoń w swoją dużo mniejszą i podniosłam głowę, by Justin miał lepszy dostęp do moich ust. Mój wzrost nie bardzo mu w tym pomagał.

***

Leżeliśmy w moim łóżku bawiąc się swoimi palcami. Justin leżał rozłożony z ręką założoną za głową, a ja przytulałam się policzkiem do jego klatki piersiowej. Nic nie mówiliśmy, i wcale mi to nie przeszkadzało, cieszyłam się, że jest obok. W głowie cały czas pojawiały mi się zdarzenia z dzisiejszego dnia.
-Muszę iść- powiedział cicho głaskając moje włosy ręką, którą przed chwilą swobodnie trzymał na poduszce.
-Nie zostaniesz?- podniosłam się patrząc na niego z góry. Przelknal ślinę, a ja zastanawiałam się jaki jest tego powód. Było przecież już bardzo późno i myślałam, że ze mną zostanie.
-Będę obok, aż nie zaśniesz- to mnie lekko pocieszyło ale nadal się w niego wpatrywałam niezadowoloną miną. – No chodź- machnął ręką, a ja z powrotem się w niego wtuliłam. Nie mówił nic bawiąc się moimi kosmykami. Oczy zaczęły mi się kleić, ale nie chciałam jeszcze zasypiać, chciałam, żeby jak najdłużej ze mną został. Zaczął nucić coś pod nosem, co jeszcze bardziej zachęcało mnie do spokojnego snu. Przyszło mi do głowy, ze skoro to wszystko ma się jutro wydarzyć, musi znaczyć, że znają się nie od dziś, musi ich coś łączyć i nie są pewnie dobrymi znajomymi. Ciekawa byłam co mają ze sobą wspólnego, ale nie chciałam już dziś zaczynać tego tematu. Justin i tak był jakiś nie swój i coś zajmowało jego myśli. Nie chciałam już się wtrącać, ale i tak miałam zamiar kiedyś poruszyć ten temat. Chciałam, żeby to wszystko się już skończyło. Zamknęłam oczy, a Justin jeszcze mocniej mnie do siebie przytulił.

***

Tak jak powiedział, nie było go obok gdy otworzyłam oczy. Było mi trochę zimno, a za oknem nie było już tak ładnie jak wczoraj. Drzewa uginały się lekko pod wpływem wiatru. Czy to miało jakiś wpływ na przebieg wyścigu? Nie miałam pojęcia, ale miałam nadzieję, że wcale. Zwlekłam się z łóżka i leniwym krokiem poszłam do kuchni. Sam siedział przy stole, a w powietrzu unosił się zapach kawy.
-Śpiąca królewna wstała? Chyba nieźle wczoraj zabalowałyście co?
-Hej- przywitałam się nie chcąc się za bardzo wypowiadać na temat wczorajszego wieczoru.
-Tosta?
-Chętnie- siadłam naprzeciwko niego zajmując się śniadaniem. – A ty nie miałeś wczoraj siedzieć w domu? Nie było  cię gdy wróciłam.
-Zmieniłem plany, nie chciałem spędzić wieczoru przed telewizorem. Dziś też wychodzę, mam nadzieję, że nie będziesz musiała siedzieć sama?
-Gdzieś się wybierasz?
-Muszę pojechać do Justina, a później.. wyskoczymy gdzieś- zatrzymałam grzankę w połowie drogi do buzi. Wiedziałam jakie plany ma Justin i miałam nadzieje, że Sam nie ma z tym nic wspólnego.
-Zabierzesz mnie?- Sam popatrzał na mnie ze zdziwioną miną. Byłam ciekawa, co mi powie i nie spodziewałam się tego co usłyszałam.
-Nie powinno Cię tam być. Chodź i tak wiem, że tam byłaś.
-O czym ty mówisz?
-Wiem, że byłaś na wyścigach. I to nie jest bezpieczne, lepiej, żeby się tam nie było.
-Sam, ścigasz się? Sam mówisz, że to nie bezpieczne. Nie rozumiem was, przecież nie liczysz się tu tylko ty!
-Chloe, to nie pora, żeby o tym rozmawiać.- Wsadził sobie do buzi ostatni kawałek grzanki i popił gorącą kawą- Muszę już lecieć.- podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło.- Znajdź sobie dziś jakieś zajęcie. Umów się z kimś, albo zrób sobie maraton filmowy. Na razie. –Złapał kluczyki i szybko wyszedł z domu. Nie byłam z tego zadowolona, ale Sam musiał się dziś dowiedzieć o mnie i Justinie. Nie chciałam tego dłużej ukrywać, z resztą już nie miałam wyjścia. Wszystko zaczęło się jakoś komplikować, ale miałam nadzieję, że wkrótce wróci do normy.

_________________________________________________________
Hej wszystkim, jestem już z 10 rozdziałem, mam nadzieję, że podobał się i chętnie się go czytało. Namawiam Was do pozostawienia po zostawienia po sobie jakiegoś malutkiego chociaż komentarza, dla was to tylko dwie minutki, a mi napisanie rozdziału zajęło dużo więcej. Będę Wam bardzo za to wdzięczna i z góry bardzo dziękuje. Przepraszam za każdy błąd w pisowni czy rozumowaniu, mam nadzieję, że takie się nie pojawią, czytałam to dwa razy..

Zachęcam też do oddania głosu w ankiecie po lewej stronie J I dziękuje J
I co najważniejsze, to Justin.. Bardzo Was proszę, żebyście w każdym tweecie dodali #EMABiggestFansJustinBieber, to takie ważne. Nie robimy tego dla siebie tylko dla Justina.. Czy nie warto zrobić tego dla jego reakcji i dla jego szczęścia? Przecież daje nam tak dużo, i tak dużo mu zawdzięczamy, więc odwdzięczmy się mu za to jakoś. To będzie dla niego bardzo dużo.. Dajmy z siebie jak najwięcej i zróbmy to, wiem że damy radę. <3 Justin jest tego wart a uśmiech na jego twarzy jest bezcenny. :* KOCHAM W WAS I W WAS WIERZĘ :* 


24 komentarze:

  1. Nie moge sie doczekac kolejnego ❤ :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejny genialny rozdział *________* ♥ Czekam na next, mrymry ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. rewelacyjny !
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam to ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Swietny rodzial ^-^ Czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny ��

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy