-To
Hannah!- zamarłam, gdy Justin wypowiedział jej imię. Poczułam w brzuchu nieprzyjemny
ucisk, a w ustach zrobiło mi się sucho. Justin ruszył szybkim krokiem przed
siebie, a ja bez zastanowienia podążyłam za nim. Justin przystanął patrząc na
to co dzieje się za rogiem budynku. Zobaczyłam w jego oczach złość i szybko
poszłam za nim. Ruszył przed siebie biegiem, a ja zauważyłam jak chłopak
wzrostu Justina dopiera się do Hannach. Jedna jego ręka mocno zaciskała się na
jej ustach, żeby nie mogła wydostać z siebie krzyku, a druga zachłannie
wierciła się pod jej spódniczką.
-Chloe
idź stąd!- Justin krzyczał do mnie szybko podchodząc do chłopaka. Złapał go za
bluzę i mocnym szarpnięciem oderwał go od Hannah. Nie zdarzył zareagować kiedy
z całej siły dostał pięścią w twarz. Nie reagowałam na jego uwagi, i nie
przeszkadzało mi tym razem, że się znowu bije. Szybko ruszyłam z zamiarem
zabrania stamtąd dziewczyny ale poczułam jak ktoś łapie mnie za ręce ściskając
je za moimi plecami. Zaczęłam się wyrywać, nie wiedząc co się dzieje. Widziałam
tylko stojącą przestraszoną Hannah. Nie wiem skąd nagle obok leżącego na ziemi
i zwijającego się z bólu chłopaka znalazło się dwóch innych chłopaków. No i
ten, który chciał odciągnąć mnie od reszty. Zaczęłam krzyczeć i wyrywać się.
Justin odwrócił się szybko w moim kierunku. Gdy zobaczył to co się dzieję, jego
gniew stał się jeszcze większy, choć nie wiedziałam jak to możliwe.
-Justin?-
odwróciłam głowę i zobaczyłam Dylana. Od razu w głowie pojawiło się pytanie
gdzie Maggy. Na szczęście chyba jej tu nie było.
-Zabierz
stąd Hannah- krzyknął wyrywając mnie z rąk silnego chłopaka. Zachwiałam się i
szybko stanęłam za jego ciałem. Justin złapał chłopaka i mocnym pchnięciem
przywarł jego ciało do ściany. Bez litości uderzał rękoma w jego twarz.
Widziałam jak powoli zalewa się krwią, a Justin nie miał zamiaru przestać go
okładać. Odwróciłam się słysząc wołanie Dylana. Hannah stała obok niego, a
dwóch pozostałych pomagało wstać mężczyźnie, który się do niej dobierał. Jeden
z nich spojrzał mi w oczy szybko odchodząc z poszkodowanym.
-Chloe
zabierz Hannah i idźcie stąd słyszysz?- Dylan krzyczał w moją stronę ale ja
szybko znowu skupiłam się na Justinie, szybko do niego podbiegając. Złapałam za
jego ramię, próbując go od niego oderwać.
-Justin
zabijesz go!- widziałam, że chłopak był już prawie nieprzytomny. To nie jemu
powinno się najbardziej dostać, ale wiedziałam, że to dlatego, że mnie dotknął.
– Justin!- Justin puścił go a ten opadł bez sił na ziemie. Osunął się po
ścianie z ledwo otwartymi oczami. Justin odsunął się ciężko oddychając.
-Dobrze
wiesz, że to jeszcze nie koniec Bieber, zobaczymy się jutro. – gdy to
usłyszałam automatycznie odwróciłam się w stronę ledwo stojącego mężczyzny.
Myślałam, ze dawno już go tam nie ma, ale stał oparty o ścianę uważając, żeby
nie upaść. Mój wzrok z powrotem powędrował na pięknego w świetle lampy
chłopaka. Nie rozumiałam co się teraz dzieje i o czym oni mówią. Justin chciał
ruszyć z miejsca, ale szybko przed nim stanęłam.
-Uspokój
się!- Dylan znalazł się zaraz obok nas
-Stary,
daj spokój. – Justin popatrzał na mnie łapiąc moje policzki w objęcia swoich
dłoni. Złożył na moich ustach szybki pocałunek i powiedział pośpiesznie.
-Zabierz
Hannah i weźcie taksówkę, ja nie długo przyjadę.
-Nie,
Justin!- wyrwało się ze mnie bez zastanowienia, a Justin uśmiechnął się do
mnie.
-Nie
bądź uparta. Nie wpakuje się już dziś w żadne kłopoty. Przyjadę.- Pocałował
mnie w czoło, a ja szybko złapałam Hannah za rękę ciągnąc ja za sobą.
***
Chodziłam w tą i z powrotem od okna do
drzwi, i czekałam, aż Justin da jakiś znak życia. Wierzyłam , że w nic się już
nie wpakuje jak obiecał, ale co dwie sekundy sprawdzałam wyświetlacz komórki.
Zdążyłam odstawić Hannah pod same drzwi i wziąć szybki prysznic. Na całe
szczęście Sam’a jak zawsze nie było w domu. Co chwilę poprawiałam spadające mi
na twarz kosmyki. Zaczęło mi się robić zimno w stopy od tego ciągłego chodzenia
po zimnych płytkach. Przeszedł po mnie zimny dreszcz i mocniej przytuliłam do
siebie koszulę nocną, którą miałam na sobie. Całe moje gołe nogi pokryte były
gęsią skórką. Zaczęłam się bać gdy przypomniały mi się słowa mężczyzny
skierowane do Justina. Co miało znaczyć, że to nie koniec? Usłyszałam
podjeżdżający pod mój dom samochód, i szybko podbiegłam do okna. Widziałam jak
czarny samochód Justina stoi przed moim domem, a w korytarzu rozległo się
pukanie. Podbiegłam do drzwi, i szybko je otworzyłam. Zobaczyłam Justina i zaczęłam
mu się przyglądać, chyba nie miał żadnych dodatkowych obrażeń.
-Mogę
wejść?- uśmiechnął się a ja podeszłam najbliżej jak się dało i stając na
palcach dosięgnęłam do jego ust. Pocałowałam go pośpiesznie stając z powrotem
normalnie za posadzce.
-Wszystko
dobrze?- Justin wszedł do środka łapiąc mnie za rękę. Poszedł do kuchni ciągnąc
mnie za sobą. Usiadł na krześle i posadził mnie sobie na kolanach.
-A z
Hannah wszystko okej?- pokiwałam twierdząco głową, a dłoń Justina powoli
znalazła się na moim policzku. Złapałam jego dłoń w moją i odsunęłam
przyglądając się jej. Kostki miał zdarte i zaczerwienione od uderzania w twarz
chłopaka.
-Nie
miał prawa Cię dotykać. – mówił ze złością w głosie i oczach. Pocałowałam
delikatnie jedną z jego kostek przenosząc wargi na kolejne. Objął mnie w pasie
a ja zaczęłam go mocno całować. Cieszyłam się, że jest już tutaj, że wszystko
jest okej. Jego lewa dłoń powędrowała na moje nagie udo leniwie je głaskając.
Odsunęłam się od niego lekko przypominając sobie o słowach tego typa.
-Co
to miało znaczyć? O co mu chodziło?- Justin patrzał na mnie nie wiedząc za
bardzo o co chodzi, ale po chwili mięśnie jego twarzy zaczęły się rozluźniać,
gdy zdał sobie o czym mówię.
-To
nic takiego skarbie- chciał mnie pocałować, ale ja nie pozwoliłam mu na to
odchylając się lekko do tyłu.
-Dlaczego
nie chcesz mi powiedzieć?- nie odpowiedział, więc kontynuowałam, nie chciałam
dać mu za wygrana. -To nie koniec czego? W ogóle co on miał na myśli, znasz go
tak?
-Tak,
znam- podniosłam brwi do góry na jego wyczerpującą odpowiedź.
-No
to o czym mówił, powiedz mi!- patrzał na mnie wzrokiem bez jakichkolwiek
emocji. Zastanawiał się, czy powiedzieć mi, czy jednak darować sobie. Zaczęłam
się wiercić chcąc by mnie puścił, ale Justin objął mnie mocniej głęboko
nabierając powietrze. Ustąpiłam, gdy widziałam, że chce mówić.
-Mówił
o wyścigach.
-O
jakich wyścigach?- Justin zamierzał się znowu ścigać…
-O
tych samych.
-Nie
chcę, żebyś się ścigał Justin!
-Nie
mam wyjścia, Chloe- złapałam za jego ręce by go od siebie odsunąć. Wstałam
stając kawałek od niego. Założyłam skrzyżowane ręce na piersi a Justin wstał,
żeby do mnie podejść. Odsunęłam się dając mu znak, żeby tego nie robił .
-Pamiętasz
jak wtedy, pierwszy raz… powiedziałam, że ja bym na to nie pozwoliła.. I nie
sądziłam, że będę musiała kiedyś mieć z tym do czynienia.. Ale nie chcę, żebyś
jechał. To jest niebezpieczne, a nie jesteś sam. Nie możesz myśleć tylko o
sobie!
-Nie
rozumiesz, że to była prowokacja?
-Jaka
prowokacja?
-Wiedzieli,
że tam jestem. Nie mieli zamiaru jej niczego zrobić, po prostu chcieli mnie
sprawdzić. Teraz nie mogę się wycofać!- nie za bardzo wiedziałam o co chodzi,
ale czułam, że to nie prowadzi do niczego dobrego.
-Bo
duma ci na to nie pozwala? Boje się o ciebie rozumiesz? Nie bądź dupkiem.
-Wiem
co robię, Chloe. Jestem w tym dobry.- Podszedł do mnie a ja nie miałam tym
razem nic przeciwko. Myślał chyba, że to mnie przekona, ale ja nadal nie
chciałam, żeby się ścigał.
-Proszę
Cię, nie rób tego. Dla mnie.- patrzał głęboko w moje oczy, obejmując mnie w
pasie.
-Co
to dziś się wydarzyło.. To było przegięcie, nie mogę odpuścić.
-Justin..-
oprał swoje czoło o moje a ja zacisnęłam powieki. Wiedziałam, ze przez to co
się stało nie zmieni zdania i stwierdziłam, że nie ma co się kłócić bo i tak
niczego nie wykłócę. – Nie mam zamiaru w tym uczestniczyć- wciąż miałam
zamknięte oczy, a w środku poczułam ukłucie. Nie chciałam przy tym być i nie
chciałam zostawiać go samego. Poczułam jego starte kostki na szyi, po chwili
zastąpił je długimi palcami. Złapałam jego dłoń w swoją dużo mniejszą i
podniosłam głowę, by Justin miał lepszy dostęp do moich ust. Mój wzrost nie
bardzo mu w tym pomagał.
***
Leżeliśmy w moim łóżku bawiąc się swoimi
palcami. Justin leżał rozłożony z ręką założoną za głową, a ja przytulałam się
policzkiem do jego klatki piersiowej. Nic nie mówiliśmy, i wcale mi to nie
przeszkadzało, cieszyłam się, że jest obok. W głowie cały czas pojawiały mi się
zdarzenia z dzisiejszego dnia.
-Muszę
iść- powiedział cicho głaskając moje włosy ręką, którą przed chwilą swobodnie
trzymał na poduszce.
-Nie
zostaniesz?- podniosłam się patrząc na niego z góry. Przelknal ślinę, a ja
zastanawiałam się jaki jest tego powód. Było przecież już bardzo późno i
myślałam, że ze mną zostanie.
-Będę
obok, aż nie zaśniesz- to mnie lekko pocieszyło ale nadal się w niego
wpatrywałam niezadowoloną miną. – No chodź- machnął ręką, a ja z powrotem się w
niego wtuliłam. Nie mówił nic bawiąc się moimi kosmykami. Oczy zaczęły mi się
kleić, ale nie chciałam jeszcze zasypiać, chciałam, żeby jak najdłużej ze mną
został. Zaczął nucić coś pod nosem, co jeszcze bardziej zachęcało mnie do
spokojnego snu. Przyszło mi do głowy, ze skoro to wszystko ma się jutro
wydarzyć, musi znaczyć, że znają się nie od dziś, musi ich coś łączyć i nie są
pewnie dobrymi znajomymi. Ciekawa byłam co mają ze sobą wspólnego, ale nie
chciałam już dziś zaczynać tego tematu. Justin i tak był jakiś nie swój i coś
zajmowało jego myśli. Nie chciałam już się wtrącać, ale i tak miałam zamiar
kiedyś poruszyć ten temat. Chciałam, żeby to wszystko się już skończyło.
Zamknęłam oczy, a Justin jeszcze mocniej mnie do siebie przytulił.
***
Tak
jak powiedział, nie było go obok gdy otworzyłam oczy. Było mi trochę zimno, a
za oknem nie było już tak ładnie jak wczoraj. Drzewa uginały się lekko pod
wpływem wiatru. Czy to miało jakiś wpływ na przebieg wyścigu? Nie miałam
pojęcia, ale miałam nadzieję, że wcale. Zwlekłam się z łóżka i leniwym krokiem
poszłam do kuchni. Sam siedział przy stole, a w powietrzu unosił się zapach
kawy.
-Śpiąca
królewna wstała? Chyba nieźle wczoraj zabalowałyście co?
-Hej-
przywitałam się nie chcąc się za bardzo wypowiadać na temat wczorajszego
wieczoru.
-Tosta?
-Chętnie-
siadłam naprzeciwko niego zajmując się śniadaniem. – A ty nie miałeś wczoraj
siedzieć w domu? Nie było cię gdy
wróciłam.
-Zmieniłem
plany, nie chciałem spędzić wieczoru przed telewizorem. Dziś też wychodzę, mam
nadzieję, że nie będziesz musiała siedzieć sama?
-Gdzieś
się wybierasz?
-Muszę
pojechać do Justina, a później.. wyskoczymy gdzieś- zatrzymałam grzankę w
połowie drogi do buzi. Wiedziałam jakie plany ma Justin i miałam nadzieje, że
Sam nie ma z tym nic wspólnego.
-Zabierzesz
mnie?- Sam popatrzał na mnie ze zdziwioną miną. Byłam ciekawa, co mi powie i
nie spodziewałam się tego co usłyszałam.
-Nie
powinno Cię tam być. Chodź i tak wiem, że tam byłaś.
-O
czym ty mówisz?
-Wiem,
że byłaś na wyścigach. I to nie jest bezpieczne, lepiej, żeby się tam nie było.
-Sam,
ścigasz się? Sam mówisz, że to nie bezpieczne. Nie rozumiem was, przecież nie
liczysz się tu tylko ty!
-Chloe,
to nie pora, żeby o tym rozmawiać.- Wsadził sobie do buzi ostatni kawałek
grzanki i popił gorącą kawą- Muszę już lecieć.- podszedł do mnie i pocałował
mnie w czoło.- Znajdź sobie dziś jakieś zajęcie. Umów się z kimś, albo zrób
sobie maraton filmowy. Na razie. –Złapał kluczyki i szybko wyszedł z domu. Nie
byłam z tego zadowolona, ale Sam musiał się dziś dowiedzieć o mnie i Justinie.
Nie chciałam tego dłużej ukrywać, z resztą już nie miałam wyjścia. Wszystko
zaczęło się jakoś komplikować, ale miałam nadzieję, że wkrótce wróci do normy.
_________________________________________________________
Hej
wszystkim, jestem już z 10 rozdziałem, mam nadzieję, że podobał się i chętnie się
go czytało. Namawiam Was do pozostawienia po zostawienia po sobie jakiegoś
malutkiego chociaż komentarza, dla was to tylko dwie minutki, a mi napisanie
rozdziału zajęło dużo więcej. Będę Wam bardzo za to wdzięczna i z góry bardzo
dziękuje. Przepraszam za każdy błąd w pisowni czy rozumowaniu, mam nadzieję, że
takie się nie pojawią, czytałam to dwa razy..
Zachęcam
też do oddania głosu w ankiecie po lewej stronie J I dziękuje J
I co
najważniejsze, to Justin.. Bardzo Was proszę, żebyście w każdym tweecie dodali
#EMABiggestFansJustinBieber, to takie ważne. Nie robimy tego dla siebie tylko
dla Justina.. Czy nie warto zrobić tego dla jego reakcji i dla jego szczęścia?
Przecież daje nam tak dużo, i tak dużo mu zawdzięczamy, więc odwdzięczmy się mu
za to jakoś. To będzie dla niego bardzo dużo.. Dajmy z siebie jak najwięcej i
zróbmy to, wiem że damy radę. <3 Justin jest tego wart a uśmiech na jego
twarzy jest bezcenny. :* KOCHAM W WAS I W WAS WIERZĘ :*
Cudo ;)
OdpowiedzUsuńDziękuje ;)
UsuńCudowny <3
OdpowiedzUsuńDziękuje <3
UsuńŚwietny,czekam na next :)
OdpowiedzUsuńDziękuje :)
UsuńNie moge sie doczekac kolejnego ❤ :D
OdpowiedzUsuńBardzo miło, dziękuje <3
UsuńUwielbiam *.*
OdpowiedzUsuń<3
UsuńKolejny genialny rozdział *________* ♥ Czekam na next, mrymry ♥
OdpowiedzUsuńDziękuję skarbie <3
UsuńŚwietny :**
OdpowiedzUsuńDziękuje :*
Usuńrewelacyjny !
OdpowiedzUsuń@magda_nivanne
Dziękuje :)
UsuńUwielbiam to ♥♥
OdpowiedzUsuń<3 :*
UsuńSwietny rodzial ^-^ Czekam nn <3
OdpowiedzUsuńDziękuje myszko <3
UsuńŚwietny :D
OdpowiedzUsuńDziękuje ;)
Usuńświetny ��
OdpowiedzUsuńDziękuję kochanie bardzo :*
Usuń